A A+ A++

Rośnie prywatny import używanych aut. Według Instytutu Samar w sierpniu – będącym 14. z rzędu miesiącu wzrostu – sprowadzono do Polski z zagranicy ponad 78,7 tys. samochodów osobowych i dostawczych, o 9,3 proc. więcej niż przed rokiem. Prognoza Samaru zakłada, że w tym roku liczba wwiezionych do kraju używanych samochodów sięgnie 940–960 tys. To najwięcej w porównaniu z okresem sprzed pandemii.

Jak podaje Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego, przeszło połowa sprowadzanych samochodów osobowych ma ponad dziesięć lat. Od stycznia do sierpnia zarejestrowano ich ponad 329,3 tys., czyli prawie 56 proc. całego importu. Udział aut do czterech lat jedynie zbliżył się do jednej dziesiątej. A ponieważ park samochodów na polskich drogach zasilany jest przede wszystkim prywatnym importem, jest on w dużej części stary i wyeksploatowany. Potwierdza to Carfax Europe, firma zajmująca się zbieraniem i udostępnianiem danych o samochodach: z około 23 mln aut, które widnieją w bazie jej polskich klientów, 59 proc. zostało sprowadzonych z zagranicy.

Za dużo starych, za mało nowych

To właśnie prywatny import sprawia, że Polska na tle pozostałych krajów UE wyróżnia się starymi samochodami. Z danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów ACEA wynika, że średnia wieku samochodów osobowych w Polsce to 15 lat. Starszy park ma niewiele krajów UE: Estonia, Litwa, Czechy i Grecja. ACEA oszacowała także jego skalę: na koniec 2022 r. na tysiąc mieszkańców Polski przypadało 819 aut, podczas gdy średnia w UE to 659, a w Niemczech, największym rynku motoryzacyjnym Europy – 637. Jednak te dane – w każdym razie w przypadku Polski – prawdopodobnie obejmują także „martwe dusze”, czyli samochody jeszcze figurujące w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, ale już nieużywane. Mimo to skala polskiej motoryzacji ujęta w taki sposób może wydawać się imponująca.

Czytaj więcej

Jest inaczej, gdy weźmiemy pod uwagę wyłącznie samochody nowe. Na przykład w Luksemburgu na 1 tys. mieszkańców przypadały w ub. roku 74 nowe samochody osobowe (najwięcej), w Niemczech 34, średnio w UE 24, a w Polsce zaledwie 13, mniej niż np. w Chorwacji, na Cyprze, Słowacji i Czechach. Największym problemem jest stan techniczny sprowadzanych pojazdów. Według autoDNA aż 70–80 proc. samochodów przywożonych jest do Polski z cofniętym przebiegiem, a 70 proc. kupujących używane auta z zagranicy było przy transakcji manipulowanych przez sprzedającego. Wygenerowane w ubiegłym roku raporty autoDNA wykazały szkody w samochodach wartych łącznie blisko 3 mld zł. Przy rosnącym imporcie używanych samochodów ryzyko natrafienia na egzemplarz z zatajonymi wypadkami czy kolizjami będzie poważne.

Przeszło połowa używanych samochodów z zagranicy sprowadzana jest do Polski z Niemiec, gdzie wyraźnie wzrosła ich dostępność. W pierwszych siedmiu miesiącach tego roku ich liczba zwiększyła się w ujęciu rocznym o jedną czwartą, do prawie 295 tys. Na drugim miejscu znalazła się Francja (59,3 tys.), a za nią Belgia (42,1 tys.). Fenomenem jest natomiast wzrost popularności samochodów z rynku amerykańskiego: w lipcu był on już czwartym w rankingu najważniejszych źródeł zaopatrzenia prywatnych polskich importerów, z bardzo wysokim, przeszło 64-procentowym wzrostem (30,6 tys. sprowadzonych w tym roku aut). Tymczasem te samochody mogą stanowić największe ryzyko.

Płynie powypadkowa fala z USA

Jak wynika z danych firmy carVertical dostarczającej informacji o historii pojazdów, ponad 95 proc. używanych samochodów sprowadzonych w 2024 r. do Polski z USA jest po wypadku lub kolizji. – Niezależnie od tego, czy analizujemy proceder cofania liczników, czy ukryte szkody powypadkowe, auta z USA mają sporo adnotacji w raportach. W okresie od stycznia do sierpnia 2024 r. aż 95 na 100 aut sprowadzonych do Polski z rynku amerykańskiego ma adnotacje o jakichś uszkodzeniach w przeszłości – mówi Matas Buzelis, ekspert motoryzacyjny w carVertical.

Samochody używane z USA są jednak coraz popularniejsze ze względu na taniejącego dolara, ale przede wszystkim z uwagi na niższe ceny w porównaniu z autami sprowadzanymi z Europy (dzięki różnicom w podatkach czy centralizacji sprzedaży), a także młodszy wiek i mniejsze przebiegi. Jak podaje carVertical, w tym roku średnia wieku dla sprowadzanych aut amerykańskich to dziewięć lat, podczas gdy auta z Niemiec są średnio o trzy lata starsze, podobnie jak te z Belgii. Z kolei gdy średni przebieg samochodu z USA wynosi 121 tys. km, to auta niemieckiego już 195 tys. km, a przebieg samochodu z Włoch, Holandii i Belgii przekracza już 200 tys. km. Jednak w samochodach amerykańskich jest największy odsetek aut z cofniętym licznikiem – 13 proc., gdy w niemieckich ten udział ma być o połowę mniejszy. Za to w tych drugich średnia wartość cofnięcia licznika jest niemal dwa razy większa – o prawie 87 tys. km. Zdaniem ekspertów Polska jest jednym z tych europejskich rynków, na który trafia zdecydowana większość samochodów uszkodzonych. – Są inne kraje, jak Litwa czy Gruzja, które podobnie odczuwają negatywne skutki tego złego importu, ale to Polska jest nim wyjątkowo mocno dotknięta – powiedział „Rzeczpospolitej” Marcel Rotzoll, rzecznik Carfax.

Czytaj więcej

Czerwony znak "X" wyświetlony nad jezdnią oznacza zakaz kontynuowania jazdy tym pasem ruchu

Tymczasem gdy import w Polsce rośnie, w krajach sąsiadujących z nami, których mieszkańcy także sprowadzają używane auta – zwłaszcza z Niemiec – maleje. Przykładowo w Czechach w 2023 r. import używanych samochodów zmalał do 153,9 tys. ze 161,5 tys. rok wcześniej., który okazał się znacznie słabszy od roku 2021, w którym Czesi sprowadzili prawie 185,7 tys. aut z zagranicy. Ten rok będzie znowu słabszy: po ośmiu miesiącach liczba sprowadzanych aut nie przekroczyła 96 tys., co w ujęciu rok do roku oznacza spadek o ponad 11 proc. Również wtórny rynek słowacki nie ma takiej dynamiki jak polski. Rok 2022 okazał się najsłabszy od pandemii, w ubiegłym roku liczba sprowadzanych aut wzrosła o niespełna tysiąc sztuk do 61,8 tys. Po ośmiu miesiącach 2024 r. import to niespełna 42 tys. aut. Na polskim rynku wtórnym najpopularniejszym sposobem zakupu samochodu jest transakcja z jego prywatnym właścicielem. Atutem takiej formy jest cena, bo z reguły samochody używane sprzedawane prywatnie są tańsze niż te sprzedawane przez dilerów. Ale minusem jest zwiększone ryzyko dla kupującego, ponieważ prywatni sprzedawcy nie podlegają takim zobowiązaniom jak firmy. Bezpieczniejsze jest kupowanie używanego samochodu od wyspecjalizowanego dilera. Skupowane przez niego auta przechodzą dokładną weryfikację: sprawdzanych jest ponad 100 parametrów, wykonywane są jazdy próbne.

Krajowe pochodzenie zmniejsza ryzyko

By ograniczyć ryzyko na rynku wtórnym, warto kupować auta młode wiekiem, najlepiej liczące dwa–cztery lata, pochodzenia krajowego. Takie rozwiązanie ma szereg plusów: niższą cenę od nowego samochodu przy porównywalnym komforcie pojazdu, nierzadko pewien okres trwającej jeszcze gwarancji producenta, a także – w przypadku specjalnych programów dużych sieci sprzedaży – interesujących warunków finansowania. Co istotne, w przypadku młodych samochodów znacznie łatwiej o sprawdzony stan techniczny oraz udokumentowane pochodzenie. Niestety, dokumentacja może być fałszowana, zwłaszcza w przypadku samochodów z zagranicy. Okazywane przez handlarzy książki serwisowe to często falsyfikaty. W rezultacie szczególnie ważna okazuje się możliwość weryfikacji historii auta w profesjonalnej bazie danych. Eksperci namawiają do sprawdzania historii samochodu, np. poprzez numer VIN. Na jego podstawie wyspecjalizowane firmy udostępniają raport pozwalający sprawdzić m.in. przebieg auta, jego chronologiczną historię, informacje o szkodach i kolizjach, zgłoszonych akcjach serwisowych oraz czy auto nie figuruje w bazie pojazdów poszukiwanych. Taki raport pozwala zweryfikować prawdomówność sprzedawcy i stanowi nieodzowny element obok tak popularnych praktyk, jak oględziny kupowanego samochodu z mechanikiem czy jego przegląd techniczny w ASO.

Opinia Partnera cyklu: Aures Holdings

Od kilkunastu miesięcy mamy do czynienia z niepokojącym wzrostem importu do Polski starych samochodów o niskiej jakości. Jako prezes AURES Holdings, największego dilera samochodów używanych w Europie Środkowej, chcę zwrócić uwagę na potencjalne konsekwencje dla polskich konsumentów, gospodarki i środowiska. Stały wzrost importu samochodów używanych do Polski kontrastuje z sytuacją w Czechach i na Słowacji, które odnotowały w sierpniu znaczny spadek, sięgający nawet 12 proc. To niewątpliwie pozytywna wiadomość dla obu rynków wtórnych w tych krajach, ponieważ oznacza, że kupujący są bardziej zainteresowani samochodami pochodzenia krajowego. A rynek rośnie – AURES Holdings tylko w sierpniu br. kupił i sprzedał 20 tys. samochodów w swojej sieci AAA AUTO w Europie Środkowej, czyli najwięcej w ciągu jednego miesiąca w swojej 32-letniej obecności na rynku.

Rosnący import starych samochodów oznacza pogorszenie jakości całej floty samochodowej. Kluczową kwestią jest bezpieczeństwo, ponieważ ich stan techniczny pozostawia wiele do życzenia, a część samochodów nie przeszła dokładnej kontroli. Kupujący takie samochody ryzykują nie tylko swoje zdrowie i życie, ale także innych uczestników ruchu drogowego. Samochody używane, które były zaniedbywane, często kryją w sobie poważne usterki techniczne mogące ujawnić się dopiero po zakupie. Wielu konsumentów nie zdaje sobie sprawy, że niska cena często oznacza wysokie ryzyko. Rosnąca liczba samochod … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRadny pyta o drogę do Izbicy
Następny artykułRusza remont elewacji budynku przy ul. Czerwonego Krzyża w Łukowie. Lepiej przy nim nie parkować