Dopiero w około 36 godzin po wypadku lekarze zrozumieli, że tym, z czym zmagały się organizmy strażaków, z pewnością nie było zatrucie gazem. Wasilij Ignatienko znalazł się w jednej z pierwszych grup pacjentów, którzy zostali przetransportowani na oddział radiologiczny szpitala klinicznego w Moskwie. Nikt jednak nie pofatygował się, aby zawczasu poinformować o tym jego żonę. Gdy Ludmiła wróciła do szpitala z mlekiem dla Wasi, dowiedziała się, że właśnie został zabrany. Kobieta nie miała wątpliwości, że musi czym prędzej podążyć w ślad za mężem. Jednak nawet udając się w drogę do stolicy Związku Radzieckiego wciąż wierzyła w wersję o zatruciu gazem.
Oryginalne źródło: ZOBACZ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS