A A+ A++

Ferrari powróciło z zaświatów w 2022 roku nie tylko w kwestii czystych osiągów bolidu, ale przede wszystkim dzięki znacznie ulepszonej jednostce napędowej. To właśnie ona była największą piętą achillesową Włochów w poprzednich dwóch sezonach, a ciężka praca inżynierów pozwoliła im na powrót do ścisłej rywalizacji z Hondą (Red Bullem) czy Mercedesem na tym froncie.

Poprawiony silnik ma jednak też swoje wady. Chodzi oczywiście o jego niezawodność, która nie raz zawodziła kierowców korzystających z motorów Scuderii. Mattia Binotto w długim wywiadzie dla włoskiego Motorsportu postanowił zdradzić, skąd wzięły się takie kłopoty. Jak się okazuje, sporą rolę w tym odegrała kwestia zamrożenia rozwoju silników:

“Przesunęliśmy granice czystych osiągów poza to, co byłoby normalnym planem, jeśli chodzi o niezawodność. Zdawaliśmy sobie bowiem sprawę z tego, jak ważne jest to, by dogonić konkurencję przed zamrożeniem rozwoju silników na cztery sezony i wiedząc, że problemy z niezawodnością zawsze można później rozwiązać”, mówił boss ekipy z Maranello.

“Nie oznacza to natomiast, że przyjeżdżając na pierwszy wyścig sezonu, z góry zakładaliśmy problemy z niezawodnością. Tak nie było. Podczas zimowych testów takowe w ogóle nie wystąpiły, aczkolwiek wiedzieliśmy, że nie jesteśmy też w idealnej sytuacji. Trudności, jakie mieliśmy potem na torze, nie pojawiały się w symulacjach na hamowni i moim zdaniem są to typowe, niezakładane problemy dla nowego projektu, więc trzeba było się z nimi liczyć. Nie jestem tym nawet zaskoczony.”

Kolejną kwestią dotyczącą jednostek napędowych, jaką poruszył Binotto, był moment wprowadzenia nowego układu ERS. Nie jest bowiem tajemnicą, że każdy producent – z racji homologacji systemów hybrydowych we wrześniu – wprowadzi jeszcze w tym roku poprawki w tym obszarze. Włosko-szwajcarski inżynier wyznał jedynie, że w bolidach Ferrari pojawią się one po wakacyjnej przerwie, ale nie zdradził konkretnego terminu. Mimo to Tifosi mogą już się nastawiać na kolejne kary silnikowe:

“Tak [pojawi się on po wakacyjnej przerwie], zamierzamy rozwijać hybrydę przed rozpoczęciem okresu homologacji. I tak pracujemy nad tym, natomiast nie będzie to jakiś znaczący przełom.”

Szef Ferrari zabrał także głos odnośnie zeszłorocznego sprytnego zachowania Mercedesa, który wyposażając Lewisa Hamiltona w aż sześć silników spalinowych, mógł ciągle korzystać z maksymalnej mocy. Niektórzy eksperci sugerują, że Włosi na podobne działanie powinni postawić w tym sezonie w przypadku Charlesa Leclerca:

“Według mnie, tu nie chodziło o strategię, a o konsekwencję. Dla nich tylko to się liczyło i nie sądzę, by było to planowane. Zawsze najlepiej posiadać najlepszy silnik pod względem czystej wydajność, ale też niezawodności.”

Odchodząc już od tematów silnikowych, Binotto odniósł się również do proponowanych przez FIA zmian, jakie w 2023 roku mają ograniczyć zjawisko podskakiwania. Dla nikogo nie będzie to żadne zaskoczenie, że Ferrari wspólnie z Red Bullem nie chcą do tego dopuścić:

“Mam nadzieję, że nie będzie żadnych zmian. Nie widzę żadnych powodów, dla których można byłoby je wprowadzić pod pretekstem bezpieczeństwa, tym bardziej jeśli popatrzymy na ostatnie rundy. Poza tym gdyby faktycznie zmieniono przepisy związane z aerodynamiką na sezon 2023, byłby to naprawdę duży kłopot, zważywszy na fazę rywalizacji, w której się znajdujemy, a na ewentualne modyfikacje samochodu byłoby naprawdę mało czasu.”

“I jeszcze raz powtórzę. Nie ma żadnych powodów, żeby można było wprowadzić zmiany w przepisach, powołując się na względy bezpieczeństwa. Dlatego uważam, że nie wejdą one w życie, a jeśli już tak się stanie, spróbujemy dowiedzieć się, jak je zastopować.”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBieszczadzki Rajd po raz XXIII
Następny artykułGdańsk: 75-latek został pobity w przychodni, bo chciał się zaszczepić przeciwko COVID-19