A A+ A++

Hiram Ulysses Grant

„Me serce podnosiło się wyżej i wyżej, dopóki nie poczułem, że jest już w moim gardle. Oddałbym wszystko, by być z powrotem w Illinois” – tak pisał po latach o prowadzonym przez siebie natarciu człowiek, który nie mógł patrzeć na krew, ale nią bezlitośnie szafował, który nienawidził wojny, lecz tak naprawdę był do niej stworzony.

A przecież nic nie wskazywało na to, że tak właśnie będzie. Urodzony w 1822 roku w Point Pleasant w stanie Ohio Hiram Ulysses Grant zdawał się mieć z góry przewidzianą przyszłość, w której nie było miejsca na sławę i zaszczyty przynależne największym wodzom i politykom.

Jego ojciec, z zawodu garbarz, prowadził własny interes i zapewne liczył na to, że syn kiedyś przejmie jego firmę. Niestety nestora rodu spotkał w tej kwestii srogi zawód. Hiram zwyczajnie nie znosił widoku obdzieranych ze skór zwierząt i krwi. Zdecydowanie lepiej odnajdywał się w pracy rolnika, a że rodzina posiadała spory kawał ziemi uprawnej, miał co robić. Kiedy tylko mógł, oddawał się lekturze książek przygodowych i jeździe konnej.

Zaklinacz koni w piechocie

O tak, młody Grant od zawsze czuł wielką miłość do koni – równie silną, co wstręt do zapachów i widoków garbarni. Współcześni podkreślali jego specyficzne podejście do wierzchowców i rzadką umiejętność nawiązywania więzi ze zwierzęciem – jakby znał ich „język”. Dlatego też zamiast terminować u ojca, wykorzystywał swoje jeździeckie umiejętności w szeroko pojętym transporcie. W wieku 14 lat założył własną firmę, lecz interes nie szedł tak dobrze, jak się tego spodziewał.

W tej sytuacji wybór ścieżki kariery był tylko jeden – armia. Ojciec, przewidując, że jedynie służba wojskowa może przynieść Hiramowi utrzymanie, postanowił wysłać go do akademii w West Point. Akurat zwolniło się tam miejsce po rezygnacji innego kandydata z ich okręgu. Sam Grant nie chciał wyjeżdżać z domu. Podobało mu się życie na prowincji, a zwłaszcza praca przy koniach. Po kłótni z ojcem postanowił jednak skorzystać z tej szansy, choć jak wielokrotnie podkreślał: „nie zamierzałem zostawać w armii”.

fot.Greg Hume/CC BY 2.5 Point Pleasant w stanie Ohio. Miejsce urodzenia Granta

W akademii Granta zarejestrowano jako Ulyssesa Simpsona, gdyż znajomy kongresmen w liście polecającym zapomniał, jak jego protegowany ma na imię. W roztargnieniu wpisał zamiast tego nazwisko panieńskie matki chłopaka. Główny zainteresowany tego nie sprostował – i tak już zostało.

Początkowo Ulysses cieszył się z wyboru ojca. Przyjazd z płaskiego jak stół Ohio nad zachwycające górskimi krajobrazami przełomy rzeki Hudson zdawał się dla rozczytanego w powieściach przygodowych młodzieńca spełnieniem dziecięcych marzeń. Szybko jednak został sprowadzony na ziemię – wymogi żelaznej dyscypliny zmieniły jego radość w rozczarowanie i niechęć.

Uznał, że to nie jest miejsce dla niego, a w wojskowym życiu nie widział żadnego uroku. Nie potrafił sobie wyobrazić, co będzie robić w armii, gdyby jakimś cudem ukończył akademię. Ale cud się zdarzył. Chociaż Grant w czasie pobytu w West Point ograniczał naukę do niezbędnego minimum, skupiając się przede wszystkim na doskonaleniu umiejętności jeździeckich, to udało mu się ukończyć edukację w przepisowym 4-letnim terminie. Dość przeciętny wynik plasujący go na 21. miejscu spośród 39 alumnów sprawił, że „zaklinacz koni” trafił do zdecydowanie mniej prestiżowego pułku piechoty.

Miłośnik trunków

Jego jednostka stacjonowała w St. Louis w Missouri i tam też w 1846 roku zastał Granta wybuch wojny z Meksykiem. Nasz żołnierz z przypadku wziął w niej udział, chociaż – jak wspominał po latach: „Gorzko sprzeciwiałem się tej wojnie, i do dziś dnia uważam ją za jeden z najbardziej niesprawiedliwych konfliktów zbrojnych wszech czasów pomiędzy silnym i słabszym narodem”. Takie podejście do tematu bynajmniej nie przeszkodziło mu w wykazaniu się odwagą i umiejętnościami – zwłaszcza jeździeckimi. W bitwie pod Monterrey, dostarczając ważny meldunek, przegalopował niczym na paradzie przed frontem meksykańskich linii uwieszony boku konia tak, by wierzchowiec go osłaniał.

Okrucieństwa wojny na dobre obrzydziły mu jednak zawód żołnierza i chociaż walki z Meksykiem przyniosły mu awans na porucznika, to cały czas nosił się z zamiarem porzucenia nielubianej profesji. Frustrację i brak zdecydowania co do dalszej kariery coraz częściej topił w kieliszku. Problemy z alkoholem ciągnęły się zresztą za Ulyssesem już od czasów West Point, gdzie zasłynął nie tylko jako doskonały kawalerzysta, ale też bywalec miejscowych knajp, z których niejednokrotnie go wyrzucano.

Inspirację do napisania artykułu stanowi serial pod tytułem „Generał, który nienawidził wojny ”. Emisja od soboty do poniedziałku o 21:00 od 31 października na kanale HISTORY

Chociaż Grant niewątpliwie nadużywał alkoholu, to odbiegał od stereotypu pospolitego pijaka. Historycy zauważają, że „pił w nieregularnych odstępach czasu, w różnych ilościach i z różnymi efektami”. Grant potrafił odmówić przyjęcia alkoholu lub pić umiarkowanie bez widocznego upojenia. Kiedy jednak w 1851 roku wysłano go na nowa placówkę nad jeziorem Ontario, był na tyle zaniepokojony swoim nałogiem, że pomógł w utworzeniu lokalnego oddziału organizacji wpierającej osoby z problemami alkoholowymi – Sons of Temperance.

Niestety miał też skłonność do kompletnego upijania się, szczególnie gdy był w depresji z dala od rodziny, a zwłaszcza żony. Ponadto, jak podkreślają znawcy tematu, niezbyt imponująca sylwetka Ulyssesa (mierzył ok. 170 cm wzrostu przy 60 kg wagi) niewątpliwie ograniczała jego zdolność do picia, mimo że kariera wojskowa co rusz wodziła go na pokuszenie. Warto przy tym podkreślić, że Grant w swoim nałogu nie przekroczył granicy dobrego wychowania, nigdy bowiem nie słyszano z jego ust jakiegokolwiek wulgarnego słowa. Ot, alkoholik salonowy.

Pijackie ekscesy miały swój finał w 1854 roku w Forcie Humboldt w Kalifornii. Zesłany na kraniec świata jako kwatermistrz – z łatwym dostępem do whisky, świeżo mianowany kapitanem Ulysses nie znalazł zrozumienia u swojego dowódcy płka Buchanana. Na tle skandalu związanego z nieprawidłowościami w prowadzonej przez Granta liście płac żołnierzy młody oficer z Ohio otrzymał propozycję nie do odrzucenia: odejście ze służby albo sąd wojskowy.

Ulysses zdawał się tylko czekać na taki obrót spraw. Wreszcie miał powód, by porzucić znienawidzony zawód, a na pożegnalnym przyjęciu dla kolegów miał powiedzieć: „Jeżeli kiedykolwiek jeszcze usłyszycie o mnie, prawdopodobnie będę dobrze prosperującym farmerem”.

On walczy!



Najbliższe lata pokazały jednak, w jak wielkim był błędzie. Życie bez munduru było jeszcze trudniejsze do zniesienia niż wojskowa musztra. Okazało się, że nie lubił ciężkiej pracy na farmie, nie nadawał się na handlarza nieruchomości, zbankrutował jako sklepikarz, a zajęcie buchaltera tylko go dobijało – jednym słowem Ulysses nie miał najmniejszego talentu do prowadzenia działalności gospodarczej. Doszło nawet do tego, że był zmuszony do zastawienia w lombardzie złotego zegarka. Oczywiście na swoje problemy coraz częściej patrzył przez dno butelki whisky, żeby wydawały się choć trochę mniejsze.

Pociski, które spadły 12 kwietnia 1861 roku na Fort Sumter, wyrwały Granta z niemocy zdecydowania o swojej przyszłości – rozpoczynająca się wojna Północy z Południem wybrała za niego. Powrót do armii był okazją do podreperowania nie tylko domowego budżetu, a też zszarganej odejściem z wojska reputacji.

