A A+ A++

W kontekście rodzicielstwa warto zadać sobie wcześniej pytanie – z czym wchodzimy w związek? Czy mamy poczucie tego, że dzieci stają się celem naszego związku, czy jest nim tylko relacja sama w sobie. Dziecko wydaje się naturalną koleją rzeczy, a mimo to niektórzy traktują je jako zmianę w życiu, która zabija miłość.

Przekonania rzutują na to, jak wejdziemy w związek, w rodzicielstwo.

– To jest jak z wgranym programem do komputera. Jeśli go zainstalujemy, działamy według niego. I tak jest z przekonaniami. Jeśli mamy w głowie jakąś myśl, będziemy chcieli ją potwierdzić w życiu. Np. “mężczyzna bardziej w rodzicielstwie przeszkadza niż pomaga” – z takim nastawieniem będę blokować mu wychowanie dziecka. Bardziej zauważamy te elementy zachowania partnera, które potwierdzają nasze przekonania. Stąd tak ważne jest nastawienie – tłumaczyła Ula Głowacka.

– Czy w momencie, kiedy stajemy się rodzicami, będziemy nadal myśleć o nas przede wszystkim jak o małżeństwie, czy może nasza tożsamość będzie się opierać na rodzicielstwie? Warto się nad tym zastanowić, bo ma to swoje określone konsekwencje. Przekonania mogą być lepsze, gorsze, wspierające, niewspierające – uzupełniał Krzysztof Głowacki

Małżeństwo podkreślało, że dziecko powinno być wyrazem miłości, a nie zaspokojeniem naszych potrzeb czy niespełnionych ambicji. Nie powinno być też ucieczką od relacji z małżonkiem ani naprawiania czegoś. Ważne jest to, żeby później wracać do relacji ze współmałżonkiem, bo to jest fundamentem tej rodziny.

– Dziecko nie może zająć w sercu miejsca małżonka! To jest istotne, żeby relacje były na odpowiednich miejscach. Nie znaczy to jednak, żeby odsuwać potrzeby dziecka na drugi plan. Dorosły może się wstrzymać w czasie z zaspokojeniem swoich potrzeb, a dziecko nie – oświadczył psycholog i edukator.

Moment pojawienia się dziecka nazywamy bez wątpienia przełomowym. Może być jednocześnie kryzysowy, bo jest to czas, kiedy potrzebujemy przystosować się do nowej sytuacji.

– W tych momentach kryzysowych kluczowa okazuje się elastyczność, czyli jak potrafimy się do tego przystosować. Oczekiwania to jedno, potem potrzebna jest elastyczność i otwartość na rzeczywistość zastaną. Dziecko naprawdę dużo weryfikuje – przekonywała Ula Głowacka.

Można np. zakładać, że nie chcemy spać z dzieckiem, ale potem się okazuje, że bardziej męczące jest wstawanie do niego albo ono po prostu nie potrafi zasnąć. Wtedy argument, że wcześniej co innego ustalaliśmy, bywa tutaj szkodliwy. – U nas każde z trójki dzieci było inne jeśli chodzi o opiekę – skwitował prelegent.

Razem z małżonką opisywał sytuację, w której bezdzietne małżeństwo ma wrażenie, że wśród licznych obowiązków nie znalazłoby czasu na dziecko, nie umiałoby poukładać życia. 

– To złudne wrażenie, bo po prostu wraz z pojawienie się dziecka przystosowujemy się, podejmujemy konkretne zmiany. Na nie trzeba być gotowym. Warto się dzielić obowiązkami, ustalać, ale także na bieżąco weryfikować. Wiele spraw wychodzi w praniu – oświadczyła prelegentka.

Podkreśliła, że kobieta na początku buduje więź z dzieckiem szybciej niż mężczyzna. Ma ją właściwie od razu, a mężczyzna musi ją zbudować i to zajmuje trochę czasu, choć nie jest to regułą!

– Często słyszę od młodych matek, że na tych wszystkich reklamach mamy są takie uśmiechnięte. Pamiętam, gdy karmiłam piersią pierwszy raz, przypominałam sobie te reklamy, a na początku mnie i niektórym kobietom naprawdę nie było łatwo. Często ta radość, którą sobie wyobrażamy, rozmija się z rzeczywistością i pojawiają się sprzeczne uczucia. Warto sobie na nie pozwolić. Dobrze, mogę być trochę rozczarowana, ale jednocześnie nie wyklucza to ogólnej radości macierzyństwa – uwrażliwiała U. Głowacka.

Po powrocie ze szpitala do domu zaczyna się nowa codzienność z dzieckiem. Może się okazać, że pojawiają się uczucia złości czy bezradności, bo nie wiemy jak się obejść z maluchem. Jesteśmy dużo bardziej zmęczeni, zestresowani (szczególnie przy pierwszym dziecku). Ważne jest to, żeby w tym czasie nawzajem o siebie dbać i wspierać się, a nie obwiniać się nawzajem. Potrzeba do tego silnego kontaktu z własnymi emocjami, wiedzy, co za nimi stoi, znajomości siebie oraz dobrze zbudowanej relacji między nami, żeby kiedy jedna osoba ma trudniejszy moment, druga mogła ją wesprzeć.

– Raczej unikajmy stwierdzeń: “Nie potrafisz dziecka uspokoić”, “Źle karmisz”. Uderzamy wtedy w naszą relację małżeńską, ale także w rodzinną. Mężczyźni mogą szybko rezygnować z zaangażowania się. I wtedy kobieta ma poczucie, że nie jest wspierana, a mężczyzna woli czegoś w ogóle nie robić, niż być ruganym. I koło się zamyka – opowiadał K. Głowacki.

Niezależnie, czy to jest pierwsze, drugie czy trzecie dziecko – powraca pytanie: “Czy będę umiała/umiał sobie poradzić?”. Może warto zadbać o wsparcie z zewnątrz takiej jak mama lub teściowa.

– Warto, żeby kobieta doceniała, zauważała to, co mąż robi, żeby on wiedział, że jest widziany i potrzebny. Często jest tak, że dzieci w pierwszych latach życia bardziej potrzebują matki. To wyzwanie, bo gdy kobieta odpowiada naturalnie na potrzeby dzieci, mężczyzna zostaje obok i może mieć poczucie odsunięcia. Powinien wtedy wiedzieć, że to nie jego wina – wyjaśniała Ula Głowacka.

– Moim sposobem dawania miłości, kiedy dzieci bardziej potrzebowały mamy, było po prostu dbanie o Ulę – uzupełnił mąż i ojciec trójki dzieci.

Co zatem pomaga, kiedy pojawia się dziecko? Przede wszystkim elastyczność, otwartość na różnice w wychowaniu, dobra komunikacja, zadbanie o wspólny czas, wzajemne docenianie się i stawianie granic innym (np. kiedy potrzebujemy być sami).

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOdśnieżanie przy pomocy „pługowej większości konstytucyjnej”
Następny artykułINFORMACJA Gminnego Komisarza Spisowego w Mieście