Trudno mówić, by ktoś był wygrany. Mamy cały czas do czynienia z licytowaniem się na paragony, kolejne ekspertyzy metodologiczne co z czym można porównywać, a czego nie. Moim zdaniem to nie jest coś, co dziś dobrze pozycjonuje markę w długofalowej perspektywie. Nawet w tym sektorze rynku. Weźmy choćby przykład Walmarta, który przez długi czas wygrywał niskimi cenami, budował swoją komunikację wokół hasła „Always low prices”. A jednak kilkanaście lat temu zmienił strategię, a z nią również claim na „Save money, live better”. Marka postawiła na komponent lifestyle’owy, zrozumiała, że zmienili się odbiorcy, ich potrzeby, zrozumiała, że są konsumenci, którym nie wystarczy najniższa cena.
To skąd się wzięło to całe zamieszanie?
Patrząc na chronologię tej „ustawki za szkołą”, to bodaj Biedronka wyzwała Lidla SMS-em. Gdy ktoś cię wyzwie na pojedynek, to musisz w jakiś sposób zareagować. W tym wypadku reakcją była konfrontacja.
Biedronka również w mediach społecznościowych prowadzi kampanię porównawczą.
Ale przecież Lidl już od jakiegoś czasu odwoływał się w reklamach do koszyków. Dlaczego to SMS wywołał taką burzę?
Mam wrażenie, że direct marketing, bezpośrednie maile, SMS-y czy listy trochę zniknęły z radarów. Takich komunikacji nie ma aż tak dużo, jak kiedyś, więc ten przekaz się wyróżnił. Przyzwyczailiśmy się, że kanał SMS-owy jest raczej zarezerwowany dla ważnych komunikatów, jak alert RCB, wiadomości z potwierdzeniem od banku czy z urzędu. A tu nagle informacja o cenach. Od tego zaczęła się „wojna maślana”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS