A A+ A++

PŁOSKINIA. Podchodzę do bramy wjazdowej. Wita mnie siedem chartów. Każdy wyciąga w moim kierunku swój długi pysk i ciekawie spogląda. Nie boję się psów, mimowolnie jednak zachowuję dystans.

Te wyjątkowe psy mieszkają z Moniką Stogowską i jej rodziną w domu niedaleko Płoskini. Siedem chartów (w tym sześć chartów polskich i jeden kirgiski – tajgan) są niemal na prawach domowników. Gdy rozmawiam z panią Moniką kładą się na sofie i zapadają w drzemkę. Na tyle czujną, aby zerwać się, gdy tylko pani Monika wstanie z krzesła.

— Są wspaniałymi psami, na inną rasę bym ich nie zamieniła, uwielbiam je — te słowa słyszę często z ust pani Moniki.

Nowiny Północne

Jejku, jaki on brzydki

Przygoda z chartami zaczęła się 12 lat temu. Zupełnie przypadkowo. Nie było planów hodowli, nie było planów startowania w zawodach. To przyszło z czasem, samo.

— Wszystko zaczęło się w 2008 roku — mówi Monika Stogowska. — Mieliśmy w domu pieska. Ten piesek odszedł i oczywiście bardzo za nim płakałam. Stwierdziliśmy, że kupimy nowego psa. Wtedy zadzwoniła do nas znajoma i powiedziała, że ma dla mnie wspaniałego psa. Pojechaliśmy więc do niej i… zobaczyłam go… Pierwsze moje słowa: „o jejku, jakie to brzydkie”. Miał wtedy osiem miesięcy. Wyglądał jak szczur – pysk długi, ogon długi. Pomyślałam: „przecież nie powiem jej, że jest brzydki”. Dlatego skłamałam: „ładny, ładny”.

Choć szczeniak charta nie zachwycił pani Moniki urodą, to już pierwsza noc z nowym domownikiem wszystko zmieniła.

— Stwierdziłam, że to jest najwspanialsza rasa — mówi pani Monika. — One tak jakby ćwierkają, i jak piszczą, to zupełnie inaczej. Zresztą – jak widać nawet teraz – przychodzą, tulą się.

Od jednego do hodowli

Kolejna była Zora, bo już wtedy pojawiła się myśl „jak on sam jeden będzie biegał?”.

— Chociaż wcale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że one muszą biegać, ale przecież jak jest jeden chart, to fajnie, jak będą dwa — mówi opiekunka psów. — Będą razem ze soba bawić się, będą razem biegać. Później okazało się, że pierwszy pies, którego kupiliśmy, jest ślepy. Miał wadę genetyczną i po 12 latach od nas odszedł. Radzono mi nawet, żeby go uśpić. Ale powiedziałam, że nie ma takiej możliwości. Że dożyje u nas do starości, do końca swoich dni.

Gdy okazało się, że Absolut (bo takie nosił imię) jest ślepy i nie widzi, to trzeba było dla Zorii kupić kolejnego psa.

Tak pojawił się Asesor.

— Ale później zobaczyłam tajgana, czyli charta kirgiskiego i powiedziałam: „wow, muszę go mieć!”. Tak dołączyła do nas Mari — mówi Stogowska.

Tajgany to wyjątkowe psy. Jej rodzice są z Tadżykistanu.

— Dla Kirgizów danie komuś charta to jest wielkie wydarzenie — mówi pani Monika. — Oni charta kirgiskiego traktują jak konia arabskiego. U nich w domu nie może być innego psa. I mówią: „to nie jest pies, to jest tajgan”.

— Gdy Asesor odszedł to na jego miejsce przyszedł Benek — wspomina dalej pani Monika. — On od razu sobie mnie wybrał, gdy pojechałam do znajomej, aby kupić psa. Spośród kilku psów przyszedł do mnie jeden Benek, skoczył na ramiona i stał. I odganiał ode mnie wszystkie psy jakie do mnie podchodziły. Wtdy Iza do mnie powiedziała: „Monika, on sobie ciebie wybrał”. Mówię: „okej, to on jedzie ze mną”.

Muszą być idealne

Dzisiaj w domu pani Moniki mieszka siedem chartów. Sześć chartów polskich – Zora, Benek, Panicz, Pola, Pasja, Maja – i chart kirgiski, suczka Mari.

Wszystkie są czempionami. Nie sposób wymienić wszystkich ich osiągnięć. Na przykład Benek i Maja to wicemistrzowie Europy w coursingu [wyścigi psów, gdzie zwierzęta gonią atrapę ofiary, która ciągnięta jest po ziemi na naturalnym terenie – przyp. red.].

— W zawodach startują dwa psy, w kagańcu i ubranku — opowiada opiekunka chartów. — Puszcza się sztuczny wabik, za którym psy biegną. Oceniana jest zwinność, zaciętość, szybkość. To największej rangi zawody – jedzie na nie tylko sześć chartów z całej Polski.

Benek jest także mistrzem Polski północnej w bieganiu. W 2019 r. został zwycięzcą pucharu Polski w coursingu.

Psy jeżdżą także na wystawy. Żeby zdobyć tytuł czempiona Polski trzeba być na co najmniej trzech wystawach. I od każdego z trzech różnych sędziów pies musi otrzymać ocenę „doskonałą”.

Pola jest zwyciężczynią Klubu Charta Polskiego. To prestiżowy tytuł. Zara jest interczempionem, czempionem Litwy, Rosji. Polski.

Do tej pory pani Monika jeździła ze swoimi chartami na wystawy między innymi na Litwę do Rosji, Niemiec, Danii, Estonii czy Szwajcarii.

— Pies musi być doskonały, żeby wygrać — mówi Stogowska. — Musi mieć idealną głowę, idealny tułów, idealny ogon, idealne kątowanie nóg, po prostu ma być idealny w swojej rasie. Bo tylko takie psy mogą wygrać. Jeżeli pies warknie na sędziego – zostaje zdyskwalifikowany. Nie może też rzucić się na innego psa, bo też zejdzie z ringu bez niczego.

Godziny pracy? Setki kilometrów wspólnego biegania? Intensywne szkolenia i tresura? Nic z tych rzeczy!

— Dużo osób naprawdę z chartami pracuje a ja je po prostu mam i mam wrażenie, że one się odwdzięczają tym, jakie są — nie ukrywa pani Monika. — Tak samo jest z bieganiem. Może wstyd się przyznać, ale ja z nimi nie biegam. Nie chce mi się po prostu. Wypuszczam je na posesję i one sobie tutaj same biegają. I tak naprawdę mam dwóch wicemistrzów Europy w bieganiu, w coursingu. Może gdybym z nimi biegała, to byłyby mistrzami. Ale one same się napędzają, same między sobą rywalizują. Mają tutaj teren, mają gdzie biegać. Nie są to psy, które mieszkają w bloku.

W domu jest wesoło

Przy takiej liczbie psów mieszkających w domu nie sposób się nudzić. Zwłaszcza że charty mają bardzo silny instynkt łowiecki. Biegają za wszystkim co ucieka – nawet za liściem z drzewa.

— Są chyba jedynymi psami myśliwskimi, które pracują i wzrokiem, i węchem — mówi pani Monika. — Stoją na polu i wypatrują, czy coś ucieka. Jak założę im obroże – to są pewne, że gdzieś jadą. Podobnie z takim plecakiem, który zabieramy na wyjazdy. Wystarczy, że go zobaczą, a już są gotowe do wyjścia. Są psami terytorialnymi i na pewno nie wpuszczą do domu nikogo, jeśli nie będzie właściciela. I – jak przystało na psy szlacheckie – uwielbiają kanapy i fotele.

Lubią siedzieć na czymś wysokim. Potrafią wejść na ławkę, siedzą na budzie. Lubią wszystko oglądać z góry. Dodatkowo są też wysokimi psami, to jest najwyższa polska rasa.

— Nie zostawiam nic na blacie stołu, bo zjedzą wszystko, potrafią zjeść nawet ogórka, pomidory, czy jabłka — mówi ze śmiechem pani Monika. — Zdarza się, że kopią nory. Bywa też, że… przyniosą ptaszka, który wylatuje ze świerków. Są grzeczne, kochają ludzi. Uwielbiają przestrzeń. Są psami dumnymi. I pięknie się poruszają.

Bywa jednak, że „dadzą nogę”.

— Kiedyś jechałam samochodem, wracałam akurat z pracy, z kolegą — opowiada pani Monika. — Tutaj koło nas chodzą konie. I tak mówię to tego kolegi: „spójrz, jak pięknie te konie dzisiaj biegają. Te grzywy im się tak na tym wietrze unoszą”. Ale jadę, patrzę, a za nimi trzy moje charty biegną. Były wtedy młode, gdzieś źle była założona siatka i udało im się wydostać. Oczywiście tak jest do dzisiaj. Jak nie zamknie się szybko furtki, to też uciekną. Pójdą do sąsiadki, przywitają się z kotami i wrócą, gdy się je zawoła. Mam też inny sposób na ich zwabienie: wystarczy, że uruchomię silnik samochodu i otworzę klapę bagażnika. Do dla nich to sygnał: „jejku, gdzieś jedziemy!”.

Twarda policjantka z miękkim sercem

Monika Stogowska ma dobre serce nie tylko dla swoich psów, ale też dla innych zwierząt. Zwłaszcza tych skrzywdzonych przez ludzi, bitych, głodzonych, trzymanych w skrajnie złych warunkach.

Jest policjantką, kierownikiem Posterunku Policji w Pieniężnie. I zdarza się, że w czasie swojej służby, znajduje bezpańskie czy krzywdzone psy i stwarza im dobre warunki, oddając pod właściwą opiekę.

— Człowieka poznaje się po tym, jak traktuje zwierzęta — mówi Stogowska. — Być może dużo jest ludzi, którzy przechodzą obojętnie obok cierpienia zwierząt. Ja nie potrafię. Czasami mam z tego powodu problemy, bo odbieram zwierzęta ludziom, którzy tego nie chcą. Czasami ludzie nie rozumieją tego, że robią źle.

W pamięci pani Moniki zapadła „farma grozy”. Gospodarstwo pod Braniewem, w którym w tragicznych warunkach trzymane były zwierzęta hodowlane.

— Stałam i płakałam — wspomina ze łzami. — Gdy to zobaczyłam, nie wierzyłam, że człowiek może coś takiego stworzyć. Konie były chudsze niż moje charty.

Takie sytuacje powodują też wielkie emocje. Podobnie jak służba w Policji, interwencje, reagowanie na łamanie prawa.

— Czasami dostaje mi się za to, że nie jestem milutką policjantką i jak mam coś powiedzieć, to powiem — mówi pani Monika. —  Jestem zbyt szczera. Czasami mi się za to obrywa. Czasami mogłabym zacisnąć zęby i nic nie powiedzieć. Ale taki mam charakter. I nie zmienię go.

 

Prawdziwa hodowla

Hodowla Moniki Stogowskiej jest jedyną w naszym regionie zarejestrowaną przez Międzynarodową Federację Kynologiczną (FCI). Na trzymanie chartów trzeba mieć pozwolenie wydane przez starostę. Każdy pies, który rodzi się w takiej prawdziwej hodowli, dostaje rodowód.

Więcej informacji (także zdjęcia i filmy) na facebookowej stronie „GRADUSMOKA Hodowla Psów Rasy Chart Polski i Chart Kirgiski Tajgan”

 


 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWłaściciel ośrodka narciarskiego: „Na razie jestem jak bokser po nokaucie”
Następny artykułMariusz Bałaziński z kolejnym sukcesem