Przed narodzinami dziecka jego rodzice często fantazjują: „będzie miał twój charakter”, „chciałabym, żeby jak ja było uparte”. Z jednej strony wiemy, że przyjdzie na świat wyposażone w jakieś cechy, zdeterminowane biologicznie (co dla większości z nas mylnie oznacza niezmienialne), z drugiej od początku mamy pokusę programowania jego życia: „dopilnuję, żeby nie popełniło moich błędów”, „będzie miało dobre życie i pracę”. Jak zatem wygląda wpływ rodziców na zachowanie dziecka?
Konstelacje temperamentalne
Dziecko przychodzi na świat wyposażone w zestaw cech. Rodzi się „jakieś”. Najpierw rodzice dostrzegają cechy jego temperamentu. Alexander Thomas i Stella Chess, autorzy jednej z wielu teorii temperamentu, rozróżniali początkowo takie wymiary jak: aktywność motoryczna dziecka, regularność cyklów dobowych, reakcje na nowość i łatwość przystosowania, próg reagowania, nastrój, uwaga czy siła reakcji. Na podstawie tych kategorii i ich konfiguracji badacze wyróżnili trzy konstelacje temperamentalne. Temperament łatwy charakteryzuje pewna regularność zachowania, łatwość przystosowania, siła reakcji dziecka niewielka lub umiarkowana, przeważają u niego pozytywne emocje. Temperament trudny to brak regularności, wycofywanie się, trudność w przystosowaniu, duża siła reakcji i przewaga emocji negatywnych nad pozytywnymi. Temperament wolno rozgrzewający się opisuje dzieci, które reagują negatywnie na nowe bodźce, przystosowują się powoli i wykazują przewagę nastrojów negatywnych nad pozytywnymi.
Co ciekawe, badacze zaobserwowali również, że nie zachodzi bezpośrednia zależność pomiędzy tym, jaki dziecko ma temperament, a potencjalnymi trudnościami w zachowaniu. To skłoniło ich do wprowadzenia pojęcia „dobroć dopasowania”. Dobre dopasowanie zachodzi wtedy, gdy możliwości jednostki, jej temperament oraz inne cechy indywidualne są zgodne z oczekiwaniami i wymogami otoczenia (rodziców, nauczycieli, rówieśników). W badaniach autorów koncepcji tylko trwałe i duże rozbieżności powodowały nieprzystosowanie i zaburzały rozwój. Sposób, w jakim zachowanie i rozwój ulegały zaburzeniu, wynikał także z warunków środowiska.
Nasze dziecko to nie my
Badacz Jerome Kagan zwrócił uwagę na inne cechy temperamentu, takie jak nieśmiałość – lękliwość versus śmiałość – towarzyskość, które w niewielkim stopniu zmieniają się wraz z wiekiem. Przypuszczał, że to, czy dziecko zareaguje na nowe, nieoczekiwane wydarzenie uśmiechem, czy płaczem, może mieć podłoże biologiczne, genetyczne. W badaniach skupił się właśnie na tej charakterystyce i na jej podstawie wyodrębnił dwie kategorie: temperament zahamowany i niezahamowany. Kategorie te odnoszą się do pierwszych reakcji dziecka na zdarzenia (osoby, bodźce, sytuacje) nieznane.
W trakcie badania okazało się, że część dzieci z temperamentem zahamowanym (onieśmielone wobec nieznanego bodźca) wyzbywało się nieśmiałości, zanim poszło do przedszkola. Kluczową rolę w tym przypadku odgrywali rodzice, szczególnie matki, które pomagały im uporać się z nieśmiałością, wywierając łagodny nacisk, aby były bardziej otwarte. To właśnie była dobroć dopasowania. Opiekuńcza postawa rodziców i chronienie dziecka przed stresami nie wpływała dobrze na przełamanie trudności.
Są więc dzieci, które reagują wyraźnym pobudzeniem i rozdrażnieniem nawet na subtelne bodźce w ich otoczeniu, i takie, które bardzo łatwo adaptują się do zmian. Widząc te różnice, próbujemy szukać dla nich wyjaśnienia (jest taki jak ja/jest zupełnie inny niż ja). Zapominamy przy tym, że nasze dziecko to nie my, i choć odziedziczyło po nas pewną kombinację genów i chcemy je wyposażyć w umiejętności, które dla nas są ważne, to jednak jest osobną jednostką. Doświadcza nie tylko innego środowiska, innych zdarzeń, ale i wyposażone jest w unikatowy, zestaw cech, które w specyficzny sposób będą wchodziły w interakcje z jego najbliższym otoczeniem.
Pytanie stare jak świat
Pytanie o to, co decyduje o naszym zachowaniu – natura (geny) czy kultura (wychowanie) – wywodzi się z tradycji badań nad genetyką i sięga połowy XIX w. oraz obserwacji sir Francisa Galtona nad dziedziczeniem geniuszu. W genetyce zachowania jest ono rozumiane szeroko – odnosi się do złożonych zachowań społecznych, cech oraz procesów psychicznych i fizjologicznych. Każdy z nas ma trochę inny poziom danej cechy, dlatego mówi się o różnicach indywidualnych. Genetyka zachowania kładzie nacisk na poszukiwanie i określanie wielkości wpływu genetycznego na zachowanie. Czynniki środowiskowe mogą wpływać na ekspresję genów, a ujawniający się w genetycznie uwarunkowanych cechach genotyp człowieka wywiera wpływ na różne elementy środowiska.
Ostatnie badania pokazują, że biologia jest bardzo istotna w procesie kształtowania cech charakteru naszego dziecka. Środowisko natomiast może pomóc korzystać z tego wyposażenia jak z zasobów lub sprawić, że geny staną się balastem. Wpływ wychowania nie może być pominięty szczególnie wtedy, kiedy mamy do czynienia z takimi cechami zdeterminowanymi biologicznie, które plasują nasze dziecko na krańcach rozkładu danej cechy – a więc nasz syn czy córka ma czegoś bardzo dużo lub bardzo mało – inaczej niż większość populacji. Pamiętajmy też, że choć cechy naszego dziecka są dla niego unikatowe, nie bez powodu pojawiły się w całej puli zachowań uwarunkowanych genetycznie.
Co ciekawe, osoby, które znajdują się na środkowym wymiarze danej cechy, łatwiej adaptują się do środowiska. Nie tak łatwo jest je też zepsuć. Takie dzieci czy osoby dorosłe dobrze radzą sobie nawet z trudnymi wyzwaniami.
Ufność wobec rodzica to ufność wobec innych
W tropieniu dobrego dopasowania pomocne będą również badania z zakresu psychologii rozwojowej, pokazujące pewne zależności między zachowaniem, określonym etapem rozwojowym a cechami środowiska. Ciekawe wnioski płyną z badań nad przywiązaniem.
Na wyodrębnienie dwóch głównych stylów przywiązania: bezpiecznego i pozabezpiecznego pozwoliło badanie „obcej sytuacji” Mary Ainsworth. Styl pozabezpieczny można zaobserwować u dzieci w dwóch rodzajach reakcji: kiedy na stres czy napięcie reagują albo unikaniem relacji z opiekunem, albo mają trudności z uspokojeniem się, reagują złością w kontakcie z nim.
Ukształtowane w dzieciństwie relacje z rodzicami mogą wpływać na kontakty z ludźmi w kolejnych latach życia. Długo sądzono, że relacje lękowo-ambiwalentne powstają wtedy, gdy opiekun jest nieprzewidywalny wobec dziecka – w niektórych sytuacjach reaguje z uwagą i adekwatnie do potrzeb dziecka, w innych swoje dziecko ignoruje, jest obojętny, zimny. Późniejsze badania wykazały jednak, że relacja lękowo-ambiwalentna tworzy się głównie wtedy, gdy rodzic jest bardzo skoncentrowany na dziecku (tzw. rodzic helikopterowy), nie potrafi zapomnieć o jego obecności. Taki rodzic wszystko podporządkowuje potrzebom dziecka – jest stale dostępny. Rodzice ci są przekonani, że to daje poczucie bezpieczeństwa i buduje zaufanie. Tymczasem zaufanie budują sytuacje wyjątkowe, a nie codzienne i rutynowe. Ufa się więc rodzicowi, który w tej wyjątkowej sytuacji będzie potrafił adekwatnie zareagować. Ufność wobec rodzica natomiast przekłada się na ufność wobec innych ludzi.
Dzieci, które mają zaufanie do innych oraz same wykazują się odpowiedzialnością za dane słowo, są jednocześnie bardziej zaangażowane w zadania szkolne i pracują z większą radością i satysfakcją. W przyszłości będzie się to przekładać na poziom zaufania społecznego osób dorosłych do instytucji społecznych, przestrzeganie i kontrolowanie norm oraz zaufanie wobec obcych.
