Szef powszechnego punktu szczepień w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi dr Michał Matyjaszczyk uważa, że warto wprowadzić pewne ograniczenia dla osób niezaszczepionych. Jak tłumaczy, mogłoby to skłonić ich do zmiany decyzji.
Dr Matyjaszczyk obserwuje na co dzień, jak zmniejsza się liczba zgłaszających się do punków szczepień. – Zwróćmy uwagę na to, że jeżeli osoby zaszczepione chorują, to są dwu-, trzydniowe infekcje niepowikłane, które nie wymagają hospitalizacji i nie zagrażają życiu – wyjaśnia dr Matyjaszczyk. – Wydaje mi się, że podstawą jest tutaj to, żebyśmy tę epidemie przeżyli, i aby jak najmniej z nas zachorowało; a nie to, żeby udowadniać, iż ktoś, kto jest zaszczepiony, też może zachorować – otóż może, tylko prawdopodobieństwo przejścia ciężkiego jest znikome – dodaje.
Jedynym sposobem na zakończenie pandemii jest uzyskanie odporności zbiorowej. – Myślę, że rząd dał wszystko co mógł dać jako marchewkę, trzeba zacząć używać kija. Czyli po prostu nie wpuszczać ludzi niezaszczepionych tam, gdzie są duże skupiska. To co w tej chwili się dzieje w Izraelu, który się otworzył, ponieważ wydawało się, że jest wyszczepiony i odnotowuje się tam wzrost zachorowań o 400 – 500 proc. w porównaniu do tego, co było w czerwcu; to co się dzieje we Włoszech i w Wielkiej Brytanii, nas też czeka – ostrzega dr Matyjaszczyk.
Podaje też przykłady z ostatnich dni: na 90 miejsc, do szczepienia zgłosiło się zaledwie 16 osób.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS