„Są takie dni w Twoim życiu, Choć jesteś przecież wciąż młody, że dość masz świata i ludzi. Wrzuć wtedy kamyk do wody. Choć nie ma serca i duszy, powierz mu swe tajemnice. A potem wrzuć go do wody, Zwyczajny kamyk z ulicy. Powierz mu: Zwykłe dni, kilka ważnych dat, srebrne sny, śmiech i łzy, swój wyśniony świat. Powierz mu: Serca rytm w zakochaną noc oczu blask, pierwszy raz wina cierpką moc. Kamyk zatrzyma na wieki zaklęte w kamienną ciszę Twe tajemnice, marzenia. Nikt jego głosu nie słyszy. Mówią – milczy jak kamień – powierz mu swe tajemnice. Milczący, wieczny powiernik, zwyczajny kamyk z ulicy. Spójrz, ile w rzeki nurcie leży milczących kamieni – A każdy jest wieczną prawdą. Nawet czas go nie zmieni…” – to fragment tekstu piosenki „Wrzuć kamyk do wody”, oczywiście autorstwa Wojtka Stachurskiego.
Żegnamy Wojtka Stachurskiego, przez jednych zwanego Wojtkiem, panem Wojtkiem, Ojcem, Grubym – sam tak często o Nim mówiłem, zupełnie nie wiem dlaczego… Znaliśmy się od zawsze. Jeździliśmy wspólnie na kolonie, obozy, razem z Jackiem, młodszym bratem (nasze mamy pracowały w tej samej firmie), potem studiowaliśmy ten sam kierunek, choć w różnych latach, spotykaliśmy się na nartach w Bukowinie, działaliśmy w studenckim ruchu kulturalnym, potem na zawodowych estradach, bywał częstym gościem moich audycji w Radiu Kielce… I co, dziś mam Go żegnać, na zawsze? Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś, gdzieś tam, w innym, lepszym świecie, bezcovidowym, spotkamy się…
Dziesięć lat temu Wojtek wygrał walkę z inną ciężką chorobą, która sprawiła, że nigdy nie był już taki sprawny fizycznie, jak wcześniej, ale – co przyznają Jego najbliżsi – te 10 lat, jakie minęły od tamtej choroby, to czas zintensyfikowanej pracy. Michał [syn Wojciecha Stachurskiego] twierdzi nawet, że więcej zrobił niż przez te wcześniejsze lata… Czuł, że ma mało czasu, że musi zdążyć jeszcze z tym projektem, z tym pomysłem. Bał się, że nie zdąży? Być może…
Przygotowując się do tego ostatniego spotkania z Wojtkiem, pytałem rodzinę, znajomych, jak by określili Wojtka jednym słowem. Oto, co usłyszałem najczęściej: człowiek z sercem na dłoni, wybuchowy, szczery, buntowniczy, niezależny, niekonwencjonalny, pedantyczny.
Gros Jego zawodowego życia to praca z dziećmi i dla dzieci. Był dla nich jak ojciec, wymagający ojciec, czasem surowy ojciec. Dobrze to wiedzą na przykład dorosłe dziś Iskierki.
Ma w swoim dorobku trzy złote płyty, jedną platynową, programy dla Polsatu, TV 4, Telewizji Kablowej Kielce, Radia „Tak”. Stworzył kilka dużych form muzycznych: „Suitę świętokrzyską – Wrota czasu” część I i II, „Pieśń o Katyniu”, napisał teksty i muzykę do około 500 utworów, które znalazły się na ponad 100 wydawnictwach fonograficznych. Kilka z nich funkcjonuje jako hymny szkół na terenie całego kraju. Jego piosenki osiągają na YouTube 50 milionów wyświetleń.
Kasa nie była dla Niego najważniejsza, ot choćby dla Radia Free zrobił (do spóły z Michałem) – nomen omen za free – cykl muzyczny „Kolacja Mistrzów”. Podobnie było w Radiu Plus. Prezentował zespoły i nagrania z gatunku progresywnego rocka, dziś już klasyki. Bo choć grał country, to był znawcą rocka.
I coś Wam powiem: Wojtek jest cały czas z nami. Kiedy wczoraj wieczorem szkicowałem sobie to pożegnanie, miałem włączone radio i nagle słyszę dźwięki utworu, jednego z Jego ulubionych, cenionego przeze mnie zresztą też: „Starless” King Crimson. To nie mógł być przypadek.
„Choć zachód słońca, blask dnia atakują moje oczy, to wewnątrz widzę jedynie bezgwiezdną i biblijną czerń”.
Wojtek Stachurski był wielokrotnie nagradzany i wyróżniany, że wymienię Nagrodę Miasta Kielce, Świętokrzyską Nagrodę Kultury, kilka razy Jego udziałem była Nagroda Prezydenta Miasta Kielce, wojewody i marszałka województwa. Od wtorku, gdy Wojtek przegrał tę nierówną walkę, rodzina odebrała wiele telefonów z całej Polski. Kondolencje napływały z całego świata.
Będzie nam Go brakować, nie tylko jako twórcy, organizatora, ale przede wszystkim jako człowieka, kolegi. Dziś już tęsknią za Nim: żona Małgosia, synowie Maciek i Michał, dla którego był Tatuchem, brat Jacek, ukochane wnusie: Aneczka i Basia, synowa Iwona, bratowa Mirka. I my wszyscy…
Żegnaj, albo lepiej – do zobaczenia.
Krzysztof Irski
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS