Największy przebój tego lata, Black Myth: Wukong sprzedał się w dziesięciu milionach kopii. Na uzyskanie tak niebotycznego rezultatu wystarczyły trzy dni. Chiński rynek jest masywny. Wyprodukowana i wydana przez firmę Game Science superprodukcja codzienna jest uruchamiana przez milion grających. Liczby te pochodzą wyłącznie z platformy Steam. Projekt startował od dwudziestu osób na pokładzie Game Science. W 2020 roku zaprezentowano pierwsze materiały z gry. Celem dewelopera stało się dostarczenie jakości adekwatnej do wspomnianej prezentacji. Wybiła godzina premiery, a gracze dosłownie rzucili się na grę.
Gdy w 2015 roku pisaliśmy o premierze Wiedźmin 3: Dziki Gon, nierzadko padały sformułowania dot. narodowego święta. Nocne premiery w największych sieciach sprzedaży, cosplayerzy i sami deweloperzy. Kiedy u nas świętowano przybycie Dzikiego Gonu na PS4, Xbox One oraz PC, niecały rok wcześniej zrodziło się Game Science. Firmę stworzył odłam chińskiego Tencentu, współczesnego pożeracza małych i dużych przedsiębiorstw. Studio uformowało się w chińskiej prowincji, Guangdong. To najbardziej zaludniony obszar w Chinach i przez wielu komentatorów uznawany jest za mekkę przemysłu gier. Black Myth: Wukong to prawdziwy cud dla lokalnego rynku. Nigdy wcześniej żaden producent gier z Chin nie opracował blockbuster’a przeznaczonego na konsole oraz komputery osobiste.
Black Myth: Wukong jest tytułem historycznie bliskim sercom Chińczyków. Opiera się na Wędrówce na Zachód, jednej z czterech opowieści spisanej przez Wu Chengen’a. Niewiele jest w niej historycznych faktów. Postać małpiego króla, Sun Wukonga stanie się bliższa graczom na całym świecie. Chiny nie mogły stworzyć lepszej siły eksportowej, jeśli mówimy o promowaniu lokalności. Black Myth: Wukong nie tylko rejestruje mityczne dzieje i wplata je w uzależniające mechanizmy rozgrywki. Postaci i bestie starannie opisano w lore, a wspomniane treści są czymś więcej niż charakterystyką. Tworzą kolejne historie i są kopalnią wiedzy dla osób ciekawych chińskiej mitologii.
Pewny sukces
Black Myth: Wukong pobiło rekord. Chiński rynek jest bardzo potężny, choć jedyne czym się żywił to produkcje mobilne. Dlaczego ktoś postanowił opracować grę dla jednego gracza, do tego o niemałym budżecie i mocno zakorzenioną w chińskim folklorze? “Jedną z wyznawanych przez nas wartości jest dotrzymywanie obietnic złożonych naszym fanom. Koniecznie chcieliśmy utrzymać jakość z 2020 roku, co kosztowało nas mnóstwo optymalizacji” – tłumaczyli przedstawiciele studia dla PC Gamer’a. Yang Qi, współzałożyciel studia przyznał kilka dni po premierze, że gra utknęła gdzieś w optymalizacji na PlayStation 5. Gdy uruchomiłem produkcję w okresie premiery, ta nie stroniła od spadków animacji, natomiast oprawa graficzna prezentowała się wyraźnie gorzej niż edycja dla PC. I tak, muszę to napisać. Jeśli Sony faktycznie za kilka dni zaprezentuje światu PlayStation 5 Pro – Black Myth: Wukong będzie pierwszą grą z listy, którą uruchomię na wzmocnionym modelu konsoli. Po aktualizacjach całość działa lepiej, lecz to wciąż nie jest poziom widoczny na wysokiej klasy komputerach. Innymi słowy, widoczna jest już techniczna różnica w grach.
Black Myth: Wukong rozbiło bank. Sukces przytłoczył nawet zgrzyt związane z rozesłaniem kodów na grę do streamerów. Game Science udostępniając grę wysyłało również listę rzeczy, o których streamujący nie mogli wspominać w trakcie transmisji. Zakazanym tematem był m.in. Covid-19, chiński przemysł gier oraz propaganda feminizmu. W procesie rozsyłania gier do influencerów to norma, lecz kwestia feministycznej propagandy była czymś wcześniej niespotykanym. Sukces Game Science stał się wydarzeniem naprawdę wiekopomnym na terenie Chin. Przez kilkanaście lat nie dało się kupić pojedynczej gry na konsole, a tutejsz rząd banował większość produkcji spoza rynku. Black Myth: Wukong zmieniło ten stan rzeczy. Mam świadomość, że produkcja oparta na kulturze ojczystego kraju, lecz dzięki tak mocnej sprzedaży tematem zainteresują się inne, chińskie studia.
Twarde granice
Ubiłem jednego bossa, aby po chwili toczyć boje z kolejnym. Dziwię się doprawdy ludziom narzekającym na nadmierną ilość bossów w Elden Ring. Zagrajcie w Black Myth: Wukong. Gra zmienia się momentami w piękny boss rush. Starcia po starciu, przerywane chwilą eksploracji. Co do tego ostatniego, Black Myth nie jest produktem rozbudowanym. Dużo tutaj niewidzialnych ścian, zamkniętych drzwi, a lokacje, choć stylistycznie bujne i cieszące oko prędko okazuje się ciasne. Na szczęście deweloper traktuje walkę esencjonalnie i każdy pojedynek w grze jest angażującym wyzwaniem. Grze umyka urok językowy dla wszystkich osób nie mówiących po chińsku. Stąd rekomenduję, aby zostawić w grze chiński dubbing. Ja zrobiłem tak grając w rewelacyjne Ghost of Tsushima, gdzie wybrałem japońską ścieżkę głosową. Black Myth: Wukong brzmi bardzo przeciętnie w języku innym niż ojczysty.
Chiny przestały banować konsole w 2015 roku. Kraj potrzebował aż piętnastu lat, by pojąć, że gry nie są źródłem problemów młodych ludzi. Dzisiaj, gdy minęło dziewięć lat od tamtej chwili zjawił się Black Myth: Wukong. W zeszłym roku pojawiła się seria artykułów mówiących o przypadkach seksizmu w Game Science. I podobnie jak w trudnej dyskusji nt. nadmiernej ekspozycji kobiecej urody w Stellar Blade, sytuacja tylko zaostrzyła ludziom apetyt na kupno Black Myth: Wukong. W Chinach przez moment zabrakło konsol, bo gracze rzucili się na przygodę Sun Wukonga. Nie piszemy przecież o grze wybitnej, czy nawet bardzo dobrej. To projekt sklejony całkiem poprawnie, z poszanowaniem lokalnego folkloru i dobrze opisaną rozgrywką. Gra poprawnie odczytała potrzeby graczy i dostarczyła bardzo elastyczne wyzwanie. Sprzedała się wybornie, bo jest pierwszym takim tytułem w swoim kraju. Black Myth: Wukong jest warte uwagi, bo dostarcza multum frajdy. Także spokojnie, czekają nas jeszcze co najmniej trzy takie historie – jeśli Game Science zamierzają odtworzyć opowieści chińskiego pisarza.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS