A A+ A++

Na Uniwersytecie Łódzkim profesor tamtejszego Instytutu Filozofii miał pisać niestosowne wiadomości do studentek. Jak wynikało z relacji jednej z nich, wykładowca miał komentować wygląd, podawać dwuznaczne sugestie i zapraszać na prywatne spotkania. Afera odbiła się szerokim echem w uniwersyteckiej społeczności. Władze uczelni zareagowały na doniesienia i zapewniły, że nie ma przyzwolenia na takie zachowania. Wszczęto postępowanie dyscyplinarne.  


Zobacz wideo

To niejedyna taka sprawa w ostatnim czasie. Pod koniec maja pisaliśmy o podobnej aferze na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Tam również studenci zarzucili wykładowcy, że ich obraża, niektórym grozi, a do jednej ze studentek zwraca się w dwuznaczny sposób. Przedstawili nagrania, uczelnia wszczęła postępowanie wyjaśniające. 

Co się dzieje na uczelniach? “Skala jest dużo większa”

– Media opisują najgłośniejsze czy najbardziej oburzające historie nadużyć – zwraca uwagę Kewin Lewicki, przewodniczący Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej. – Z doświadczenia pracy w PSRP, ale również prywatnego, ponieważ sam prowadzę zajęcia, wiem, że historie, które trafiają do prasy, są jedynie wierzchołkiem całej góry spraw, które nie wychodzą na światło dzienne – dodaje.

Parlament Studentów Rzeczypospolitej Polskiej pomaga studentom również i w takich sytuacjach. – Prowadzimy program bezpłatnego wsparcia psychologicznego “Strefa komfortu”, który poświęcony jest również studentom dotkniętym kryzysami wynikającymi z nadużyć. Tylko w 2023 roku do naszego Rzecznika trafiło blisko 500 zgłoszeń, spośród których ponad 60 to były przypadki przemocy i naruszenia nietykalności fizycznej – wymienia. Zaznacza, że dominująca część zgłoszeń, które trafiają do PSRP, pochodzi od młodszych studentów albo osób, które nie do końca orientują się w strukturach uczelni i wymagają pewnego “poprowadzenia za rękę”. 

W 2023 roku szerokim echem odbiła się też ankieta przeprowadzona na trzech wiodących polskich uczelniach – na Uniwersytecie Jagiellońskim, Uniwersytecie Warszawskim oraz Uniwersytecie Wrocławskim – z której wynikało, że tylko niecałe 9 proc. respondentów będących świadkami lub doświadczających molestowania seksualnego, zgłosiło to zdarzenie do organów uczelnianych. Natomiast 30 proc. ankietowanych wskazało, że doświadczyło lub było świadkami zdarzeń o charakterze molestowania seksualnego.

Nadużycia na uczelniach. Ekspert: “Studenci się boją wstydu i zemsty”

– Uczelnie lubią górnolotnie opowiadać, jak przeciwdziałają nadużyciom, ale kończy się to na deklaracjach. W praktyce więc większości studentom starcza odwagi, aby się do nas zgłosić i opowiedzieć o swoich negatywnych doświadczeniach, ale boją się pójść na własną, deklaratywnie przyjazną uczelnię i zgłosić jakieś nadużycie. Na forum akademickim świadomość patologii, owszem, jest wysoka i wszyscy chcą z tym walczyć. Jednocześnie rzeczywistość środowiska naukowego jest bardzo hermetyczna, a ludzie z różnych końców Polski nawzajem dobrze wiedzą, o czym się u nich mówi – tłumaczy Lewicki.

W opinii przewodniczącego PSRP nadużycia na uczelniach oraz lęk przed zgłaszaniem ich to nie tylko świadectwa studentów, ale również pracowników naukowych. – Ponieważ duża część środowiska uczestniczy w tych samych projektach, badaniach i jeżdżą na te same konferencje, to zgłoszenie nieprawidłowości często przechodzi bez echa, aby nie zakłócić dotychczasowego porządku. Przykładowo: na jednej warszawskiej uczelni usłyszałem, że w odpowiedzi na doniesienia o nadużyciach rektor przeniósł wykładowcę na inny wydział, trzy ulice dalej. I po problemie – rozkłada ręce nasz rozmówca.

Zdaniem Lewickiego największe obawy studentów nie dotyczą samego wystąpienia przeciwko swojej uczelni, ale konsekwencji. – Studenci się boją, że to przysłowiowe “wyjście przed szereg” nic realnie nie zmieni, a im przyniesie tylko kłopoty z ukończeniem studiów, bo zgłoszony wykładowca będzie się mścił. Największe problemy zaczynają się na poziomie władz dziekańskich, gdzie w grę wchodzi proporcjonalnie większe ego oraz prestiż, który można zbrukać – stwierdza Lewicki.

Kewin Lewicki, przewodniczący Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej Kuba Powalka

Nadużycia na uczelniach. Dokumenty sobie, rzeczywistość sobie

Przewodniczący podkreśl, że każda polska uczelnia musi wprowadzić regulacje antydyskryminacyjne i przeciwdziałanie mobbingowi. Sprawdza to Polska Komisja Akredytacyjna, która zajmuje się kontrolą jakości kształcenia na poszczególnych kierunkach studiów. Ocenia zarówno szkoły prywatne, jak i państwowe. Jak wskazuje szef PSRP, problem polega na tym, że teoria zazwyczaj nie pokrywa się z praktyką. 

– Statutowe zapisy walki z dyskryminacją czy mobbingiem, którymi się chwalą przedstawiciele uczelni, są suchym dokumentem, który jedynie istnieje i nic z niego nie wynika. Na podstawie jakiegoś zapisu polityki antymobbingowej student może być chroniony, ale w życiu to nic nie daje, a sygnaliści najczęściej płacą cenę za swoją odwagę – mówi.

Lewicki zwraca uwagę, że niedawno procedowana ustawa o sygnalistach mogła być szansą także dla studentów. Jego zdaniem fragmenty ustawy dotyczące ochrony pracowników firm, dałoby się przeformatować i zainstalować w akademickich realiach.

– Podejrzewam, że gdyby narzucić odgórne ramy prawne dotyczące tego, jak polityka antymobbingowa powinna funkcjonować oraz kogo de facto chronić, to usprawniłoby realne przeciwdziałanie nadużyciom. Wymagałoby to jednak zmian w ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, która reguluje zasady życia na uczelniach – tłumaczy Lewicki.

Nadużycia na uczelniach. Jak rozwiązali to inni?

Jako przykład dobry do naśladowania szef PSRP podaje państwa zachodnie. Jak mówi, w niemieckim, francuskim czy hiszpańskim systemie szkolnictwa wyższego przepisy legislacyjne stanowią, że jeżeli istnieje podejrzenie sytuacji, która prowadzi do jakiegoś dyskomfortu, to wprowadza się pewną “barierę ochronną” wobec osoby zgłaszającej. 

– Sprawa zostaje dokładnie przeanalizowana. Na czas dochodzenia student zostaje przeniesiony do innej grupy, a wskazany wykładowca zostaje odsunięty od prowadzenia zajęć, ale nie w ogóle, tylko z tym konkretnym studentem. Jeżeli w trakcie dochodzenia student udowodni przed zespołem antydyskryminacyjnym, że doszło do jakiegoś nadużycia, to wtedy wyciągane są konsekwencje wobec prowadzącego. Może to być nagana, obniżka pensji albo nawet rozwiązanie stosunku pracy – wymienia Lewicki. – W Polsce, mimo klarownych dowodów, e-maili, nagrań czy zeznań świadków, ciężko pociągnąć prowadzącego do odpowiedzialności – dziwi się nasz rozmówca. 

Nadużycia na uczelniach a różnice pokoleniowe

Często przytaczanym argumentem, jeśli chodzi o różne podejście do nadużyć, są kwestie pokoleniowe. Przewodniczący Parlamentu Studentów zwraca uwagę, że wielu obecnych przedstawicieli władz na uczelniach swoje stanowiska objęło 15-20 lat temu, a wrażliwość tamtych czasów uznało za ostateczną.

– Rektorom nie przeszkadza, że mentalność pod tytułem “dobrze jest jak jest, nie trzeba nic zmieniać” mocno odstaje od progresywnego podejścia studentek i studentów. Jednocześnie, tak jak uczelnie nie istnieją bez studentów, tak nie istnieją bez rektorów, którzy wciąż mają duży wpływ na kształt polskiego szkolnictwa wyższego, tworzą konferencje i sympozja albo nadają im rangę swoją pozycją – tłumaczy. – Dopóki nie dojdzie do pokoleniowej wymiany wśród władz uczelnianych, nie ma co liczyć na kompletne zmiany – podsumowuje.

Posłuchaj audycji

To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj ze specjalnej oferty. Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolicjanci kontrolują obozy harcerskie [zdjęcia]
Następny artykułO bezpieczeństwie nad Jeziorem Nyskim