Jako były zawodowy oficer otrzymał od gubernatora stanu Illinois zadanie sformowania ochotniczej kompanii. Grant przekroczył oczekiwania i sformował cały pułk. W nagrodę otrzymał awans na pułkownika i dowództwo słynącego z braku karności 21. Pułku Piechoty z Illinois. Nowy przełożony szybko wziął niesforny oddział w karby i ruszył na podbój historii.

W krótkim czasie awansował do rangi generała, zapisując na swoim koncie szereg sukcesów. Między innymi w lutym 1862 roku w ramach kombinowanej operacji lądowo-rzecznej zajął strategiczny Fort Henry, a tydzień później (tym razem wbrew rozkazom z góry) – Fort Donelson. Jego żądanie bezwarunkowej kapitulacji fortu przyniosło mu przydomek… „bezwarunkowa kapitulacja” („unconditional surrender” – przypadkowo zbieżny z jego inicjałami U.S.). Człowiek zmuszony przez pijaństwo do zrzucenia munduru stał się nagle bohaterem narodowym.

Idący od sukcesu do sukcesu generał Unii dał się zaskoczyć pod Shiloh. W kwietniu 1862 roku, tracąc na chwilę czujność, nie zabezpieczył obozu umocnieniami polowymi. Rozstawił jedynie pojedyncze posterunki wartownicze. Na to zdawał się tylko czekać urażony niedawną utratą Fortu Donelson konfederacki dowódca gen. Johnston.

„Nie mogę wyrzucić tego człowieka! On walczy!”.

Na odpoczywających lub zajmujących się musztrą żołnierzy Granta spadła lawina ołowiu z dział i muszkietów. Impet natarcia był tak wielki, że część oddziałów Ulyssesa zaczęła w panice uciekać. Ich dowódca nie stracił jednak zimnej krwi. Szybko odtworzył linię obrony i – wykorzystując fakt, że gen. Johnston został śmiertelnie ranny – krwawo odparł wielokrotnie ponawiane ataki konfederatów. Znów wygrał, ale…

Gdy opadł bitewny kurz, pojawiły się głosy zarzucające Grantowi niefrasobliwość i (jak zwykle) alkoholizm. W sukurs przyszedł mu prezydent Lincoln. Nie dość, że oparł się naciskom krytyków żądających dymisji Ulyssesa, to jeszcze oświadczył, że chciałby wiedzieć, w jakim trunku Grant gustuje, by inni dowódcy Unii z niego skorzystali i wygrywali tak jak on. Na dalsze namowy miał odpowiedzieć: „Nie mogę wyrzucić tego człowieka! On walczy!”.

A sam Grant, nienawidzący wojny i nieznoszący widoku krwi niedoszły garbarz, dosłużywszy się wkrótce nowego przydomka – „rzeźnik” – już wiedział, że nie ma innego sposobu na uratowanie Unii poza całkowitym pobiciem Południa…

Inspirację do napisania artykułu stanowi serial pod tytułem „Generał, który nienawidził wojny ”. Emisja od soboty do poniedziałku o 21:00 od 31 października na kanale HISTORY.

Bibliografia:

  1. Beard R., General Grant takes a spill, „The New York Times” [dostęp: 7.10.2020].
  2. Cawthorne N., Dowódcy i generałowie. Prawdziwe historie, tłum. M. Szubert, Warszawa 2014.
  3. Lanning Lee M., 100 największych dowódców wszech czasów, tłum. Z. Dalewski, Warszawa 1998.
  4. Łepkowski P., Ulysses Grant: generał, który wygrał wojnę secesyjną, „Rzeczpospolita” [dostęp: 7.10.2020].
  5. Mathea G., Dżentelmen i pijak, „Polityka” 2015, nr 16.
  6. McPherson J.M., Battle Cry of Freedom: The Civil War Era, New York 1988.
  7. Pastusiak L., Prezydenci Stanów Zjednoczonych Ameryki, Warszawa 1999.
  8. Phillips Ch., Grant goes to war, „The New York Times” [dostęp: 7.10.2020].
  9. Rychter M., Las śmierci, Zabrze 2013.
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAtomówka rusza, Litwa odcina import prądu
Następny artykułPolacy polują na okazje. Połowa sprzedaży odbywa się w ramach promocji