Fed nie rozczarował, przynajmniej mnie, gdyż spodziewałem się niezwykle jastrzębiego przekazu. Rozczarował za to Wall Street, która chyba powoli wyzbywa się złudzeń odnośnie „Fed put”. Problem przy okazji ma RPP – dolar jest rekordowo drogi, a to nie będzie pomagać w obniżaniu inflacji. Do tej pory myślenie rynków było takie: Fed podnosi stopy, ale jak tylko zobaczy zwalniającą gospodarkę wystraszy się, zakończy cykl, a być może nawet wznowi luzowanie.
Warto pochylić się także nad konsekwencjami dla Polski. Fakt, że EBC dołączył do wyścigu w zacieśnianiu nieco wyhamował spadki na EURUSD, ale nie dość, aby zatrzymać trend. Już sam ten fakt jest dla nas bardzo niekorzystny, bo oznacza rekordowo wysoki kurs USDPLN, a przez to rosnące ceny importu surowców. Dodatkowo w polskiej gospodarce nie widać symptomów istotnego słabnięcia popytu, w każdym razie takiego, które pozwalałoby bankowi centralnemu mieć nadzieję na powolny dryf inflacji w kierunku celu. Naturalnie wynika to z faktu, iż podwyżki stóp zostały zneutralizowane ekspansją fiskalną. Wnioski dla RPP są moim zdaniem oczywiste – należy zakopać zapowiedzi zakończenia cyklu głęboko pod ziemią i być otwartym na jego kontynuację do czasu upewnienia się, że presja inflacyjna zaczyna słabnąć. W przeciwnym razie, w tak niekorzystnym otoczeniu (dodajmy tu jeszcze ponowny wzrost premii za ryzyko związany z eskalacją konfliktu przez Moskwę), presja na złotego może się dodatkowo nasilać.
Właśnie to widzimy dziś rano. O 9:35 euro kosztuje 4,7803 złotego, dolar 4,8556 złotego, frank 4,9843 złotego, zaś funt 5,4652 złotego.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS