A A+ A++

Informacje na temat ekranizacji bestsellerowej powieści Delii Owens elektryzowały widzów jeszcze na długo przed jej powstaniem. Emocje podsycał fakt, że za realizację tego tytułu wzięła się Reese Witherspoon. Trzeba przyznać, że znana aktorka i producentka ma nosa do chwytliwych historii. Po sukcesie “Zaginionej dziewczyny”, “Dzikiej drogi” czy serialowego hitu “Wielkie kłamstewka” Witherspoon przyzwyczaiła publiczność, że wszystko, czego dotknie, zamienia się w złoto. Nic dziwnego zatem, że oczekiwania względem kinowej adaptacji książki “Gdzie śpiewają raki” były bardzo wysokie. Reżyserii obrazu podjęła się Olivia Newman, a scenariusz napisała Lucy Alibar, którą możemy kojarzyć chociażby z pracy przy filmie “Bestie z południowych krain”. Można było zatem przypuszczać, że tak wrażliwe, kobiece trio stworzy dzieło, które w pełni dorówna książkowemu pierwowzorowi, a może nawet go prześcignie. Jak kinowa adaptacja wypada w rzeczywistości? Obejrzałam ją jeszcze przed oficjalną premierą i choć mam kilka zastrzeżeń, to muszę przyznać jedno – paniom w pełni udało się oddać na ekranie magiczny klimat tej opowieści, a to rekompensuje wszystkie drobne niedociągnięcia.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł170 osób przychodzi tu każdego dnia po pomoc. “Chleb i cukier to namiastka domu”
Następny artykułPrzestrzega przed “tureckimi zębami”. Mówi o najgorszej decyzji w życiu