A A+ A++

Absurdy publikowane w mediach społecznościowych wciąż mnie zadziwiają. To niewyczerpalne źródło tematów do omówienia. Tym razem będzie o prawie właściciela do dowolnego rozporządzania własnością w kontekście obowiązku zakrywania ust i nosa.

Jak coś jest moje, to mogę zrobić z tą rzeczą co chcę. Czyż nie jest to prawdą? Gdybym zadał to pytanie w jakimś gremium, usłyszałbym gromkie: “oczywiście!”. Tak nie jest do końca, bo i tu są ograniczenia, których wymienić nie sposób, ale przytoczę choćby przykład sprzedaży nieruchomości rolnej obcokrajowcowi. Nie można tego zrobić ot, tak sobie, bo trzeba uzyskać zezwolenie ministerialne.

Ostatnio jednak pojawiły się inne gromkie “okrzyki”. Jakoś odbiera się to prawo do decydowania o rzeczy własnej właścicielom sklepów.

Pewien mój znajomy, prowadzący niewielki biznes handlowy, we własnym lokalu od jednej z klientek usłyszał wypowiedziane żartobliwie: “klient nasz pan”.

Jego reakcja przyprawiła kobietę o osłupienie. “Nie, proszę pani. Jest pani na mojej ziemi, na moim terenie i to ja decyduję, czy sprzedam pani towar, który jest moją własnością, czy nie sprzedam”.

Dalsza rozmowa potoczyła się oczywiście w kierunku, że pani pójdzie do konkurencji, że więcej może nie przyjść do niego. Znajomy odrzekł, że zdaje sobie z tego sprawę, ale to jego w pełni świadoma decyzja. Decyzja właścicielska. Święte prawo własności.

Równie dobrze w przypływie złego lub dobrego humoru może oddać cały towar do utylizacji, bo jest jego własnością. No i mówił prawdę.

Po diabła to piszę? No bo czasem zdarza się, że właściciele sklepów wymagają, aby ich klienci mieli zakryte usta i nos. Czy mają do tego prawo? Ano mają i nie jest ważne, czy właścicielem jest osoba fizyczna, czy wielka korporacja. Ktoś właścicielem jest i to on określa, co dzieje się na “jego ziemi”.

No tak, ale przecież niedawno jedna z ekspedientek w Suwałkach została przez tamtejszy sąd ukarana grzywną za to, że odmówiła obsłużenia klientki bez maseczki. Przypominam, że to orzeczenie nie jest prawomocne i już została złożona apelacja.

Olbrzymie znaczenie ma tu również coś, co nazywamy uprzedzeniem o obowiązku. Sytuacja, w której klienta “wita” plakat lub regulamin mówiący o tym, że w tym obiekcie obowiązuje noszenie maseczki jest krańcowo różna od tej, w której klient dopiero po wybraniu towaru i podejściu do kasy dowiaduje się, że nie będzie obsłużony. To, czy oburzony plakatem klient się obrazi na sklep, to zupełnie inna sprawa.

Piszę to wszystko po to, aby uświadomić wam, że istnieje nie tylko państwowe prawo dotyczące wszystkich, ale też mogą być stosowane regulaminy obowiązujące w konkretnym obiekcie lub miejscu i właściciel może domagać się ich przestrzegania, zwłaszcza wówczas, gdy jest on całkowicie zgodny z powszechnie obowiązującymi przepisami. Zresztą regulaminy muszą być z nimi zgodne, tak jak uchwały rad gminnych z ustawami.

W dyskusję na temat tego, czy prawo powszechne związane z maseczkami jest zgodne z Konstytucją, czy też nie, nie zamierzam się wdawać.

Dopowiem tylko, że do momentu stwierdzenia niezgodności przepisów z Konstytucją przez Trybunał Konstytucyjny te przepisy są obowiązujące. Czy Trybunał je uchyli? Sami sobie odpowiedzcie.

Andrzej Grabowski

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSobota z Defence24.pl: NATO mediatorem w sporze turecko – greckim; Otrucie Nawalnego użyciem broni chemicznej
Następny artykułKartka historii