A A+ A++

fot. Photo Gomez Sport / Unipublic

David Gaudu na baskijskim Arrate do swoich palmares dopisał szóste zawodowe zwycięstwo. Francuz na górskim odcinku wieńczącym Itzulia Basque Country okazał się obok Primoza Roglica najmocniejszym kolarzem w stawce i potwierdził, że w wyścigach etapowych komfortowo czuje się w roli lidera zespołu.

Gaudu do zmagań w Kraju Basków przystąpił jako lider zespołu Groupama-FDJ. W roli tej nie występował po raz pierwszy: w dwóch ostatnich sezonach na jego koncie znalazły się 3. (2019) i 4. (2020) miejsc w UAE Tour, 5. lokata w Tour de Romandie (2019) i 8. w Vuelta a Espana (2020).

Niski góral rywalizacji nie rozpoczął udanie: czasówka w Bilbao nie odpowiadała jego charakterystyce, stąd do górskich etapów przystąpił ze stratą 1:15 do Primoza Roglica (Jumbo-Visma). Na stromych ściankach trzymał się jednak najlepszych i przed ostatnim etapem zajmował 16. miejsce.

Kiedy zostało nas trzech, zorientowałem się, że mogę być najmocniejszym kolarzem dnia

– przyznał po zakończeniu 112-kilometrowej batalii.

Gaudu w chaosie, jaki rozpętał się na wąskich drogach wokół Eibar zachował spokój i na zjeździe zabrał się do grupki, która uciekła liderowi wyścigu, Brandonowi McNulty’emu (UAE Team Emirates). Francuz podczepił się pod akcję Primoza Roglica i początkowo zadowolił się miejscem na kole Słoweńca, ale wobec korzystnego rozwoju sytuacji, dyrektorzy sportowi wskazali, że lepiej będzie pracować silnym rywalem i pozbyć się reszty konkurencji.

Gaudu z Hugh Carthym (EF Education-Nippo) i Roglicem pracował na tyle mocno, że trójce udało się rozpocząć finałową wspinaczkę minutę przed grupką Tadeja Pogacara (UAE Team Emirates). Francuz w pogoni za etapowym zwycięstwem zerwał się do ataku na 6 kilometrów przed metą.

Roglic powiedział mi, że nie dba o etapową wygraną. Wiedziałem, że jeśli dowiozę go na finisz na ostatnim podjeździe, to odda mi zwycięstwo. Najpierw musiałem pozbyć się Carthy’ego. Zaatakowałem, zobaczyłem, że nie dał rady, więc do końca jechałem już tak szybko jak mogłem. Franck [Pineau; dyrektor sportowy] krzyczał przez radio, kibice wrzeszczeli przy drodze, nawet nie czułem w tym punkcie bólu nóg. To było wariactwo

– relacjonował.

Na mecie sytuacja była jasna. Roglic miał wystarczającą przewagę, aby wyścig wygrać, Gaudu z odległego 16. miejsca awansował do pierwszej piątki klasyfikacji. Francuz nie dbał jednak o końcowy wynik tak bardzo jak o etapowe zwycięstwo na ikonicznym dla regionu podjeździe. Tu dochowana została niepisana tradycja i Słoweniec nie kontestował praw Francuza do etapowego zwycięstwa.

To był niesamowity dzień. Czegoś takiego jeszcze nie doświadczyłem. Przez cały dzień utrzymywałem spokój i pewność siebie. Nie zastanawiałem się zbytnio, jechałem jak czułem i to się opłaciło. Chcę zapamiętać jak wygrałem. Dziś liczyły się tylko nogi, a ja wygrałem. To czyni mniej bardzo szczęśliwym

– emocjonował się na mecie Gaudu.

Jeśli znalazłeś w artykule błąd lub literówkę prosimy, daj nam o tym znać zaznaczając błędny fragment tekstu i używając skrótu klawiszy Ctrl+Enter.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKłęby dymu zaniepokoiły mieszkańców
Następny artykułZmarł radny Mirosław Adamus