A A+ A++

Chociaż jest maj, to wiosna nie rozpieszcza. Dni są chłodne, nocą zdarzają się przymrozki. Trzeba się w domach trochę dogrzać. W blokach, gdzie działa tzw. automatyka, kaloryfery po spadku temperatury włączają się samoczynnie, ale w domkach każdy sam musi uruchomić instalację lub napalić w piecu.

No i nad osiedlami domów jednorodzinnych znów pojawiły się dokuczliwe, smogowe dymy.

Pan Jacek z uroków swojej okolicy nie może się cieszyć. Na dowód kilka dni temu przysłał zdjęcie – prawie nic na nim nie widać, bo wszystko tonie w siwym, gęstym dymie, który wydobywa się z komina sąsiada.

– Sąsiad ma parterowy mały budynek, coś jak domek gospodarczy, w którym mieszka – relacjonował na gorąco czytelnik. – Od lat nam kopci, ale teraz to jest już horror. W tej chwili cała ulica Wiatraki, kawał Słonecznej są w dymie i smrodzie. Straż miejska była kiedyś, raz, ale nic nie wskórała. Ja w domu nie mam już czym oddychać!

Płocczanin uważa, że sytuację poprawiłoby podniesienie komina. Ale dodaje: – Sąsiad truje nas od lat i nic nie możemy wskórać. Kiedyś pisałem do urzędu miasta o tym problemie. Powiedzieli, że nie wiedzą, jak mogli mu dać pozwolenie na ten nieszczęsny komin, no ale przecież dali! Zainwestowałem w swoje zdrowie i zdrowie rodziny, wymieniłem okna na nowe, szczelne, ale to świństwo wszędzie się wciska, w domu siwo i smród! A to przecież nie chodzi o dziś, o jutro. Teraz jakoś jeszcze dam radę, ale następnej zimy już nie przetrwam.

Żyliśmy jak w klatce

Gdyby komuś przyszło złośliwie na myśl, że pan Jacek przesadza i jest nazbyt delikatny, proponujemy poczytać, co o podobnym problemie piszą internauci z całej Polski. A nawet nagrywają filmiki dokumentujące walące z mniej lub bardziej prowizorycznych kominów kłęby czarnych chmurzysk.

„Mam problem z sąsiadem, który od roku notorycznie nas podtruwa dymem z komina. Odkąd się wprowadził, pali na okrągło w piecu CO (…). Pali na zmianę jakimś badziewiem i mokrym drewnem, więc smród jest nie do wytrzymania. Nie chodzi mi o to, żeby w ogóle przestał palić, ale o to, żeby sobie podwyższył komin. Wtedy dym unosiłby się wyżej, a nie snuł się przed moimi oknami i po całym podwórku. Nie mogę już dłużej zgadzać się na to, żeby podtruwał moją rodzinę, a zwłaszcza moje małe dziecko, które nie może nawet spokojnie pobawić się na świeżym powietrzu, bo zaraz kaszle i trze oczy. Przez całe lato żyliśmy jak w klatce, w największe upały nie mogliśmy nawet przewietrzyć mieszkania, bo dym i swąd zaraz wdzierał nam się do środka” – na forumbudowlane.pl opisuje swoją sytuację vanilia.

Takich historii są w sieci setki, jeśli nie tysiące. Internauci od razu dają rady. Pierwsza to:

Zgłosić do straży miejskiej

Jolanta Głowacka, rzeczniczka Straży Miejskiej w Płocku, twierdzi, że faktycznie, strażnicy raz sprawdzali, czym pali w piecu człowiek zatruwający naszego czytelnika i innych sąsiadów.

– Nasz patrol był u niego 15 stycznia – mówi Głowacka. – Wtedy miał on wszystkie papiery, poświadczające, że legalnie nabył węgiel, którym palił, i drewno. Sprawdziliśmy wilgotność tego drewna, wyszło 20,5 proc., zaledwie o pół procent więcej od dozwolonej normy. Nie spalał żadnych śmieci. W tej sytuacji mogliśmy tylko dać pouczenie.

Rzeczniczka dodaje, że teraz sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana. Z powodu epidemicznych reżimów strażnikom nie wolno się kontaktować bezpośrednio z takimi osobami, wchodzić do ich domów. Zresztą decyzją wojewody służby municypalne zostały obligatoryjnie skierowane do pomocy policji i jej podlegają.

– Nawet nie możemy reagować na wezwania do źle zaparkowanych samochodów i nieraz dostaje nam się ostro od płocczan – przyznaje Głowacka. Podpowiada, że można zawiadomić policję o sąsiedzie zadymiarzu, może ona zleci strażnikom kontrolę. Choć… i tak nie wejdą do domu, mogą co najwyżej porozmawiać z dystansu, zza płota.

Maja Syska-Żelechowska, dyrektorka ratuszowego wydziału kształtowania środowiska, też twierdzi, że jeśli komuś nie udowodniono, że pali w piecu niedozwolonym paliwem, niewiele można zrobić. Wyjściem byłoby, gdyby człowiek zdecydował się na wymianę pieca. Taki program ruszy w Płocku 1 czerwca, miasto dopłaci 200 zł za każdy kW mocy w nowo zainstalowanym urządzeniu. Średnio wystarczy to na jakieś 50-60 domów. – Planujemy też kolejną inwentaryzację pieców w Płocku, ale to praca w terenie i w warunkach epidemii właściwie nie do wykonania – dodaje pani dyrektor. – Trzeba poczekać, w 100 proc. pieniądze na to zadanie dał marszałek województwa w ramach tworzonego programu ochrony powietrza.

Nie drażnij sąsiada…

…pogadaj z nim spokojnie – to druga z dobrych rad. Portal czysteogrzewanie.pl również podjął temat uciążliwych dymów z sąsiedzkich kominów. I podsuwa dwa rozwiązania:

— „porozmawiać jak z kimś dobrym, wyjaśnić, że da się palić bez kopcenia i oszczędza się na tym około jednej trzeciej opału lub…

— wejść na wojenną ścieżkę – zgłosić podejrzenie spalania odpadów lub przecierać drogę sądową”.

Dobra rozmowa powinna doprowadzić uciążliwego sąsiada do radosnego wniosku, że może palić w swoim piecu nie tylko w sposób bezdymny, ale nawet z korzyścią dla siebie, bo oszczędnie. Tak, są takie sposoby.

– Jakiś czas temu zorganizowaliśmy nawet w Płocku specjalne szkolenie, sprowadziliśmy fachowców, ale zainteresowanie mieszkańców miasta było nikłe – rozkłada ręce Maja Syska-Żelechowska. – Mamy też ulotki z instrukcjami, może przekażemy je strażnikom, żeby rozdawali je ludziom podczas kontroli i trochę ich poinstruowali.

Pan Jacek: – Ja ze swoim sąsiadem rozmawiałem, ale kompletnie nic to nie dało.

Internauci przerzucają się różnymi fantastycznymi pomysłami, jak dotrzeć do opornych. Może zrzucić się, dla własnego świętego spokoju i zdrowia, na nowy piec dla takiej osoby? Albo samemu się wyprowadzić, choćby na Madagaskar?

Bo droga sądowa to wielka niewiadoma. Czysteogrzewanie.pl tłumaczy: „Możesz dochodzić swoich praw w postępowaniu cywilnym, ale na tobie spoczywa obowiązek udowodnienia, że dym z komina sąsiada powoduje u ciebie określone straty. To także niemałe koszty oraz duże ryzyko prowadzenia tak pionierskich spraw. Jeśli nawet uda ci się uzyskać korzystny wyrok, jakie są szanse na zaprzestanie kopcenia i uzyskanie zadośćuczynienia, gdy stroną kopcącą jest osoba przeciętnie zamożna? No właśnie. To kolejny powód, dla którego od początku polecam wyczerpać wpierw drogę »po dobroci«”.

No to co robić? Oto jest pytanie

– Może warto zainteresować sprawą powiatowego inspektora nadzoru budowlanego? – podpowiada szefowa wydziału kształtowania środowiska. – Po kontroli może ewentualnie stwierdzi, że komin jest zbyt niski i nakaże jego przebudowę?

Nie udało nam się skontaktować z płockim inspektorem, ale swoją wiedzą i doświadczeniami dzieli się z nami Dariusz Wiśniewski, fachowiec od kominków.

– Ważne, z czego został wykonany komin sąsiada waszego czytelnika – mówił pan Dariusz. – Oraz to czy był czyszczony. Jeśli wcześniej ten człowiek palił jakimiś śmieciami, gumą, plastikiem itp., to całe to świństwo teraz się wypala, a proces wypalania może trwać latami, nawet jeśli obecnie stosuje się właściwe paliwo. Jeżeli komin jest z szamotu, to wszystko powinno się samo wypalić i wyczyścić w miarę szybko, ale jeśli ze zwykłej cegły plus jakaś rura, to koniecznie powinien zadziałać kominiarz, a takie czyszczenie musi się odbywać przynajmniej raz w roku.

Ważna jest też technika palenia. – Choć jeśli to zwykły kopciuch, to i tak nie ma wielkiego znaczenia – przyznaje Wiśniewski. – Ale ważne jest, czym się rozpala – jeśli suchym drewnem, to w porządku. Trzeba też pamiętać, że węgiel dokładamy, dopiero gdy piec i komin solidnie już się rozgrzeją. I najlepiej rozpalać od góry, uczę tego moich klientów. Co to znaczy? Najpierw układamy grube szczapy, na nich dopiero te drobne, rozpałkowe. I to je podpalamy. W kominkach kolejne porcje dokładamy, kiedy na dnie paleniska zostaje już tylko żar. To daje oszczędność materiału i mniejsze zadymienie. Osoba, która zatruwa pana Jacka, powinna też solidnie przeczyścić sam piec, usunąć cały nagar ze ścianek. Kiedy to wszystko zastosuje, wiele powinno się poprawić. No, chyba że ma za mały przekrój komina albo zbyt przestarzałą instalację. Wtedy jedynym wyjściem jest wymiana pieca.

Skala „dymnego” problemu jest naprawdę duża. Bo nie tylko Orlen nam doskwiera, sąsiedzi też.

A dymy snują się nadal

W 2013 r. mali studenci, słuchacze Mazowieckiego Uniwersytetu dla Dzieci, w ramach zajęć przeprowadzili wywiad z prezydentem Płocka. Oto jego fragment:

„Marysia Rutecka, 10 lat: Panie prezydencie, mieszkam na osiedlu domków jednorodzinnych, gdzie jesienią ludzie palą śmieci, a z kominów wydostaje się gryzący dym. Przez to nie mogę się bawić na dworze. Chciałabym się dowiedzieć, jak miasto z tym walczy? Andrzej Nowakowski: – Powinniśmy walczyć z tym wszyscy. Od pilnowania tego jest straż miejska. Gdy ktoś zostanie na tym przyłapany, może zapłacić mandat”.

Mandat jednak nie załatwia sprawy, zresztą często wcale strażnicy go nie wlepiają. Bo według przepisów i papierów wszystko jest OK. A dymy snują się nadal…

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułEkstraklasa wraca na boiska. Adam Frączczak: Wszyscy jesteśmy ciekawi, jak to będzie wyglądało
Następny artykułMamy rekord! 27 punktów, 1000 zł mandatu i utrata prawka. Wszystko to w 10 sekund! [FILM]