Kiedy dziecko staje się narcyzem
Teoria społecznego uczenia się przewiduje, że narcyzm pojawia się wówczas, gdy rodzice przeceniają swoje dziecko. Koncepcje psychoanalityczne natomiast przewidują, że narcyzm wynika raczej z braku rodzicielskiego ciepła i troski. Jedno z pierwszych długofalowych badań dotyczących powstawania narcyzmu u dzieci wykonali Eddie Brummelman i jego współpracownicy w 2015 r. Uczestnikami było ponad 500 dzieci w wieku 7-12 lat, czyli w wieku, kiedy różnice w zakresie narcyzmu zaczynają się ujawniać. Mierzono poziom narcyzmu u dzieci, ich samoocenę oraz praktyki rodzicielskie, w szczególności gloryfikowanie własnego dziecka oraz bliskość i ciepło emocjonalne. Wyniki są jednoznaczne. Jeśli rodzice przekonani są o tym, że ich dziecku należy się wyjątkowe traktowanie, jest nieprzeciętnie zdolne, uprzejme, o szczególnie dobrym sercu – wtedy rozwija się narcyzm.
A kiedy ma o sobie po prostu dobre zdanie
Chłód emocjonalny również ma znaczenie, tyle że dla rozwoju samooceny. Gdy dziecko jest szanowane, traktowane ciepło i poważnie, wpływa to na wysoki poziom samooceny. Ciepło przekłada się zatem na poczucie akceptacji, bycie cząstką społeczności, a to z kolei stanowi czynnik ochronny w sytuacjach trudnych i stanach depresyjnych. Wysoka samoocena wiąże się z przekonaniem, że choć jestem przeciętny, podobny do innych, to tak jak ludzie w ogóle jestem bardzo wartościowy.
Dwie badaczki – Kyla Haimovitz i Carol Dweck (Haimovitz & Dweck, 2016) wykazały, jak stosunek rodziców do niepowodzeń ich dzieci wpływa na sposób myślenia tychże o własnej inteligencji i zdolnościach. Dla niektórych rodziców porażki dzieci są równie cenne jak zwycięstwa. W sytuacji niepowodzenia mówią: „To świetna okazja, by nauczyć się tego jeszcze raz, lepiej”. Podczas gdy inni rodzice mówią: „Martwię się, że ci nie poszło na teście z fizyki, ale w końcu nie można być dobrym we wszystkim. Ale może pokaż innym, że jesteś dobra z historii”. Traktują porażkę jako oznakę słabości, szkodę, która wymaga współczucia i jednocześnie świadczy o nie najlepszym poziomie ukrytych, względnie stałych zdolności w danym obszarze.
Dzieci szybko przyswajają reakcje dorosłych w sytuacji porażki i tworzą na ich podstawie ogólną wizję swoich zdolności. Te, których rodzice/nauczyciele widzą porażkę jako zagrożenie, traktują swoją inteligencję jako stały ukryty byt, który gdzieś z wewnątrz determinuje ich zachowania. Uczą się, jak unikać sytuacji, w której mogłyby ponieść porażkę i tym samym pokazać innym, że rozumu mają mało. Nie lubią przyznawać się do błędów czy niezrozumienia.
Dzieci, których rodzice traktują niepowodzenia jako ciekawe sytuacje wymagające takiej samej refleksji jak zwycięstwa, traktują swoją inteligencję jako umiejętność, która rozwija się, gdy jest się wytrwałym. Takie dzieci doceniają konstruktywną krytykę, decydują się na trudniejsze zadania. Wiedzą, że warto działać. Jedną z ważnych przyczyn ich późniejszych sukcesów jest to, że ktoś systematycznie powtarzał im w chwili smutku: „Zawszę będę w Ciebie wierzyć, a teraz naucz się radzić sobie z porażką”.
Moje dziecko – kim jest ten człowiek
Każde dziecko jest inne. Początkowo rodzice tak ciekawi swoich dzieci są gotowi je obserwować i dopasować się do potrzeb dziecka. Z czasem zapominają, jak ta zdolność obserwowania jest ważna. A warto opisywać młodego człowieka bez stałego odwoływania do specyficznego kontekstu swojej rodziny (np. tak jak ja nie lubi głośnej muzyki; zupełnie inaczej niż ja nie potrzebuje innych dzieci do zabawy). Ważne, aby rodzice stale poszukiwali odpowiedzi na pytanie, kim jest ten człowiek, co lubi, a czego nie, co jest jego mocną stroną, czego się boi, a co jemu (a nie mnie w kontakcie z nim) sprawia prawdziwą przyjemność? Co sprawia, że odczuwa zakłopotanie, a kiedy jest z siebie dumne? Taka bezstronna obserwacja, trochę jak rejestracja kamerą, może ułatwić znalezienie metody, która najlepiej pomoże rozwijać się mojemu dziecku w jego (określonym tu i teraz) momencie rozwojowym.
dr Magdalena Śniegulska − psycholog dziecięcy w Szkole Edukacji Polsko Amerykańskiej Fundacji Wolności i Uniwersytetu Warszawskiego oraz Uniwersytetu SWPS, zajmuje się psychologią rozwojową dzieci i młodzieży, zaburzeniami zachowania i interwencją kryzysową.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS