A A+ A++

Z powodu koronawirusa wiosną kolarska rywalizacja przeniosła się z szos do internetu. To tam Czesław Lang, dyrektor Tour de Pologne, w maju zorganizował cykl wirtualnych wyścigów. Czyli takich, podczas których pedałuje się w miejscu – w pokoju, garażu czy ogrodzie. Żeby wziąć w nich udział, trzeba było mieć trenażera podpiętego do niezwykle popularnej w kolarskim środowisku aplikacji Zwift. Ścigano się w cztery sobotnie przedpołudnia na trasach, gdzie w ostatnich latach odbywały się wyścigi o mistrzostwo świata i olimpijskie laury – kolejno w Richmond, Innsbrucku, Yorkshire i Londynie. Startowało nawet po blisko tysiąc zawodników z całego świata. Za każdym razem najlepszy był “Stu”.

– Nie liczyłem, że wygram wszystkie etapy, bo różnie to podczas nich bywa. Czasem miewam problemy z internetem, ale na szczęście teraz udało mi się ich uniknąć. W kilku innych wyścigach “wywalało” mnie w trakcie rywalizacji – przyznał triumfator w rozmowie z Eurosportem, który na żywo transmitował imprezę.

Ma piorunującą moc w nogach

Kolejne zwycięstwa anonimowego kolarza robiły coraz większe wrażenie. – Jest niesamowicie mocny, potrafi wytrzymać końcówkę i próby ataku rywali. Wyślemy mu zaproszenie na Tour de Pologne – zadeklarował Lang. – Piorunująca moc w nogach. Niesamowite! – zachwycał się Dariusz Baranowski, jeden z najlepszych polskich kolarzy przełomu wieków, a obecnie komentator Eurosportu i uczestników e-TdP. Miał czym, bo ważący niespełna 80 kg “Stu” na finiszach generował moc porównywalną do zawodowych sprinterów, czyli powyżej tysiąca watów!

– Jedni są najlepsi na szosie, inni w wyścigach MTB, a “Stu” nie ma sobie równych w internecie – przyznał z odrobiną zazdrości w głosie Wojciech Pszczolarski, wielokrotny medalista mistrzostw świata i Europy w kolarstwie torowym na średnich dystansach. Popularny “Pszczoła” w klasyfikacji generalnej zajął czwarte miejsce. “Stu” wyprzedził także najlepszych polskich torowców specjalizujących się w sprincie i czołowych polskich szosowców, takich jak Szymon Rekita, Patryk Stosz czy Paweł Bernas, oraz… Roberta Kubicę, który wygrał rywalizację wśród VIP-ów.

– Profesjonaliści są mocni w realu. Natomiast na Zwifcie trzeba mieć nie tylko siłę, ale także taktykę oraz spryt. Bardzo ważna jest także znajomość trasy. Te cztery z tego cyklu znałem na pamięć – zdradził tajemnicę swojego sukcesu.

Jeździ głównie dla zabawy

O sobie jednak nie chce za wiele mówić. Wiadomo, skąd wziął się jego nick “Stu Król WPKiW”, którego używa w aplikacji Strava służącej do monitorowania aktywności fizycznej. Kiedyś jeździł bowiem na rowerze górskim Specialized Stumpjumper, na którym po asfaltowych drogach Parku Śląskiego (wcześniej znanego jako Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku) bez trudu wyprzedzał tych na kolarzówkach. Króluje zresztą nie tylko tam. Do tej pory uzbierał około 350 KOM-ów (King Of the Mountain), czyli najlepszych czasów na odcinkach wyznaczonych przez użytkowników Stravy. Ostatni w sobotę na wirtualnej trasie w Londynie, większość na śląskich i zagłębiowskich szosach.

“Stu” dobrze znany jest uczestnikom kolarskich ustawek, czyli wspólnych przejażdżek po naszym regionie. – Wyróżniał się przede wszystkim sprzętem i strojem. Wszyscy inni na kolarzówkach i ubrani po kolarsku, a on przyjeżdżał na dużym, 29-calowym, dobrym rowerze górskim, w t-shircie, krótkich spodenkach i zwykłych sportowych butach, do tego zwykle nie miał kasku. Mimo to zazwyczaj docierał do mety w czołowej grupie. Łysy, nie za wysoki i przypakowany, sprawiał groźne wrażenie i wzbudzał respekt. Okazał się jednak całkiem sympatyczną i kontaktową, choć nieco tajemniczą osobą, z poczuciem humoru i dystansem do siebie. Podkreślał, że jeździ głównie dla zabawy – scharakteryzował “Stu” inny uczestnik tych ustawek Mateusz Kwiatkowski.

Tajemniczy ‘Stu’ na trasie jednej z kolarskich ustawek strava.com

– Był mocny, więc namawialiśmy go na udział w wyścigach. Wystartował chyba tylko raz. Było to w Zawierciu, gdzie co prawda nie zmieścił się na podium, ale wzbudził większe zainteresowanie od pierwszej trójki koszulką z napisem “Lubię piwo”. Brzucha jednak od niego nie ma – dodał z uśmiechem “Don Kwiatosz”.

Nie zamierza nic zmieniać

Wiadomo, że Maciej, bo tak na imię ma “Stu”, to 39-latek mieszkający w Świętochłowicach. Nie wiadomo, czym się zajmuje oprócz jazdy na rowerze. Mocniej trenuje, choć bez konkretnego planu, od dekady. W roku przejeżdża ponad 20 tys. km, w tym ma już blisko 12 tys. Od półtora roku ściga się na Zwifcie. – I dalej będę to robił! Nie planuję przenosić się do realu, bo nie mam odpowiedniego roweru szosowego i boję się jeździć z dużą prędkością w licznej grupie, bo miałem już w niej wypadki i pozostał po nich uraz psychiczny – uzasadnił.

Jednocześnie jednak narzeka na krótkie internetowe wyścigi. – Od przeszło pół roku non stop właściwie tylko takie “gonki”. Przez nie straciłem wytrzymałość i szosowe przejażdżki po trzy godziny to będzie katorga, a lubiłem machnąć po 100 km w plenerze – przyznał.

– W realu ograniczam się do przejażdżek z kolegami w niewielkich grupach. Ścigam się tam wyłącznie rekreacyjnie – podkreślał. Już niedługo w końcu będzie miał do tego okazję, bo wracają jego ulubione ustawki, w tym ta niedzielna w zagłębiowskim Grodźcu. Czy obecność na niej “Stu” przełoży się na większą frekwencję?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKwarantanna na ławce w samym centrum Katowic. Będzie kosztować nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Następny artykułSzpital na Solcu ze wsparciem informatycznym