A A+ A++

Małgorzata Kidawa-Błońska: Nie, bo cały czas powtarzam, że kandyduję na urząd prezydenta w wyborach, które będą przeprowadzone zgodnie z konstytucją i w czasie dla Polaków bezpiecznym. Nie będę narażała zdrowia i życia rodaków.

Wezwanie do bojkotu nie było przedwczesne? Pani na tym straciła, bo w zderzeniu z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem jest już w sondażach niemal remis.

– Możliwe, że za to zapłaciłam spadkiem sondażowym, ale nie mogę apelować do ludzi, żeby szli na wybory i narażali życie. Tak zwyczajnie, po ludzku, byłoby to nie w porządku. Tutaj nie było kalkulacji politycznej, tylko raczej poczucie odpowiedzialności. Słyszałam: „Pani marszałek, pani Małgosiu. Chciałabym głosować, ale się boję. Te wybory nie mogą się odbyć”. Trzeba uszanować to, o czym mówią Polacy.

Skoro w poczuciu odpowiedzialności nie może wezwać pani ludzi, żeby poszli do urn, wezwie ich pani, żeby w akcie obywatelskiego nieposłuszeństwa nie oddawali kart do głosowania korespondencyjnego, mimo groźby trzech lat więzienia?

– Kiedy będzie to zagrażać Polakom, na pewno o to zaapeluję. Ale wierzę, że wyborów korespondencyjnych nie będzie.

A jeśli będą, weźmie pani w nich udział?

– Na pewno w farsie nie wystąpię. Wybór nie może być obciążony łamaniem prawa. Tak się wyborów nie przeprowadza. Każdy obywatel powinien mieć szansę wzięcia w nich udziału i mieć poczucie, że te wybory są tajne, bezpośrednie i bezpieczne.

Czy pani wciąż gra o prezydenturę? Może na tym etapie chodzi o zaznaczenie symbolicznej obecności, o moralny sprzeciw wobec działań władzy i o to, żeby wybory nie odbyły się w maju?

– Gdybym nie wierzyła w zwycięstwo, tobym się wycofała. Wierzę, że Andrzej Duda przestanie być mieszkańcem pałacu prezydenckiego, ale kandydaci muszą mieć szansę prowadzenia kampanii wyborczej, a Polacy pewność, że głosowanie nie zagrozi ich zdrowiu. Skoro nie wychodzą z domu w innych ważnych sprawach, nie biorą udziału nawet w pogrzebach najbliższych, trudno ich zmuszać, by ryzykowali życie dla wyboru prezydenta.

To kiedy wybory powinny się odbyć?

– Późnym latem albo wczesną jesienią. Nawet specjaliści od epidemii mówią, że to powinien być czas spowolnienia zarazy. Nie trzeba zmieniać konstytucji ani robić różnych dziwnych rzeczy, które robi PiS. Wystarczy potwierdzić to, co już w tej chwili mamy, czyli stan klęski żywiołowej.

Proszę zwrócić uwagę, że cały czas mówimy o wyborach, które odwracają uwagę od tego, co się dzieje w Sejmie. Od tego, że rząd nie jest w stanie pomóc pracownikom ani pracodawcom, którzy na to czekają. Nie zajmujemy się tym, czym powinniśmy.

Jeżeli PiS doprowadzi jednak wybory do skutku, czy Koalicja Obywatelska uzna tak wybranego prezydenta?

– Wybory w takiej formule każdy może podważyć, bo w sposób oczywisty nie są zgodne ani z konstytucją, ani z prawem i nikt nie może sprawdzić, czy były przeprowadzone uczciwie. Nie wezmę udziału w takich wyborach. Nikt odpowiedzialny nie powinien.

Czy dwa pakiety antykryzysowe są wystarczające? Opozycja domaga się kolejnych.

– Mówiliśmy o 20 mld zł na ochronę zdrowia, bo system po prostu się zapada. Nie ma nawet regularnych testów dla pracowników służby zdrowia. Minister Szumowski uważa, że powinny być, ale ciągle ich nie ma.

Poza tym wszystkie firmy muszą dostać wsparcie. I duże, i małe, i jednoosobowe. To są przecież miejsca pracy. Popatrzmy, jak robią to Niemcy lub inne kraje. Dobra pomoc to taka, która przychodzi szybko i na prostych warunkach, a tego w polskich ustawach nie ma. Trzeba wypełniać masę papierów i pomoc przychodzi bardzo późno. Dlaczego matka 9-letnich bliźniaków nie może dostać zasiłku, przecież nie zostawi dzieci w domu. Żadna poprawka opozycji nie została przyjęta. Nasze propozycje wynikały z rozmów z różnymi środowiskami, szukającymi rozwiązań dla nich najprostszych. Bo jeżeli wirus ustanie, ale ludzie nie będą mieć pracy, to dochodzenie do normalności potrwa bardzo długo.

A może w budżecie nie ma pieniędzy, bo PiS rozdało je na różne socjalne podarunki, by kupić głosy wyborców?

– Parę tygodni temu słyszeliśmy o najlepszym budżecie ostatnich lat, a już się okazuje, że jest dziurawy. W każdym budżecie, kiedy się go znowelizuje, można jednak znaleźć pieniądze. W tym także, choć to jedna wielka fikcja. Trzeba szukać rzeczy, z których możemy zrezygnować. Poza tym są środki unijne, które możemy mądrze wykorzystać.

500+ i 13. emerytura powinny być utrzymane? 500+ to 23 mld zł rocznie.

– Nie wyobrażam sobie, by w tej chwili odebrać to świadczenie. Przecież niektórzy jego beneficjenci stracili pracę. Na pewno powinniśmy natychmiast zrezygnować z inwestycji, które i tak nie będą teraz realizowane. Niektóre instytucje mogą utrzymać się za skromniejsze pieniądze, np. IPN, który kosztuje 400 mln zł.

Ten kryzys jest trudnym wyzwaniem dla przywódców na całym świecie. Jaką notę w tych ostatnich tygodniach wystawi pani Andrzejowi Dudzie i co pani zrobiłaby na jego miejscu?

– Prezydentowi dałabym oczywiście notę niedostateczną, bo w tym trudnym czasie w ogóle się nie odnalazł. Kiedy mówiliśmy, że dzieją się rzeczy niepokojące, nie chciał spotykać się z opozycją. Straciliśmy kilka tygodni. Prezydent mógł spróbować stworzyć wspólny front do działania antykryzysowego, ale jeszcze w przededniu pandemii podpisał szybko ustawę o 2 mld zł na TVP. A teraz zniknął i nikt go już dawno nie widział.

Gdyby pani była prezydentem, co powiedziałaby pani w orędziu do Polaków?

– Że to jest bardzo trudny czas, ale kiedyś się skończy. Będziemy musieli trochę zmienić nasze przyzwyczajenia, trochę inaczej zacząć działać, ale wiara, że potrafimy sobie z tym dać radę, powinna być w nas wielka. Dałabym ludziom nadzieję, że wspólnie da się to zrobić. I zapewniłabym, że żadna Polka ani żaden Polak nie będą zostawieni sami sobie, że państwo postara się każdemu pomóc wrócić do normalnego życia.

Mówi się, że PiS nie chce wprowadzić stanu klęski żywiołowej i prze do wyborów, bo za kilka miesięcy kryzys po pandemii pozbawi go szans na zwycięstwo. Jeśli jednak wygra szybko, dopiero wtedy wprowadzi stan wyjątkowy i pozbawi nas kolejnych wolności obywatelskich.

– Właściwie już jesteśmy w trakcie zamachu stanu. Codziennie okazuje się, że PiS obchodzi prawo i konstytucję. Jestem przygotowana z jego strony na wszystkie czarne scenariusze, także na ten, że rządzący prą do tych wyborów, żeby potem całkowicie przejąć władzę we wszystkich instytucjach, a chciałam przypomnieć, że jeszcze samorządy są niezależne od prezesa Kaczyńskiego. Dlatego tak ważne jest, żeby te wybory odbyły się w sposób demokratyczny i żebyśmy mieli prezydenta, który będzie pilnował naszych praw. Bo jeżeli wybory staną się fikcją, to możemy powiedzieć, że już jest pozamiatane, że PiS przejęło władzę nad całym naszym krajem i nad naszym życiem.

Niektórzy politycy i komentatorzy żonglują teraz hasłem rządu jedności narodowej. Byłaby pani skłonna do współpracy z PiS?

– Niezależnie od sympatii do rządu, żaden prezydent nie powinien ulegać presji partyjnej i obiektywnie popierać te ustawy, które nie powodują łamania konstytucji i realnie rozwiązują problemy. Ale w rząd jedności narodowej z PiS nie wierzę, bo nie można tworzyć rządu z ludźmi, którzy oszukują, kłamią i manipulują. Ostatnie lata pokazały, że z nimi nie można na nic się umówić, bo zmieniają reguły gry i nie dotrzymują słowa. Z przedstawicielami PiS w Sejmie nie da się dojść do porozumienia, bo po prostu Jarosław Kaczyński na to nie pozwoli.

Bez Jarosława Gowina i jego 17 posłów Kaczyński traci większość w Sejmie, więc może opozycja powinna zacząć rozmawiać z Gowinem.

– Na razie wszystko wskazuje na to, że to prezes PiS ma większy wpływ na tych posłów niż Jarosław Gowin.

To pewnie 17 okrążeń za wcześnie, ale kogo widziałaby pani w roli szefa kancelarii, a kto byłby osobą numer 1, jeśli chodzi o sprawy zagraniczne?

– Może nawet o 20 okrążeń za wcześnie. Na pewno będą to osoby, które mniej są związane z polityką, a bardziej znane jako eksperci.

Ale może już pani wie, czy w razie wygranej będzie pani urzędować na Krakowskim Przedmieściu, jak Andrzej Duda, czy w Belwederze, jak Bronisław Komorowski?

– Bronisław Komorowski mieszkał w Belwederze, ale urzędował w pałacu prezydenckim. Rozdzielił dom od miejsca pracy. Też tak bym zrobiła. Najchętniej mieszkałabym w swoim własnym domu, ale zdaje się, że to jest niemożliwe.

Podpisałaby pani ustawę o całkowitym zakazie aborcji, bo zdaje się, że parlament będzie się wkrótce zajmował tym projektem?

– Nigdy nie podpiszę i nie zagłosuję za żadnym projektem, który będzie jeszcze bardziej restrykcyjny od tego, który w tej chwili obowiązuje.

Barbara Nowacka, pani koleżanka z Koalicji Obywatelskiej, proponuje, żeby aborcja była dozwolona do 12. tygodnia ciąży.

– Na razie nie ma takiego projektu. Jeśli kiedyś będzie taka ustawa, podpisałabym ją.

Czyli jest pani za liberalizacją aborcji?

– Nie jestem, ale nie można tworzyć takiego prawa, które ogranicza kobiecie decydowanie o swoim życiu.

Trwa nagonka na środowiska LGBT, samorządy uchwalają strefy wolne od LGBT. Czy pani nie żałuje, że będąc u władzy, Platforma nie uchwaliła ustawy o związkach partnerskich?

– Żałuję i mam nadzieję, że będzie taka ustawa, bo Polacy już dojrzeli do tego i zrozumieli, że to powinno mieć rozwiązania prawne. Szkoda, że tego nie zrobiliśmy, ale wtedy nie było większości dla takiej ustawy.

A gdyby trafiła do pani ustawa o małżeństwach jednopłciowych, to podpisałaby ją pani?

– Na razie bardzo bym chciała podpisać jako prezydent ustawę o związkach partnerskich. To pierwszy krok.

Następnym będą małżeństwa jednopłciowe?

– Na razie nie ma nawet możliwości, żeby taka ustawa pojawiła się w Sejmie.

Relacje państwo-Kościół w ostatnich latach nie wyglądają tak, jak powinny wyglądać w świeckim państwie. Część hierarchów bardzo chce wpływać na politykę. Jest pani za likwidacją Funduszu Kościelnego?

– To dwie oddzielne sprawy. W sprawie funduszu trzeba wiele rzeczy uporządkować. Natomiast to, że niektórzy ludzie Kościoła zachowują się w sposób niewłaściwy, nie zależy od ustaw i prawo niczego nie zmieni, dopóki ludzie nie będą zachowywali się przyzwoicie i przestrzegali konstytucji. Ona wyraźnie mówi, że państwo jest neutralne światopoglądowo.

A co z religią w szkołach?

– 70 proc. rodziców chce, żeby ich dzieci, szczególnie te młodsze, miały religię w szkole. Trzeba znaleźć takie rozwiązanie, żeby te lekcje rzeczywiście były lekcjami i gwarantowały pewien poziom. I że nie będą powodowały tego, że jedne dzieci traktowane są jako lepsze, a drugie jako gorsze. Ja jestem zwolenniczką lekcji religii w parafiach.

Gdyby wygrała pani wybory, zakończyłaby pani przysięgę prezydencką słowami: tak mi dopomóż Bóg?

– Jestem osobą wierzącą i tak bym powiedziała.

Mija 10. rocznica tragedii w Smoleńsku. W jakiej formie chciałaby pani oddać hołd ludziom, którzy tam zginęli? I czy uważa pani, że pomnik Lecha Kaczyńskiego na placu Piłsudskiego to jest dobry pomysł?

– Pomniki powinno się stawiać wspólnie, nie powinny społeczeństwa dzielić, a ten pomnik podzielił. I to jest największy grzech.

Drugą datą, która dzieli Polaków, jest 11 listopada i Marsz Niepodległości. Patronowałaby pani marszowi?

– 11 Listopada to piękne święto i jego istotą powinno być budowanie wspólnoty. Nie odbieram nikomu prawa do manifestowania, ale muszą być zachowane zasady. Marsze, które wykluczają część społeczeństwa albo są przeciwko części społeczeństwa, nie powinny mieć miejsca. Jakie to jest świętowanie? Jakie pokazywanie dumy Polaka?

Załóżmy, że wygrywa pani wybory – do której stolicy jedzie pani w pierwszej kolejności?

– Chciałabym złamać ten obyczaj i zaprosić przedstawicieli kilku krajów do Polski, żeby zobaczyli, że można z nami rozmawiać, Europa jest dla nas ważna i chcemy być poważnym partnerem tej wspólnoty.

Ale pierwsza wizyta jest symboliczna.

– Tak samo ważny jest wyjazd do Brukseli jak do Niemiec, Francji, albo do naszych sąsiadów ze wschodniej Europy.

Potrzebna nam jest silna Europa i dobra współpraca ze Stanami Zjednoczonymi. Chyba najwyższy czas, żeby nie mówić to albo to, tylko szukać jak największych obszarów, w których Polacy mogą współpracować, szukać rynków zbytu, miejsc do prowadzenia wspólnej polityki zagranicznej. Świat wymaga bardzo ścisłej współpracy. I im będzie tej współpracy więcej, tym dla nas lepiej.

Inaugurując kampanię, mówiła pani, że jednym z priorytetów jest przywrócenie Polsce właściwego miejsca w UE. Jak konkretnie to zrobić? Jak odzyskać głos w Unii?

– Przede wszystkim musimy rozwiązać problemy z praworządnością, żebyśmy znowu byli traktowani jak kraj stabilny i przewidywalny. Poza tym w ostatnich latach byliśmy głównie roszczeniowym recenzentem działań Unii, tzn. oczekiwaliśmy tylko, że będziemy z Unii brali, natomiast nie okazywaliśmy żadnej solidarności, żadnego wsparcia w drugą stronę. To wszystko można zrobić, tylko musimy mieć ludzi, którzy będą mieli swobodę wyrażania swoich poglądów i podejmowania działań. W tej chwili mam wrażenie, że cała polska dyplomacja jest zależna od Jarosława Kaczyńskiego.

Na biurko prezydenta wpływają wnioski neo-KRS o nominacje sędziowskie, czy pani by tych sędziów powoływała?

– Nie. To jest bardzo trudne zadanie, bo ze strony rządu i parlamentu nie będzie wsparcia, ale prezydent może rozpocząć proces powolnego dochodzenia do normalności. Pierwszą rzeczą byłoby przyjęcie ślubowania od sędziów Trybunału wybranych w 2015 roku zgodnie z konstytucją.

Czy jako prezydent zabiegałaby pani o zmianę ambasadorów w ważnych krajach europejskich, w tym pana Przyłębskiego w Berlinie? I czy z punktu widzenia Polski życzyłaby pani Ameryce reelekcji Donalda Trumpa, czy raczej zwycięstwa kandydata demokratów Joe Bidena?

– Słynęliśmy z dobrych dyplomatów, mieliśmy świetnych ambasadorów. Dlatego osoby, które reprezentują nasz kraj, muszą być godne największego zaufania. I wszyscy ci tzw. ambasadorowie nie powinni tej funkcji pełnić, bo przynoszą tak naprawdę wstyd naszemu krajowi. A ponieważ jestem demokratką, w amerykańskich wyborach trzymam kciuki za przedstawiciela demokratów.

Jeśli jednak wybory zostałyby przełożone, ma pani pewność, że pani formacja polityczna nadal będzie panią popierać?

– Oczywiście, że mam, jeżeli tylko wybory odbędą się w bezpiecznym dla Polaków terminie.

Co byłoby priorytetem pani prezydentury?

– Ten miesiąc sprawił, że patrzę na wiele rzeczy trochę inaczej, niż przedstawiłam w moim programie wyborczym, ale na pewno rozwiązanie problemów ochrony zdrowia ciągle będzie na pierwszym miejscu. I nie zrobi tego jedna partia, konieczne jest porozumienie ponad podziałami na wiele lat.

Czy pani hasło „prawdziwa prezydent, pewna przyszłość” będzie aktualne, kiedy koronawirus tak bardzo zrewidował pewność naszego jutra?

– Ludzie potrzebują wiedzieć, jak mają planować przyszłość, na co mogą liczyć i kto ich może wspierać. Ale ten miesiąc bardzo dużo zmienił, już nic nie będzie takie samo. Takiego egzaminu dawno nie zdawaliśmy, nie przypuszczałam, że dożyję czasów, kiedy będziemy musieli się z tym zmierzyć. W tak podzielonym społeczeństwie to bardzo trudny egzamin. Ale gdy obserwuję, jak Polacy odpowiedzialnie do niego podchodzą, to jest nadzieja, że potrafimy ponad podziałami zrobić coś wspólnie.

Bardzo dziękujemy i zapraszamy 22 kwietnia na debatę wszystkich kandydatów. Po raz kolejny ponawiamy też zaproszenie dla Andrzeja Dudy i mamy nadzieję, że w końcu prezydent odpowie. Skoro nie waha się wzywać Polaków, żeby zaryzykowali i wzięli udział w wyborach, to mamy nadzieję, że i on podejmie to, w sumie nie aż tak gigantyczne ryzyko i skorzysta z naszego zaproszenia. Zaproponowaliśmy Andrzejowi Dudzie aż osiem terminów, ale jeśli żaden z nich panu prezydentowi nie odpowiada, to dostosujemy się, żeby tylko mógł odpowiedzieć na pytania czytelników i dziennikarzy „Newsweeka”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDzień 28
Następny artykułKiedy wszystko cię wkurza