Takiego okresu FC Barcelona w swojej historii jeszcze nie miała. Katalończycy pierwszy raz w historii rozegrają aż osiem kolejnych meczów na wyjeździe. Piłkarze Ronalda Koemana są już na finiszu tej serii. W siódmym starciu wyraźnie zmęczeni Katalończycy nie bez problemów ograli beniaminka, Elche (2:0), po bramkach zdobytych przez Frenkiego de Jonga i Riquiego Puiga, i odnieśli czwarte z rzędu zwycięstwo w LaLiga. Najbliższy tydzień przynosi im dwa kolejne mecze – w środę z Rayo Vallecano w 1/8 finału Pucharu Króla i w niedzielę z Athletikiem w LaLiga, gdy pierwszy raz od rywalizacji z Eibarem (1:1, 29 grudnia) Barca zagra na własnym stadionie.
Tym razem Ronald Koeman rzeczywiście ma powody do narzekania
Fanów Barcy irytują nieustanne narzekania Ronalda Koemana, ale terminarz dał Holendrowi powody do niezadowolenia. Osiem kolejnych meczów wyjazdowych oznacza siedem dalekich podróży (UE Cornella, z którą Blaugrana grała w Pucharze Króla, też leży w Barcelonie) i ograniczone możliwości rekonwalescencji, a też piłkarze z Camp Nou nie robili nic, by sobie pomóc. W Superpucharze Hiszpanii rozegrali dwie dogrywki (1:1 i 3:2 w karnych z Realem Sociedad oraz 2:3 z Athletikiem), a dodatkowych 30 minut musieli rozegrać też w starciu z trzecioligową Cornellą, którą ostatecznie ograli 2:0, marnując w regulaminowym czasie dwa rzuty karne. W ciągu ośmiu dni Katalończycy zagrali 360 minut, czyli ekwiwalent nie trzech, a czterech meczów. To tym większy problem, że Koeman ma ograniczone możliwości rotacji (kontuzjowani są Gerard Pique, Ansu Fati, Sergi Roberto czy Philippe Coutinho) i że sporej części jego zawodników wydaje się brakować świeżości (np. Pedriemu).
Barcelonę trudno się oglądało, ale dla jej fanów jest jeden pozytyw – wygrała
– Musimy to wytrzymać, poczekać na rekonwalescentów i liczyć, by nie przytrafiło się nam więcej kontuzji – mówił Koeman, który na mecz z Elche nie mógł zabrać też zawieszonego Leo Messiego. – Barca z Leo i bez niego to dwie różne drużyny – przekonywał trener beniaminka Jorge Almiron. I miał rację. Bo na grę Katalończyków trudno było patrzeć. Był to nudny, senny mecz. Fani Blaugrany mogą upatrywać pozytywów w kolejnym golu Frenkiego de Jonga, aktywnym Ousmane Dembele czy wracającym do formy Sergim Roberto, ale to szukanie plusów na siłę. A i sam Koeman, który narzeka na wąską kadrę, nie szukał świeżości na ławce, drugą zmianę robiąc dopiero w 87. minucie. Wprowadził jednak Riquiego Puiga, który po niespełna trzech minutach strzałem głową ustalił wynik spotkania.
Nie było zawieszonego Leo Messiego, ale “archanioł Barcelony” dalej był na boisku
Na szczęście dla Barcelony, Elche nie pokazało w niedzielę nic dobrego. Po niezłym starcie sezonu ekipa Almirona zeszła na ziemię i jest tam, gdzie wielu widziało ją już latem, czyli w strefie spadkowej. Na wygraną beniaminek czeka od 23 października, a na starcie z Barceloną wyszedł przestraszony i nawet w końcówce nie próbował zaryzykować i się otworzyć. Może przytłoczyła go “klątwa Blaugrany”? W końcu, Katalończycy wygrali z Elche dziewięć z ostatnich jedenastu meczów, robiąc to ze spektakularnym bilansem bramkowym 33:0. Szansę na przerwanie tej fatalnej serii miał Emiliano Rigoni, ale nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Markiem-Andre ter Stegenem. Po meczu z Realem Sociedad Niemca nazywano “archaniołem Barcy” i w niedzielę potwierdził, że pod nieobecność Messiego to on jest najpewniejszym punktem zespołu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS