A A+ A++

Prawdę mówiąc, nie miałem pojęcia, czego się spodziewać po debiucie powieściowym Daniela Wyszogrodzkiego. Autor od lat zajmuje się różnymi dziedzinami twórczości z pogranicza literatury i muzyki. Napisał biografię Rolling Stonesów, tłumaczył piosenki Leonarda Cohena i Boba Dylana, ba, napisał i tekst do hitu Krzysztofa Krawczyka („Mój przyjacielu”). A także przetłumaczył niemal wszystkie topowe musicale – od „Gorączki sobotniej nocy” po „Mamma Mia”. Ale dopiero teraz, już po sześćdziesiątce, zdecydował się opublikować powieść. Późno, ale z przytupem: „Plac Leńskiego” ma ponad 500 stron.

Od razu wsiąkłem w tę książkę, nie tylko z literackich powodów. Tak jak autor dużo czasu spędzałem, wyglądając przez okno, za którym główną atrakcją była pętla autobusu linii 125, można nim było z Mokotowa dojechać aż na Nowe Miasto. Tak jak on sam nauczyłem się czytać, układając drewniane klocki z literkami. Jak Danek nie miałem kolegów, a czas spędzałem głównie z dorosłymi. I nawet w okolicach placu Leńskiego bywałem często – babcia mieszkała tuż obok.

Tyle że dla mojej babci Praga była naturalnym matecznikiem; dla dziadków Danka zaś miejscem zsyłki i symbolem życiowej katastrofy, końca ich świata. Byli ludźmi przedwojennymi, prawdziwymi patriotami, negującymi PRL-owską rzeczywistość. A Danek właśnie z nimi mieszkał, jego matka zmarła tak wcześnie, że chłopiec nawet jej nie pamiętał.

Ale wpajane – zwłaszcza przez apodyktyczną babcię – patriotyczne i moralne cnoty, z perspektywy dziecka były jałowe i nawet opresyjne. W praktyce bowiem oznaczały próby izolowania Danka od świata, w którym dorastał i który go bardzo interesował. To właśnie opowieść o oswajaniu świata przez dziecko. Oswajaniu szczególnie trudnym, bo Danek musiał go posklejać z trzech elementów, z których każdy był z pozostałymi na kursie kolizyjnym. Gdy wygrywa w szkole jakiś konkurs i dumny wraca do domu z nagrodą, zostaje zbesztany, bo ową nagrodą jest plakat z Leninem. Zaś realnym zagrożeniem dla Danka nie są wyklinani w domu komuniści, lecz gitowcy. To oni rządzą światem jego rówieśników i takich jak on chłopców z dobrych domów chętnie biorą na celownik.

No i jest jeszcze ojciec, doktor Wyszogrodzki. Pogardliwie traktowany przez eksteściów jako ten, który się „zapisał”, by robić karierę w służbie zdrowia. A wcześniej zabrał im córkę, której kult jest wpajany Dankowi niemal na siłę. Ojciec spędza z synem niedziele i rzeczywiście poszerza jego świat podczas wspólnych wakacji, ale na więcej niespecjalnie ma ochotę.

Dwa czynniki sprawiają, że debiut Wyszogrodzkiego świetnie się czyta. Pierwszy to niezwykła pamięć detalu, pozwalająca autorowi wiarygodnie rozbierać na czynniki pierwsze dziecięcą codzienność lat 60. A drugi – to bardzo umiejętne przyjęcie przez autora perspektywy dorastającego chłopca. Danek nie ocenia – owszem, czasem się dziwi, przede wszystkim jednak chce, by oswojony przez niego kawałek świata stawał się coraz większy.

A skądinąd po upadku PRL plac Leńskiego został przemianowany na plac Hallera. Dziadek Danka by się cieszył: był hallerczykiem.

Premiery 31/2021


Premiery 31/2021

Fot.: Materiał prasowy

Daniel Wyszogrodzki, Plac Leńskiego, Wyd. Marginesy

4/6

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPrey to coś czego potrzebowałem, ale o tym nie wiedziałem. Arcydzieło!
Następny artykułTrybik w maszynie zbrodni