A A+ A++

Kasjer, telemarketer, recepcjonista, pomoc biurowa, księgowy. Zdaniem szkoły programowania Kodilla do 2025 roku przedstawiciele tych pięciu popularnych zawodów przestaną być w ogóle potrzebni. Podobny los czeka z biegiem czasu także listonoszy czy większość robotników przemysłowych. Za to niemal na pewno wzrośnie zapotrzebowanie na programistów, analityków danych czy specjalistów od sztucznej inteligencji. A także na całą masę ekspertów z obszarów związanych z nowymi technologiami, medycyną, ekologią czy rozrywką, których funkcji dzisiaj jeszcze nie potrafimy nazwać.

Za sprawą rozpędzonej cyfryzacji rynek pracy przechodzi transformację, która w mniejszym lub większym stopniu dotknie wszystkich zatrudnionych. McKinsey Global Institute szacuje, że do 2030 roku z koniecznością przebranżowienia się zmierzy się 800 milionów osób, a więc ponad 10 proc. globalnej populacji. Tyle że to prognoza sprzed ery koronakryzysu, a zatem może już być mocno niedoszacowana.

Pandemia koronawirusa nie wygenerowała wielu nowych zjawisk gospodarczych, ale gwałtownie wzmocniła trendy, które uznawano za niszowe albo za „melodię przyszłości” – bliżej nieokreślonej. Zamknięcie całych społeczeństw w domach i epidemiologiczne lęki konsumentów doprowadziły do przyspieszenia rozwoju e-commerce, skoku popularności telemedycyny oraz wdrożenia na masową skalę pracy i edukacji zdalnej. Po ustąpieniu pandemii część galopujących obecnie sektorów zwolni, część zastopowanych branż odżyje, niektóre trendy stracą na znaczeniu, wiele dziedzin życia wróci do stanu zbliżonego do tego sprzed koronakryzysu – trudno zakładać, żeby edukacja miała w całości pozostać w sieci, a pracownicy już nigdy nie wrócić do biur. Jednak błyskawiczna cyfryzacja, jaką zafundował światu COVID-19, pozwoliła zetknąć się z rzeczywistością, w jakiej najprawdopodobniej przyjdzie nam funkcjonować już za kilka lat.

Czytaj więcej: Industry 4.0. Wszechogarniająca rewolucja

Jedna z najbardziej fundamentalnych zmian zaszła w środowisku pracy, które ze względu na reżim sanitarny w wielu przedsiębiorstwach zostało przeniesione do sieci. I mimo początkowego szoku zastąpienie codziennych wizyt w biurze telepracą zdało egzamin. Sugeruje to badanie firm CIONET, Deloitte i VMware, przeprowadzone na ponad stu dużych i średnich spółkach działających w Polsce. Wynika z niego, że choć biznes przymierza się do powrotu do biur (86 proc. firm ma gotowy plan powrotu lub pracuje nad nim), to aż 88 proc. ankietowanych zamierza zwiększyć możliwość pracy zdalnej, również po usunięciu wszelkich pandemicznych obostrzeń. Nic dziwnego, wziąwszy pod uwagę, że zdaniem 26 proc. pracodawców home office pomógł poprawić efektywność ich zespołów (odmiennego zdania jest tylko 3 proc. badanych). W parze z tą analizą idą szacunki firmy doradczej Global Workplace Analytics, przewidujące, że na koniec 2021 roku nawet 30 proc. pracowników będzie pracować z domu kilka dni w tygodniu.

Owocem zmian na rynku pracy będzie prawdopodobnie mniejsza mobilność ludzi. To z kolei odciśnie się na zachowaniach konsumenckich, a tym samym będzie miało wpływ na wiele stanowisk pracy w handlu czy logistyce. Przedsmak tego mieliśmy już po zniesieniu części rządowych restrykcji i otworzeniu centrów handlowych. Okazało się, że najwięksi gracze na polskim rynku handlu – jak LPP czy Empik – postanowili wymówić sporą część umów najmu powierzchni w galeriach. Raz, że nie wierzą w powrót do dawnej normalności, a przy mniejszym obłożeniu nie godzą się na przedkryzysowe stawki. A dwa – wierzą w przenosiny klientów do internetu, co czarno na białym widzą w swoich danych sprzedażowych. To zaś oznacza mniej miejsc pracy dla osób zatrudnionych w galeriach i handlu stacjonarnym, a więcej dla szerokiej gamy specjalistów od e-commerce.

Kasjerzy są świadomi, że ich czas na rynku pracy dobiega końca. Już pod koniec 2018 roku – jak wynika z badania firm Proxi.cloud i Qpony-Blix – 64 proc. z nich obawiało się, że technologia pozbawi ich pracy. Wtedy zagrożenie płynęło głównie ze strony samoobsługowych kas czy kiosków, znanych z supermarketów Carrefour czy restauracji KFC i McDonald’s. Teraz dołączył do tego ekspresowy rozwój e-commerce.

Automatyzacja i robotyzacja spędzają sen z powiek nie tylko pracownikom handlu. Już trzy lata temu Dubaj zaprezentował światu robota-policjanta Reem, zaprojektowanego przez firmę PAL Robotics i nakarmionego oprogramowaniem od Google i IBM. Humanoid uzbrojony jest w kamery pozwalające monitorować okolice (i np. identyfikować podejrzanych), a do tego ma ekran dotykowy, dzięki któremu przechodnie mogą uzyskać informacje na temat miasta, zgłosić przestępstwo albo zapłacić mandat. Reem nie może brać udziału w niebezpiecznych akcjach, ale może służyć mieszkańcom. A władze Dubaju chcą, by do 2030 r. zasilane sztuczną inteligencją maszyny stanowiły 25 proc. wszystkich funkcjonariuszy prawa w mieście.

To oczywiście pewne ekstremum, typowe dla … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGotowi na kolejny kryzys
Następny artykułZapisz to, co ma znaczenie dla pracy zespołu