O mały, drewniany most na Świdrze przy starym młynie na Tarachowiźnie od lat dbała cała wieś. – Korzystali z niego okoliczni rolnicy, mieszkańcy, rowerzyści i turyści. Nasze krowy też tędy przechodziły na drugi brzeg rzeki, bo tam mamy kilka hektarów łąk, na których pasły się przez całe lato. Jednak rzeka podmyła most i przeprawy już nie ma – mówi pan Olek, jeden z gospodarzy ze wsi Siwianka w gm. Kołbiel
AGNIESZKA JASKULSKA
Stary, drewniany most z jazem, który znajdował się w dolinie rzeki Świder przy ruinach młyna wodnego z XIX wieku na Tarachowiźnie w Siwiance, od wielu dekad służył okolicznym mieszkańcom (kiedyś poza młynem wodnym funkcjonowała także hodowla pstrąga). Tereny te leżą w otulinie Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. – Cała wieś dbała o ten most i często go naprawiała. W 2019 r. mieszkańcy położyli solidne, drewniane deski, aby przeprawa służyła przez kolejne lata – mówi mieszkanka Siwianki, którą w ubiegłym tygodniu spotkaliśmy na miejscu. Kobieta tłumaczy, że to był dobry skrót m.in. dla rolników, którzy po drugiej stronie rzeki mają łąki, a także dla dzieci i młodzieży. – Przez most było bliżej na przystanek autobusowy, do szkoły czy pracy. Tędy jeździło mnóstwo rowerzystów i spacerowało wielu turystów, a latem zawsze jest tu dużo plażowiczów – wyjaśnia mieszkanka Siwianki.
Kilka miesięcy temu rzeka podmyła stary most, który mocno się przechylił, zagrażając bezpieczeństwu. – Most na Tarachowiźnie służył mieszkańcom bardzo długo, ale niestety był już stary i woda podmyła przyczółki przeprawy. Oznaczyliśmy i zagrodziliśmy most, aby nikt tamtędy nie przechodził, ale niestety choć most w każdej chwili mógł się zawalić, wiele osób nim przechodziło. Dlatego musieliśmy zdemontować przeprawę – mówi w rozmowie z „Linią” Adam Budyta, wójt gm. Kołbiel.
Brak mostu to dla wielu osób, m.in. rolników, duży problem. – Teraz trzeba jechać okrężną drogą i nadrabiać kilka kilometrów, aby dotrzeć na łąki po drugiej stronie rzeki – tłumaczy inny mieszkaniec Siwianki, z którym rozmawialiśmy. Natomiast pani Karolina, która skontaktowała się w tej sprawie z redakcją „Linii”, podkreśla, że w najtrudniejszej sytuacji jest rodzina pana Olka, która zajmuje się hodowlą krów mlecznych. – Od lat pan Olek wraz z synem przeganiali krowy na pastwiska po drugiej stronie rzeki, gdzie mają kilka hektarów łąk. Ten most bardzo ułatwiał im życie. Zresztą pan Olek wraz z synem już nie raz pomagali w naprawie tej przeprawy na rzece. Podobnie jak sołtys wsi – podkreśla pani Karolina.
Okoliczni mieszkańcy, a także rodzina pana Olka, tłumaczą, że most na Tarachowiźnie jest bardzo potrzebny i liczą na to, że uda się go odbudować. Tym bardziej, że w sprawę zaangażowali się poseł Dariusz Olszewski, posłanka Anita Czerwińska i wójt Kołbieli. – Złożyliśmy wniosek o bezzwrotne dofinansowanie z rządowego programu „Polski Ład” na budowę nowego pieszego mostu wraz z drogą – podkreśla wójt Adam Budyta.
Władze gm. Kołbiel starają się o dofinansowanie z rządowego programu w wysokości ok. 5,5 mln zł. Nie wiadomo jednak, kiedy uda się odbudować most na Tarachowiźnie. – Na razie będziemy wypasać krowy na łąkach, które mamy bliżej domu, ale przez brak mostu trzeba będzie też jeździć dookoła, aby skosić trawy po drugiej stronie rzeki. Mleko od naszych krów dostarczaliśmy do mleczarni w Garwolinie – mówi rodzina pana Olka. – Przez rok czy półtora roku jakoś sobie poradzimy, ale jeśli to będzie trwało dłużej, nie wiadomo, czy nadal będziemy mieli krowy… – dodaje.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS