A A+ A++

To już wiecie, rybnicki magistrat rozstrzygnął niedawno konkursy grantowe na 2021 rok. Przypomnijmy, że miasto na kluby sportowe przeznaczyło 1 410 000,00 zł dotacji, w 2020 roku było to 3 126 800,00 zł. Więcej pisaliśmy w artykule >>Skromniejsze granty na sport – rozdane. Kto ile dostanie?<<

Poprosiliśmy działaczy sportowych o komentarze co do podziału środków i ich wysokości. Nie są pozytywne. Oddajemy im głos.

Zobacz także

Henryk Frystacki (ROW 1964 Rybnik):

Mamy ograniczone środki o 90% (do 100 tys. złotych). Działamy od czerwca do czerwca, jesteśmy właśnie w połowie sezonu, kiedy zabrano pieniądze. I mamy w tej chwili dokończyć funkcjonowanie drużyny w III lidze, całej młodzieży (ponad 120 osób w klasach sportowych). Próbujemy to ratować. Likwidacja klubu rodziłaby pytania: co z młodzieżą w szkole, klasami sportowymi? Nie wiem, czy dociągniemy do czerwca, jak nie pozyskamy zewnętrznych środków. Koniec czerwca może być końcem klubu w Rybniku. Nikt o tym w mieście nie myśli. To o tyle niepoważne, że miasto podzieliło środki na transze, gdzie 3 miesiąc będziemy funkcjonować ze środków sponsorskich. Muszę płacić stypendia, kontrakty, a miasto od podpisania umowy ma 30 dni na przekazanie pieniędzy. Tymczasem w kwietniu będę bez środków. Każde miasto próbuje pomagać, by nie doprowadzić do upadłości klubów. U nas samorządowcy nie pomagają, a wręcz przeszkadzają. Firmy pomagają na ile mogą, bo one też mają problemy, muszą dbać o pracowników. Jestem wdzięczny, że pozyskuję od nich 40 procent. Liczyliśmy na to, ale miasto nie stanęło na wysokości zadania.

Tomasz Kieczka (TS ROW Rybnik):

To są resztki, jakie środowisko sportowe wywalczyło. Mam nadzieję, że miasto się zreflektuje i naprawi sytuację. Nie chodzi mi o to, by komukolwiek udowadniać potrzebę funkcjonowania sportu w tym mieście, bo to jest oczywiste. Otrzymaliśmy 100 tys. złotych, mamy na umowach kilku trenerów, podróżujemy po całej Polsce. Jeżeli ktoś z urzędu miasta jest w stanie za tę kwotę coś zorganizować, to chętnie się nauczę jak robić. Zadania z zakresu kultury fizycznej są jednym z obowiązków miasta. Traktowanie tego jako naszą fanaberię jest nieprawomocne. Kluby sportowe, które organizują życie sportowe w mieście, są tak potrzebne, jak muzea, domu kultury. Dla mnie to rzeczy oczywista, ale w magistracie chyba nie dla wszystkich. Mamy 3 drużyny, które jeżdżą po całej Polsce, dla mnie jeden weekendowy wyjazd nad morze to koszt 10 tysięcy złotych, a mówię tu o jednej drużynie. W ten weekend jadę na mecze m.in. do Łodzi i Wrocławia. Wynajmuje 6 busów. W ten weekend mamy 3-dniowe finały MP juniorek U14. Szczęście, że w Gliwicach, dlatego koszt tego weekendu to tylko 15 tys. W klubie nie mam ani jednej osoby na etacie. Tylko dzięki pracy wolontariuszy te koszty są tak niskie.

Juliusz Kowalczyk (Polonia Rybnik):

W dobrze funkcjonującej rodzinie bieda nie jest problemem. Problemem jest, jak w ta rodzina funkcjonuje i czy sprawiedliwie dzieli środki, które są. Przedstawienie, jakie urządziło miasto w sprawie środków na sport w październiku, listopadzie, grudniu ubiegłego roku pokazało, że w tej rodzinie nie ma żadnych więzi, a środowisko sportowe zostało potraktowane jako natrętny, niechciany petent. Myślę, że pytania należy przede wszystkim skierować do redaktora naczelnego Rybnik.com.pl i spytać się, jak się czuje w obecnej sytuacji, po zapewnieniach składanych mu przez zastępcę prezydenta Piotra Masłowskiego, że np. żużel nie dostanie pieniędzy. Wszystkie te wypowiedzi, zachowanie powinny środowisku sportowemu uzmysłowić, że dla tych władz miasta nie jest partnerem w rozmowie. Tak się czujemy. Takie działanie miasta jak do tej pory i tryb ogłoszenia konkursowego świadczą o totalnym braku przemyślenia swoich działań. Przykład? Miasto przez wiele lat finansowało sport, w tym dorosłych. Na niespełna 7 miesięcy przed igrzyskami olimpijskimi miasto w ogłoszeniu konkursowym zabrania finansowania osób, które mają więcej niż 23 lata. Na chwilę obecną 3 osoby z Rybnika są na pozycjach z kwalifikacją olimpijską, a 4 osoba o to walczy. Wszystkim tym osobom miasto powiedziało – odcinamy się od finansowania waszej działalności, więc radźcie sobie sami. Pozostawiam to bez komentarza.

Kluby, które patrzą nie przez pryzmat środków otrzymanych, ale na swoją działalność – oczywiście sobie z tym poradzą. 90 procent kosztów funkcjonowania tych osób ponosi państwo, ale już sam symboliczny fakt odcięcia się i niezostawienie innej ścieżki finansowania, gdy wcześniej to finansowanie było, wskazuje o zupełnym niezrozumienia zasad funkcjonowania sportu. Jesteśmy świadomi, że w mieście nie ma partnera do działań w obszarze sportu.

Za 2020 rok dotacja z miasta w wysokości 160 tysięcy złotych stanowiła 22,86% ogólnego budżetu klubu. Zakładamy, że w 2021 dotacja nie przekroczy 12% budżetu klubu. Jesteśmy świadomi, że korzystamy z obiektów sportowych miasta za 1 złotówkę za godzinę, ale jeżeli rodzice budują dom dla rodziny, to trudno oczekiwać, by dzieciom kazano płacić za to, że mieszkają z rodzicami.

Artur Kejza (Kejza Team Rybnik):

Kwoty są zdecydowanie za małe i to dla wszystkich klubów, nie ma co tu dyskutować. Trzeba się z tym pogodzić, choć nie do końca. Nie wyobrażam sobie, że takie kwoty miały być przeznaczane na sport, bo to nie jest rozwojowe. Staramy się od samego początku jakoś sobie z tym radzić i robimy to dalej. Ta kwota z miasta jest po to, by przeżyć. W klubie podnieśliśmy składki, przez 4 lata otrzymywały się na tym samym poziomie. Dzieci nie płaciły za zawody, obozy. Teraz to się zmieniło. Mam nadzieję, że przetrwamy ciężki okres, a przetrwamy. Zobaczymy, co będzie w przyszłości, bo nie wyobrażam sobie tego, by Piotr i Ania Kuczerowie mogliby odejść. Dzieci muszą mieć wzór, do którego będą dążyć.

Jest coś, z czego powinniśmy się cieszyć, bo były przecież zapowiedzi, że niczego nie będzie. Jakby było 0 zł, to bylibyśmy w ogromnie ciężkiej sytuacji. Podejrzewam, że z 50 procent klubów mogłoby zrezygnować z działalności. Polski Związek Judo nie ma partnera strategicznego, starał się o niego. Miał medalistów igrzysk olimpijskich i nie znalazł sponsora. Trzeba zadać sobie pytanie, jak ciężko znaleźć kogoś na lokalnym podwórku? To pokazuje skalę problemu, tym bardziej że mamy pandemię. Powinniśmy zakasać rękawy – my, ale również miasto.

Przemysław Bednarek (RMKS – sekcja koszykówi dziewczyn):

To są środki, które pozwolą tylko przewegetować ten rok kalendarzowy. Nie pozwalają na rozwój, planowanie działalności klubów sportowych. Myśleliśmy, że dotacja będzie wypłacana jednorazowa, a tak naprawdę miasto rozbiło ją na raty. To dla nas zaskoczenie, miasto zaproponowało nam 4 raty po 25 tysięcy. Prosiliśmy, żeby to było zmienione. Warunek miasta był taki, że rata zostanie wypłacona, jeśli wydane zostanie 80 procent ze wcześniejszej transzy. W okresie wakacyjnym nie wydamy takich pięniedzy, bo akurat nie gramy żadnych meczów, nie mamy treningów. Jest przerwa. Mielibyśmy więc problem z otrzymaniem raty. Z boku wygląda to tak, jakby miasto cały czas chciało nam udowadniać, że oni są lepsi od nas, rzucają nam kłody, zamiast współpracować.

Byliśmy u prezydenta, spotkaliśmy się w styczniu. On obiecał, że w półroczu może się jakieś pieniążki znajdą. Nie wierzę, że miasto cokolwiek będzie szukało dla klubów sportowych. Zastanawiam się, czy żużel też otrzyma pieniądze za promocję miasta poprzez sport w ratach?

Obserwuj nasz serwis na:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolicja zlikwidowała plantacje marihuany w gminie Kiełczygłów
Następny artykuł1 marca widać tych, dla których polskość to nienormalność