Dr Andrzej Byrt: Decyzja Berlina, tak krytykowana przez pozostałe państwa UE, służy wyłącznie celom polityki wewnętrznej. Pamiętamy słynne zaproszenie do przyjazdu do Niemiec, na które odważyła się w 2015 r. Angela Merkel. Wtedy jeszcze wydawało się, że uda się związane z tym napięcia rozładować w podobny sposób, w jaki uczyniono to cztery czy pięć dekad wcześniej, gdy Niemcy ściągali siłę roboczą z Włoch, następnie z Turcji, a na końcu z państw bałkańskich. To był okres gwałtownego rozwoju handlu światowego i gospodarka eksportowa Niemiec potrzebowała rąk do pracy zza granicy. Tamte trzy wielkie migracje zarobkowe okazały się sukcesem, w mniejszym lub większym stopniu. Przyjezdnych udało się „wkomponować” w społeczeństwo niemieckie. W przypadku migracji sprzed dekady tego wyczynu nie udało się już powtórzyć.
Dlaczego?
Po pierwsze, był to niezorganizowany napływ, którego Niemcy nie byli w stanie kontrolować. Po drugie, był następstwem wielkiego politycznego trzęsienia ziemi na obrzeżach UE, które generowało strumienie bardzo różnych ludzi, których łączyło tylko to, że po prostu chcieli ujść z życiem. I po trzecie, zmienił się sposób komunikacji. Dziś każdy ma smartfon i widzi, jak wyglądają ulice zamożnych europejskich miast w spokojny dzień, a jak wygląda ich zbombardowane miasto. Świadomość tego, że istnieją dobrze zorganizowane państwa, które przy tym potrafiły w przeszłości przyjąć gości, sprawiła, że ludzie zaczęli postrzegać Europę jako miejsce, do którego można przyjechać i gdzie się dostanie dach nad głową, a do tego jakieś minimalne pieniądze na utrzymanie. To uruchomiło falę masowej nielegalnej imigracji, na którą odpowiedzią jest opór społeczeństwa niemieckiego.
CZYTAJ TAKŻE: Policzono, ile Niemcy stracili na wyłączeniu elektrowni atomowych. Ostrzegano – nie słuchali
Czyli to sami Niemcy ukradli nam Niemcy.
Znaczenie skrajnie prawicowej i antyimigranckiej Alternatywy dla Niemiec (AfD) początkowo było marginalne, ale z czasem zaczęła ona zyskiwać coraz liczniejszych zwolenników. Towarzyszyły temu dramatyczne incydenty z udziałem imigrantów, jak np. ataki nożowników. W końcu poparcie dla AfD rozlało się także poza obszar dawnych Niemiec Wschodnich, gdzie to wszystko się zaczęło. W ostatnich wyborach w Turyngii AfD nawet zwyciężyła, choć nie okazało się to równoznaczne z przejęciem władzy. Partia osiągnęła też świetne wyniki w Saksonii i Brandenburgii. Kanclerz Scholz, widząc coraz większą słabość swojej koalicji rządowej, postawił na twarde rozwiązania. Zablokował dostęp do rynku niemieckiego imigrantom, którzy przedostali się w nielegalny sposób do UE. Wprowadzenie wyrywkowych kontroli na wszystkich granicach wywołało natychmiastową reakcję przywódców państw sąsiadujących z Niemcami, w tym również Donalda Tuska. I to właśnie było zarzewiem awantury w PE, od której zaczęliśmy rozmowę.
W wy … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS