A A+ A++

Epidemiolodzy nie przedstawiali niebezpieczeństwa drugiej fali zakażeń dość stanowczo, a politycy przespali moment, kiedy należało działać bardziej zdecydowanie. Stąd obecne niechlubne miejsce Polski w Europie pod względem zainfekowania koronawirusem – pisze ekspert.

Tempo wzrostu liczby zakażeń koronawirusem słabnie, ale apogeum zgonów jeszcze przed nami – tak sytuację z epidemią widzi prezes Instytutu Badań Rynku Turystycznego Traveldata Andrzej Betlej. Najnowszy cotygodniowy materiał poświęca jednak nie tylko nowym zachorowaniom i opisowi, jak poszczególne kraje sobie z nimi radzą, ale też tematom stricte z rynku turystyki – ostatnim wydarzeniom w Rainbow i TUI.

CZYTAJ TEŻ: Betlej: Raport z epidemii. Niemiecki rząd wspiera kolejne biuro podróży

Pisząc o pandemii ekspert ocenia, że nowe zakażenia koronawirusem „wydają zbliżać się już do przesilenia”. Walnie przyczyniają się do tego coraz to nowe restrykcje i obostrzenia przeciwepidemiczne wprowadzane przez władze wielu krajów.

Jego zdaniem prawdopodobnie już w drugim tygodniu listopada może dojść do spadku zbiorczego tygodniowego wskaźnika liczby zakażeń, chociaż wskaźnik liczby zgonów będzie jeszcze zapewne rósł przez dwa lub cztery tygodnie, jako opóźniony efekt zachorowań.

Dynamika wzrostu wskaźnika nowych zakażeń na milion mieszkańców w krajach źródłowych zachodniej części kontynentu wyniosła w minionym tygodniu zaledwie 7,6 procent, a w środkowo-wschodniej niecałe 10 procent. Jeśli zaś chodzi o kraje docelowe dynamika była już ujemna i wyniosła minus 4,3 procent.

Szerzej, z podaniem przykładów Betlej zajmuje się liczbami zgonów w Europie. Później przechodzi do krytyki polskich władz i epidemiologów, których gani za to, że „zostali kompletnie zaskoczeni kilkudziesięciokrotnym wzrostem wskaźników zakażeń i zgonów”. W Polsce, ale nie tylko, bo w „prawie wszystkich krajach europejskich”.

„Epidemiolodzy ostrzegali wprawdzie przed jesiennym wzrostem aktywności koronawirusa, ale czynili to najczęściej dość niemrawo licząc się zapewne jedynie z kilkukrotnym podniesieniem się wskaźników epidemicznych”. To nie robiło na politykach specjalnego wrażenia, dlatego zlekceważyli niebezpieczeństwo.

Kiedy się zorientowali w rozmiarach drugiej fali koronawirusa i jego zjadliwości, w „pośpiechu porzucili poprzednie deklaracje i rozpoczęli wprowadzanie dość chaotycznych i mało konsekwentnych restrykcji, obostrzeń, a nawet bardziej miękkich lub twardych tzw. lockdownów”. Ale było już przeważnie za późno.

Czujność polskiego rządu też była uśpiona. A kiedy było już widać, co się dzieje podczas jesiennej fali pandemii w zachodniej Europie, postępował on odwrotnie niż rządy bardziej doświadczone.

Błędne decyzje rządu

W efekcie Polska ma obecnie tygodniowy wskaźnik nowych zakażeń prawie 60-krotnie wyższy niż w szczycie wiosennym (2 tydzień czerwca). Przy tym w Polsce wykonuje się za mało testów. „O tym, że liczba testów jest zbyt mała świadczy najwyższy w Europie odsetek przypadków pozytywnych, który wynosi około 40 procent, podczas gdy optymalnie powinien co najwyżej zawierać się w przedziale 5-10 procent. Oznacza to, że osób rzeczywiście zakażonych koronawirusem może być znacznie więcej”.

Betlej wylicza błędne jego zdaniem działania. Zalicza do nich zbyt późne zamknięcie gastronomii, fitnessów i szkół, zwłaszcza dla młodszych roczników.

Trzecim dużym błędem władz jest zbyt duża tolerancja dla nieprzestrzegania przepisów antyepidemicznych. W miejscach publicznych młodsi czasami ostentacyjne omijają nakaz noszenia maseczek, w najlepszym wypadku noszą je nie zakrywając nosa.

Rząd mógłby pomyśleć o lockdownie, ale wobec zbyt tolerancyjnego traktowania przeciwepidemicznych regulacji „lockdown nie ma większego sensu, gdyż jego ogromne koszty szacowane nawet na około 100 mld złotych miesięcznie zostaną w dużej mierze po prostu zaprzepaszczone”.

Sprawa jest tym poważniejsza, że gra idzie nie tylko o koszty wyhamowania gospodarki, ale również o zaostrzenie i przedłużenie epidemii koronawirusa, co da się przeliczyć na liczbę zmarłych osób. „Jest dość prawdopodobne, że obecne władze odpowiedzą w przyszłości za liczne błędy i zaniechania podczas drugiej jej fali, choć najprawdopodobniej będzie to odpowiedzialność jedynie polityczna” – podsumowuje tenc wątek autor.

W dalszej części materiału opisuje Betlej wprowadzenie drugiego lockdownu w Irlandii, Czechach, Izraelu („praktycznie okiełznał już koronawirusa”) i australijskim stanie Wirginia. Jak ocenił, całkowite zamknięcie kraju czy regionu jest skuteczne, bo zdecydowanie ogranicza rozprzestrzenianie się koronawirusa.

Rainbow z minimalnym zyskiem

Kolejny wątek materiału Betlej poświęca ogłoszonym w czwartek, 5 listopada, przez Rainbow wybranym wynikom po trzech kwartałach tego roku. Przychody firmy wyniosły w tym czasie 418,4 mln złotych (przed rokiem 1478,4 mln złotych), a strata netto 14,26 mln złotych (przed rokiem miał zysk netto w wysokości 48,26 mln złotych).

Najbardziej interesujące są wyniki za sam trzeci kwartał, który był okresem częściowego powrotu do działalności po prawie całkowitym jej zatrzymaniu w drugim kwartale – pisze autor. Skonsolidowane przychody organizatora wyniosły wtedy 137,5 mln złotych wobec 816,3 mln złotych w trzecim kwartale 2019 roku, co oznacza spadek o 83,15 procent.

Strata netto po trzech kwartałach wyniosła 14,26 mln złotych (rok wcześniej zysku wyniósł 48,56 mln złotych). Za sam trzeci kwartał biuro podróży odnotowało jednak niewielki zysk w kwocie 665 tysięcy złotych, choć – co zrozumiałe – był on zdecydowanie mniejszy niż w bardzo dobrym trzecim kwartale 2019 roku, gdy wyniósł 44,1 mln złotych.

To, że organizatorowi udało się osiągnąć w kadłubowym trzecim kwartale 2020 nieduży zysk można uznać za pewne pozytywne zaskoczenie – komentuje Betlej.

Prezes Traveldaty odnotowuje też, że Rainbow udało się uzyskać subwencję w wysokości 24,8 mln złotych w Polskim Funduszu Rozwoju. Będzie ją spłacać do września 2024 roku, z możliwością umorzenia do 75 procent.

Jak wyjaśnia Betlej, pożyczka ta jest znacznie mniejsza od tych, jakie od swoich władz otrzymują organizatorzy niemieccy. W wypadku Rainbow wynosi ona około 1,5 procent rocznych przychodów organizatora, podczas gdy wielkość rządowego wsparcia dla TUI Group jest około 10-krotnie większa (około 15 procent przychodów), a dla trzeciego co do wielkości niemieckiego organizatora, FTI, około 4-krotnie większa, czyli około 5,6 procent jego rocznych przychodów.

Skromny Ryanair, rozpasana Lufthansa

Podobnie jak organizatorzy turystyki także linie lotnicze zostały doświadczone kryzysem. Warto spojrzeć na osiągnięcia dwóch przewoźników – wyjątkowo skromnie zorganizowanego Ryanaira i nieomalże bizantyjskiej (około 580 spółek!) Lufthansy.

Szczególnie wartościowe jest porównanie wyników z pandemicznego załamania koniunktury, czyli drugiego i trzeciego kwartałów 2020 roku.

Ryanair przewiózł w tym czasie 17,1 mln pasażerów (mniej o 80 procent niż rok wcześniej), przy średnim wypełnieniu samolotu 72procent i osiągnął 1,18 mld euro przychodów (minus 78 procent). Szczególnie godna uwagi jest strata przewoźnika, która wyniosła 197 mln euro. Nie jest to dużo w zestawieniu z jego rezerwami (4,47 mld euro) i funduszami własnymi, które wyniosły na koniec września 4,98 mld euro.

Oznacza to, że gdyby na przykład następne kwartały były dla przewoźnika tak samo słabe, jak ostatnie dwa, to fundusze własne Ryanaira stopniałybhy do zera w połowie 2033 roku.

W identycznym okresie Grupa Lufthansa przewiozła 10,4 mln pasażerów, przy średnim wskaźniku wypełnienia 58 procent, i osiągnęła 4,51 mld euro przychodów. Ponieważ jednak Grupa ma dużo większe koszty, odnotowała stratę wielkości 3,46 mld euro.

To kwota bardzo duża zwłaszcza w zestawieniu z funduszami własnymi przewoźnika, które wyniosły na koniec września 3,347 mld euro. Oznacza to, że gdyby kolejne dwa kwartały były identycznie słabe jak dwa ostatnie (co jest dość prawdopodobne), to kapitały Grupy Lufthansa uległyby wyzerowaniu już na koniec marca 2021.

Co ciekawe, prawie identyczną sytuację jak Lufthansa ma Grupa TUI, której kapitały na skutek dużych strat również dramatycznie maleją i mogą zniknąć mniej więcej w tym samym czasie.

Obaj giganci Europy wymagają więc pilnego dokapitalizowania. Grupa TUI podjęła już starania o to, licząc na swoich zasobnych finansowo akcjonariuszy. Lufthansa na razie oficjalnie nie podaje, co zrobi, ale z informacji medialnych wynika, że niemiecki rząd, który już dofinansował lotniczą grupę, nie jest zadowolony z rezultatów kryzysowego zarządzania przewoźnikiem i zamierza podjąć jakieś działania.

Przegląd sytuacji epidemicznej

Ostatnią część opracowania autor poświęca opisowi sytuacji epidemicznej w ostatnim tygodniu w poszczególnych regionach świata i krajach (większość opisu pomijamy), ilustrując danymi na mapach i w tabeli.

Z zaktualizowanej wizualizacji wynika, że sytuacja w zakresie tygodniowej liczby zgonów uległa w krajach źródłowych kolejnemu pogorszeniu, a stało się tak w 17 krajach na ogólną ich liczbę 20. Mapa nie zawiera już mocnego odcienia zieleni, który zniknął już z ostatniego jego bastionu, którym była Skandynawia – pisze autor.

W ostatnim tygodniu w większości państw źródłowych (w 15 na 20), nastąpiło przyspieszenie rozprzestrzeniania się wirusa i w rezultacie ogólne ważone w … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułProkuratura: w Warszawie około 30 osób z zarzutami po protestach ws. wyroku TK
Następny artykułUtrzymanie mieszkań drożeje najszybciej