A A+ A++

Był taki czas, gdy Siemens produkował myśliwce, a AEG – bombowce. Był to też czas, gdy całkowicie metalowe jednopłaty Junkersa budziły wątpliwości, zaś Ernst Heinkel eksperymentował ze statecznikiem pionowym zwróconym w dół.

Ręka w górę, kto potrafi wymienić jakikolwiek inny niemiecki samolot z czasów pierwszej wojny światowej oprócz trójpłatowego Fokkera Dr.I. Ten myśliwiec jest zresztą bardziej znany dzięki „Czerwonemu Baronowi” Manfredowi von Richthofenowi niż swoim właściwościom. Książka „Niemieckie samoloty I wojny światowej” Edwarda Warda i Ronny’ego Bara wydana nakładem wydawnictwa Almapress wypełnia więc bardzo ważną lukę w popularyzacji wiedzy na temat pierwszego globalnego konfliktu i historii lotnictwa.

A jest co popularyzować, bowiem były to pionierskie czasy lotnictwa wojskowego. Tempo rozwoju było niesamowite. Nowe generacje maszyn wchodziły do służby co kilka miesięcy. W 1914 roku wojnę zaczynały delikatne maszyny uzbrojone co najwyżej w pistolety pilotów i granaty ręczne. W 1918 operacje prowadziły już całe skrzydła lotnicze, prowadzono naloty strategiczne i eksperymentowano z torpedami lotniczymi.

Niemieckie firmy miały w tej historii niemały udział. Wystarczy wspomnieć opracowany przez Fokkera synchronizator umożliwiający strzelanie przez krąg śmigła. Ale to nie wszystko. Junkers, a po nim Albatros uruchomiły produkcję opancerzonych samolotów szturmowych typu J. Tym sposobem narodzili się dziadkowie legend drugiej wojny światowej takich jak Ił-2 i Hs-129. Przy tej okazji czytelnik dowiaduje się, że spośród 227 wyprodukowanych Junkersów J.I zestrzelono tylko dwa. Z kolei wytwórnia Zeppelin-Staaken prowadziła zaś pionierskie prace nad bombowcami strategicznymi.

Edward Ward, Ronny Barr – Niemieckie samoloty I wojny światowej. Przekład: Grzegorz Siwek. Almapress, 2022. Stron: 128. ISBN: 978-83-7020-869-1 .

Lotnictwo okresu pierwszej wojny światowej jest interesujące z jeszcze jednego powodu. Nigdy więcej samoloty nie były już tak ekstrawagancko zdobione. W jednostkach liniowych regułą było malowanie, które dziś można spotkać tylko na pokazach lotniczych. Czerwony Dr.I von Richthofena wypada blado w porównaniu maszynami innych pilotów. Co więcej, takie ekstrawagancje nie dotyczyły wyłącznie myśliwców. Oszałamiająco malowane były i bombowce, i samoloty rozpoznawcze. Wielozadaniowy Rumpler C.II był do czasu Curtissa P-40 samolotem najczęściej ozdabianym wizerunkiem paszczy rekina. Jakby tego było mało w maszynach tego typu boczne okienka obserwacyjne przyozdabiano rysowanymi firankami. Od strony graficznej jest więc na co popatrzeć.

Jest też solidny wątek polski. Niemieckie samoloty stały się podstawą tworzonego w roku 1918 polskiego lotnictwa. Autorzy poświęcają temu istotnemu fragmentowi historii relatywnie sporo miejsca.

Książkę podzielono na cztery główne części opisujące po kolei: myśliwce jednomiejscowe, dwumiejscowe samoloty rozpoznawcze, obserwacyjne i wielozadaniowe, samoloty szturmowe i myśliwce eskortowe oraz wreszcie bombowce wraz z wodnosamolotami. Taki podział może wydawać się dziwny, jednak oddaje ówczesne pomysły na klasyfikację samolotów. Ta zaś dopiero się tworzyła, a wiele koncepcji wydaje się z dzisiejszego punktu widzenia niedorzecznych. Ważnym dodatkiem jest wyjaśnienie systemu identyfikacji stosowanego przez niemieckie lotnictwo. Przyjęto podobny system jak później w USA – litery określającej klasę samolotu i za nią numer. Równie istotną rolę w Niemczech grał jednak producent. Przykładowo D.II oznacza dwupłatowy myśliwiec. Tyle, że takie oznaczenie otrzymywał każdy drugi typ dostarczony przez daną wytwórnię. Mamy więc Albatrosa D.II, Fokkera D.II, Rolanda D.II i tak dalej.

Ostatnio dużo narzekałem na książki Almapressu, jednak tym razem wydawnictwo oddało w ręce czytelników prawdziwą perełkę. Nie oznacza to, że obeszło się bez potknięć. Niewyjaśnioną regułą jest już kilkakrotne podawanie danych taktyczno-technicznych tych samych wersji samolotów. Pojawił się też inny, dość zabawny błąd. Dotyczące bombowców strategicznych oznaczenie R rozwinięto jako Reisenflugzeug (samolot podróżny), podczas gdy powinno być Riesenflugzeug (olbrzymi samolot).

Te drobne niedociągnięcia nie zmieniają bardzo pozytywnej oceny. Książkę śmiało można polecić wszystkim zainteresowanym historią pierwszej wojny światową. Aż się prosi o kolejne pozycje, tym razem opisujące „tych wspaniałych mężczyzn i ich latające maszyny” z drugiej strony barykady.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPiła: W BWA o dziejach powiatu pilskiego: konferencja, wystawa i albumy
Następny artykułPogoda na dziś – niedziela 20.11. Miejscami spadnie śnieg. Będą też regiony, w których wyjrzy słońce