Piątkowy mecz miał dać odpowiedź, czy doniesienia o kryzysie Wisły są przesadzone. Jej trener Peter Hyballa kilka dni temu, po porażce z Podbeskidziem Bielsko-Biała, wypalił, że jego piłkarze zagrali jak oldboje. Potem jednak trochę narzekał na zbyt surowe oceny dziennikarzy. Przed kamerą Canal+ stwierdził, że gra jego drużyny w poprzedniej kolejce to nie był “dramat”, bo “dramat to jest to, co przeżywają uchodźcy”.
Dyskusja na temat językowych wygibasów tym razem może nie będzie konieczna – nie, piłkarze Hyballi nie zagrali dramatycznie źle. Nie zagrali też jak oldboje.
Tyle że na wyszukane pochwały także nie zasłużyli, popełnianych błędów powinni się wstydzić, np. kiedy goście z Częstochowy biegli do kontrataku, kibice Wisły zaczynali się pewnie zastanawiać, co jest większe: długi klubu czy dziury w obronie. Raków momentami miał o dużo za dużo miejsca, a piłka już po pięciu minutach wpadła do bramki gospodarzy. Wtedy jednak sędzia odgwizdał spalonego. Później krakowianie już nie mieli tyle szczęścia.
Wisła Kraków – Raków Częstochowa Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
Sami nie potrafili sobie pomóc, choć zbudowali kilka akcji, na których można było zawiesić oko. Od pierwszej minuty po boisku biegał 17-letni Piotr Starzyński i w pierwszej połowie był bliski gola, kiedy piłka po jego efektownym strzale odbiła się od poprzeczki.
Jedyna bramka dla Wisły padła, kiedy Stefan Savić oszukał w polu karnym Zorana Arsenicia. Zagubiony Chorwat sfaulował przebiegłego Austriaka, a chwilę później Czech Michal Frydrych zdobył gola po strzale z 11 metrów.
Innych goli nie było, m.in. dlatego że w kadrze Wisły nie ma skutecznego zastępcy Felicia Brown Forbesa. Kostarykanin nie mógł grać ze względu na zapisy w umowie między Wisłą a Rakowem. W ataku biegał Żan Medved, ale nadal nie wiadomo, co zobaczyli w nim działacze, ściągając go do Krakowa. W ostatniej akcji pierwszej połowy Słoweniec był w sytuacji sam na sam, miał tyle czasu, że mógł sobie z bramkarzem uciąć pogawędkę, a strzelił mizernie.
Im bliżej było końca, tym w wiślakach było więcej frustracji. Urosz Radaković i Maciej Sadlok prawie skoczyli sobie do gardeł, bramkarz Mateusz Lis musiał ich rozdzielić.
Na ostatnie minuty na boisko weszli Jakub Błaszczykowski i Aleksander Buksa, ale nie pomogli. Słowo “dramat” może nie pasuje, ale “kryzys” robi się adekwatne do sytuacji.
Wisła Kraków – Raków Częstochowa 1:2 (1:1)
Bramki: Frydrych (39., k.) – Tijanić (33.), Cebula (63.).
Wisła: Lis – Burliga Ż (76. Błaszczykowski), Radaković, Frydrych Ż, Sadlok (83. Kone Ż) – Starzyński (83. Gruszkowski), Kuveljić Ż, Żukow Ż (76. Boguski), Savić, Yeboah – Medved (83. Buksa).
Raków: Holec – Piątkowski, Arsenić, Jach Ż (74. Niewulis) – Tudor (84. Mikołajewski), Sapała, Poletanović (46. Lederman Ż), Tijanić, Cebula (67. Szelągowski), Kun – Arak (67. Gutkovskis).
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS