A A+ A++

NOWY TARG. Ma zawsze to do siebie Jarmark Podhalański, że w muzycznym menu dania są dla każdego i w dobie mody na pyszne wegańskie sałatki, wciąż zjeść można wspaniałego schabowego z kapustą, popijanego kuflem piwa. Nie inaczej jest w tym roku.

Za nami drugi dzień sztandarowej nowotarskiej imprezy. W uszach młodego pokolenia, które późnym wieczorem i nocą opanowało Rynek, wciąż pewnie jeszcze pobrzmiewa świetny pop Baranovskiego, czy stylistyczna mieszanka wybuchowa – od elektroniki, po reggae i jazz – Nangi. Dinozaury, których muzyczny gust kształtował się w latach 70. ubiegłego stulecia też jednak mają podczas jarmarku swój czas. I ja dziś właśnie, jak na dinozaura przystało – o tym czasie, który przywołał wspomnienia i dał na wieczór potężną dawkę energii pokoleniu 50+.

Rzecz o godzinnym koncercie Jacka Dewódzkiego z zespołem Wendigo i naszym Piotrkiem „Lupim” Lubertowiczem. Piotra przedstawiać nie trzeba – jego gitara i wokal są z nowotarżanami „od zawsze” i tego, co potrafi, doświadczamy na bieżąco. Prezentacja Dewódzkiego dla starszego pokolenia też jest zbyteczna, młodszemu jednak przyda się kilka słów o tym, kto zacz. Bo ten 60-latek, który wystąpił wczoraj na scenie przed Ratuszem, to legenda. Gitarzysta, wokalista, kompozytor, autor tekstów dla zespołów Dżem, Big Cyc, Patchwork, Revolucja, i – przez kilka lat, od 1994 do 2001 – wokalista założonego w 1973 roku Dżemu, w którym zastąpił nieodżałowanego, charyzmatycznego Ryszarda Riedla. W swoim dorobku ma kilkanaście płyt solowych z różnymi zespołami, współpracował z Gangiem Olsena, Martyną Jakubowicz, Wawelami, Brathankami, w 2017 r. otrzymał potrójną platynową płytę za album “Dżem – złota kolekcja”, został również laureatem „Fryderyków 2017” za całokształt działalności grupy.

Więcej chyba nie trzeba, by wyjaśnić młodzieży, dlaczego po występie ekipy: Dewódzki, Lupi i Wendigo, dinozaury nie poszły spać, tylko razem z nią szalały na Rynku. Zwyczajnie – po takim zastrzyku energii, gdy w strzykawce wymieszane leki o nazwach „Czerwony jak cegła”, „Sen o Wiktorii”, „W życiu piękne są tylko chwile”, „Sweet home Chicago” – dziadersi przestają być dziadersami.

A jak do tego wszystkiego doda się jeszcze „Whisky, moja żono”, czyli specyfik, którego dodawanie w niektórych miejscach – o czym mówił Dewódzki – jest już dziś zakazane, to obecność przedstawicieli pokolenia 50+ późną nocą na Rynku – tym bardziej wytłumaczalna.

Piotr Dobosz

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNiezwykły gość w Radości! Samica łosia spacerowała po ul. Liścienia
Następny artykułKorzystasz z wentylatora w ten sposób? Wiele osób popełnia ten sam błąd