Bajka z cyklu 100 Bajek na 100.lecie urodzin św. Jana Pawła II. Wasze bajki!
Jak uczcić setne urodziny Kogoś kto miał wpływ na wiele pokoleń Polek i Polaków? Już wiemy, że na różne sposoby. Nasza redakcja wraz z Pasieką -zajęcia dla dzieci zaprosiły do konkursu z św. Janem Pawłem w centrum. Tym samym z wielką przyjemnością publikujemy zwycięskie prace przesłane przez mieszkańców ziemi myślenickiej na konkurs pn. „100 Bajek na 100. lecie urodzin św. Jana Pawła II.”
Kilka filmów i kilkanaście prac w formie papierowej na przestrzeni maja i czerwca br. publikować będziemy na łamach naszej telewizji Myślenice iTV. Dziś dwie bajki przybliżające nauczanie wielkiego Polaka, papieża Jana Pawła II. Poniżej prezentujemy bajki „O chłopcu który uratował swoją duszę„, „Przyjaciele”, „Babcia Julcia„, „Pierwszy września„, autorstwa E.L. Klos.
O chłopcu który uratował swoją duszę.
Piotruś obudził się wcześnie. Jak zwykle. Lubił poleżeć chwile w łóżeczku , pomarzyć zanim wstanie mamusia, tatuś i Tomaszek. Słońce wpadło przez niebieskie chmurkowate firanki. Piotruś przymknął oczy. Promyk słońca wydłużał się, wydłużał i dosięgnął jego rzęs. Zatańczył kolorowo tęczowo i zniknął pod powiekami. Uśmiechnął się do siebie.
Usłyszał cichutki szmer i miarowe tupkanie ślizgających się pazurów po podłodze. Za chwile mokry nos trąci delikatnie , wysunięte spod kołdry ramie Piotrusia. Fafik odbierze swoją codzienną porcję miłości. Potem długi spacer, łapanie w locie patyków i odszukiwanie zaplątanych w trawę kamieni.
Piotruś poczuł zapach przypalającego się mleka. To oznaczało że mamusia wstała i przygotowuje zupę mleczna z lanymi kluseczkami. Jego ulubioną.
Piotruś przeciągnął się. Nie wstawał z łóżeczka. Czekał na tatusia i jego coroczne powitanie lata.
Tomaszek chrapnął w swoim łóżku, przewrócił się na drugi bok i spał dalej. Tomaszek był młodszym bratem Piotrusia, rumianym pucułowatym chłopcem z czupryną brązowych sprężynek, ciepłymi orzechowymi oczyma w których zawsze czaiły się wesołe iskierki. Tomaszek był też absolutnym wielbicielem dżemu. Gdyby nie mamusia i jej próby wprowadzenia nowych smaków Tomaszek jadłby dżem na śniadanie obiad i kolację, co gorsza i na Boże Narodzenie. Było to powodem buntu starszego brata, który w piątek musiał rezygnować z jedzenia swojej ulubionej kiełbaski, na rzecz dżemu.
Tatuś który zawsze potrafił znaleźć rozwiązanie w każdej sytuacji i tutaj stanął na wysokości zadania. Umówił się z Tomaszkiem że ten w piątki będzie jadał ser. Tomaszek nie był z tego powodu specjalnie szczęśliwy. Na początku próbował nawet chować ser w różnych miejscach. Do czasu kiedy pani Ola, nauczycielka Piotrusia z pierwszej klasy, znalazła plasterek sera w jego zeszycie do matematyki. Wyniknęła z tego okropna draka. Tomaszek przyznał się ze to on ukrył tam swój piątkowy ser i obiecał że nigdy tego więcej nie zrobi. I dotrzymał słowa.
„Gdy dzwoneczek się odezwie biegniemy do szkółki by się uczyć wiedzę zbierać pracować jak pszczółki. A gdy dzwonek raz ostatni zawezwał do szkoły , czas wakacji nam oznajmi …tatuś stał w drzwiach w swoim błękitnym wakacyjnym podkoszulku i stalowych szortach. Śpiewał swoja czarodziejska piosenkę która miała zapewnić wyśmienitą pogodę tego lata.. Piotruś nawet podejrzewał że tatuś jest czarodziej bo kiedyś odstraszył deszczowe chmury rytualnym ściąganiem szalika i palta, wraz z zaklęciem słoneczkotwórczym” a-le mi go-rą-co” powtórzonym kilkakrotnie, ale nie miał na to dowodów jak twierdził Adamek , jego kolega z ławki.
Chłopcy! Wstawajcie, pora śniadania! Słychać było głos mamusi dobiegający z kuchni. Fafik zaszczekał radośnie. Chyba myślał że jest jednym z chłopców. Wyprzedził wszystkich i rozsiadł się na krześle przy stole. Fafik niezmiennie próbował siedzieć na krześle tatusia a tatuś niezmiennie dawał mu do zrozumienia że to tatusiowe krzesło.
„To dziś!” –pomyślał Piotruś. „Dziś jedziemy na wakacje do babci i dziadka!”
Po śniadaniu tatuś odprowadził chłopców na stacje. Mamusia zapakowała każdemu paczkę z kanapkami, butelkę z sokiem malinowym i po kilka słodkich bułeczek. Tatuś upewnił się że walizka dziadka jest dobrze umocowana pasami. Walizka była brązowa, miała łatę w kształcie Afryki o kolorze mocnej czekolady, pamiątka po tym jak dziadek wylał na nią swój płyn na porost włosów. Piotruś nie rozumiał dlaczego dziadek co wieczór smaruje głowę tym oleistym płynem o zapachu naftaliny. Babcia i tak go kochała a przedłużone czoło wyglądało tak szlachetnie. Tak mówiła babcia , Piotruś nie wiedział o co babci chodzi , ale kochał bardzo oboje. Fascynowało go też to w jaki sposób dziadek wyciąga szczękę. Próbował kiedyś tej sztuki ale nigdy mu się nie udało.
Właśnie jechali do dziadków na wakacje. Tatuś poprosił jedną gruba panią która jechała do Poznania żeby doglądnęła chłopców. Piotruś trochę się obruszył. Miał już prawie 8 lat i czuł się bardzo dorosły. Ale nie chciał robić mamusi przykrości, pomyślał że przełknie tę zniewagę bo mamusia wyglądała na bardziej uspokojoną. W przedziale siedział też wysoki barczysty pan o ciemnej ogorzałej twarzy i młoda panienka. Piotruś na początku nie zwrócił na nich uwagi ale po chwili pomyślał że ci dorośli zachowują się śmiesznie i zaczął obserwować pana i panienkę. Na początku nic do siebie nie mówili ale spoglądali na siebie raz pan znad gazety kiedy panienka nie patrzyła a potem panienka znad książki zerknęła na pana udającego że czyta gazetę. Piotrusia znudziło obserwowanie dorosłych i ich dziwnych spraw i zajął się oglądaniem przesuwających się za oknem obrazów. Lubił swoją samotność w obecności innych. Tajemnice swoich myśli które wybiegały ponad to co się działo.
Przyjaciele
Do Natana przyjechali kuzyni z Niemiec, z rodzicami. Piotruś mu trochę zazdrościł, bo on i całe jego rodzeństwo mogli spać na podłoże, zupełnie jak pod namiotem. Dziadkowie nigdy by na to nie pozwolili. Babcia ciągle drżała o korzonki. Chodziło chyba o to żeby im we śnie korzonki nie wyrosły i nie zniszczyły podłogi. Piotruś rozśmieszała ta wizja. Ich dwóch wrośniętych z zielonymi korzonkami w podłodze. Chciał nawet zrobić z Tomaszkiem taki eksperyment, ale skończyła się zielona włóczka gdzieś w połowie brzucha Tomaszka a gwoździki wykrzywiły się podczas wbijania w podłogę . No i za nic nie udawało się unieruchomić Tomaszka. Włóczka gilgała go w nos i wiercił się niemiłosiernie.
Pobyt niemieckiej rodziny Natana przedłużał się . Podobno stali się uciekinierami i nie mogli wrócić do swojego domu. A wujek Natana stracił swój sklep i nikt już nie chciał robić z nim interesów. Piotruś nie bardzo zrozumiał o co chodziło ale Natan powiedział, że jego wujek powiedział że jeden ważny pan w Niemczech powiedział że dziadek Natana jest krwiopijca, albo wampirem, Natan nie wiedział tego dokładnie, Nawet próbował przyuważyć czy dziadkowi nie wyrastają kły i czy nie boi się czosnku. Ale nie udało mu się go na niczym takim przyłapać. Tym bardziej że w piątkową uroczysta kolacje babcia Sara podała jak zwykle gefilte fisz oraz czulent pachnący bardzo intensywnie czosnkiem.. Uspokoiło go to trochę, ale nie przestał sprawdzać czy aby jemu nie wyrastają takie kły…był przecież synem swojego ojca który był synem swojego ojca. Coraz dziwniejsze pogłoski krążyły po mieście. Ludzie zaczęli mówił że dziadek Natana ukrzyżował pana Jezusa. Ale to , to już było zupełnie niemożliwe bo chociaż dziadek Natana był bardzo stary to pan Jezus żył jeszcze dawniej. Chyba tak dawno jak dinozaury nawet. Poza tym dziadek Natana nie mógłby nikogo skrzywdzić. Co dziennie rano owijał się biało niebieskim płótnem, zaplatał na ręce skórzany pasek, i modlił się kiwając nad książka pełna tajemniczych czarnych znaczków. Potem ubierał się w swoje odświętne ubranie i szedł do domu modlitwy. Wyglądał trochę tak jak święty Mikołaj, z tą swoją srebrną broda, zakręconymi srebrnymi bakami. Piotruś pomyślał że najlepiej zapytać o to wszystko księdza Stanisława po mszy. Jak pomyślał tak zrobił wprawiając swoim pytaniem w zakłopotanie babcie, która trzymała go za rękę.
Ksiądz Stanisław zawsze rumiany jak bułeczka, kiedy usłyszał pytanie, otarł pot z czoła biała chustka, a potem uśmiechnął się smutno i powiedział że Pana Jezusa ukrzyżowały nasze grzechy i ani dziadek Natana ani jego tata, ani Natan nie są za to odpowiedzialni. Powiedział też że Pan Jezus jest starszy od dinozaurów . Dodał ze Piotruś ma kochać wszystkich tak jak samego siebie, choćby ten ktoś bardzo się od niego różnił. . Kazał obiecać Piotrusiowi że nigdy o tym nie zapomni. Piotruś ucieszył się z tej obietnicy. Tomaszek miała kręcone włosy jak Moszem z podwórka. A Piotruś bardzo kochał Tomaszka.
Natan zamartwiał się tym co mówili dorośli. Śniły mu się straszne sny, raz widział nawet zdechłego konia pod pomnikiem Mickiewicza i tłumy wojska przechodzące ulicami miasta, spalone domy a potem wysadzony most nad Wisłokiem. Na dodatek Jego mama całymi dniami płakała, a tata i wujek Bernard szykowali się do wielkiej ucieczki i zbierali zapasy na czas tułaczki. Tylko Babcia Sara, powiedziała że ona nigdzie nie wybiera.
Babcia Julcia
Piotruś nie wiedział kiedy w ich życiu pojawiła się Babcia Julcia. Mamusi mówiła o niej przyszywana babcia. Piotruś zastanawiał się dlaczego, Już bardziej pasowałoby do niej przycerowana , bo babcia Julcia często cerował potargane rajstopki i skarpety , nawet potrafiła zaszyć dziurę na pupie kiedy to Piotruś niechcący zawisnął na drzewie na oczach Gosi ulubione koleżanki z ochronki, próbując pochwalić się przed nią że potrafi skoczyć z trzeciej gałęzi. Babcia Julcia zachowa się wtedy morowo…zauważyła przez okno dyndającego na gałęzi Piotrusia i przytomnie podbiegła, ściągnęła go i głośno tak żeby wszyscy słyszeli powiedziała : dziękuje Piotrusiu! Wytrzymałość tego materiału pozostawia wiele do życzenia. Niestety nie możemy uszyć z niego kombinezonów ochronnych na tę straszliwie niebezpieczną absolutnie tajemnicza wyprawę.” I mrugnęła do niego porozumiewawczo. Gosia była zachwycona tym że Piotruś jest tak dzielny i bohaterski by na swojej własnej pupie robić tak niebezpieczne eksperymenty i na dodatek była zafascynowana ową tajemniczą niebezpieczna wyprawa dla dobra ludzkości. To że dla dobra ludzkości to już dodał sam Piotruś. Co najważniejsze dziura na pupie została zacerowana, a mamusia niczego nie zauważyła i co najważniejsze został uratowany Piotrusiowy honor!
Babcia Julcia dzielnie wzięła też na siebie winę za pomalowaną węglem kuchenną sień, kiedy to z Tomaszkiem próbowali zatrzymać cienie orła białego i tygrysa szablo zębnego które stworzyli ze ścierki i widelca… babcia Julcia powiedział że zrobiła to sama aby zdopingować tatusia do odświeżenia kuchni…i choć mamusia wydawała się skonfundowana, nic nie powiedziała. Z babcią Julcią mieli swe tajemnicze tajemnice…jedną z nich była działalność teatru Jupito.
Rodzice raz w tygodniu w sobotnie popołudnie szli do teatru lub kina i zostawiali chłopców pod opieka babci Julci. Wtedy odbywał się ich własny domowy teatr dla którego nazwa została stworzona z imienia dyrektorki teatru babci Julci i dwóch głównych aktorów. Był jeszcze Fafik który czasami był wiernym psem, czasami wiernym koniem a czasami tygrysem. Ulubiona sztuka Piotrusia był cykl „O Piotrusiu traktorku” Wystawiany był w starej dużej szafie, trochę ciemnej i strasznej, skrzypiącej, pachnącej starym drewnem, naftalina i tajemnicą.
Skończyły się wakacje. Tego dnia Piotruś miał zacząć kolejny rok swojej edukacji. Czuł motyle w brzuchu. Bardzo cieszył się, że spotka kolegów Adamka, Stasia , Karolka, Antka, Jurka. Nawet myślał z radością o spotkaniu Zosi koleżanki z klasy która zawsze częstowała Antka swoim drugim śniadaniem. Robiła to tak by nie czuł się urażony. Wszyscy wiedzieli że u nich w domu się nie przelewa. Antek nosił buty po starszym bracie, za duże i z podklejonymi kartonem podeszwami, który rozmiękał na deszczu. Kiedy rozmiękały dokumentnie, Antek ściągał buty i chodził boso, lub grał w piłkę. Najchętniej grał na bramce. Piotruś zazdrościł mu tej umiejętności. Zośka zaimponował mu kiedy Złośliwy Rysiek – jak nazywali kolegę z trzeciej klasy, postrach wszystkich pierwszoklasistów, dostał od niej fangę w nos za naśmiewanie się z za dużych butów Antka. Wszyscy chłopcy darzyli Zośkę szacunkiem a nawet pozwalali się jej ze sobą bawić.
Pierwszy września
Tego dnia Piotruś nie zaczął kolejnego roku swojej edukacji…
Tego poranka Tatuś jak co dzień przyszedł do ich pokoju ze swoja piosenką ale brzmiała jakoś smutniej. Obok tatusia stała mamusia I była bardzo smutna. Piotruś potrafił to rozpoznać ponieważ jej oczy, zawsze tak bardzo błękitne stawały się szare.
Przytuliła Piotrusia mocno, nawet zbyt mocno ale nie chciał protestować , był dzielnym chłopcem. Tatuś wziął na ręce jeszcze na wpół śpiącego Tomaszka i pocałował w czoło. Potem powiedział – “Chłopcy zostaniecie dziś z nami w domu. ”Piotruś nie chciał się dopytywać, zawsze słuchał swoich rodziców, postanowił poczekać na rozwój sytuacji.
Ale sytuacja się nie zmieniła, każdego ranka przez kolejne dni zostawali z Tomaszkiem w domu a rodzice robili się coraz smutniejsi.
Po kilku dniach rodzice pozwolili mu wyjść pobawić się na podwórku. Od chłopaków dowiedział się , że jest wojna. Nie wiedział co to takiego. Czasami bawili się w wojnę Indian i kowbojów ale taka zabawa zawsze kończyła się zawarciem pokoju. Wierzył gorąco , że teraz też tak będzie. Z każdym dniem docierały do niego coraz smutniejsze wiadomości. Pewnego dnia Rysiek przybiegł do nich na podwórko i powiedział , z nieskrywaną satysfakcją, że wywożą rodzinę Moszego i Natana. „Gdzie wywożą”? – zapytał Piotruś. Ale Rysiek nie wiedział. Piotruś bardzo się zmartwił. Lubił babcię Sarę, rodziców Moszego i Natana, byli dobrymi ludźmi, dobrymi sąsiadami. Tyle nowych rzeczy się od nich nauczył. Zawsze okazywali mu tyle dobroci. Najbardziej lubił gdy po każdej wizycie u nich odkrywał w kieszeni palta czekoladkę. Pytał kiedyś kto ją tam umieścił, ale babcia Sara z tajemniczym uśmiechem pokręciła głowa, że nie wie. Piotruś udawał, że jej wierzy. To była ich taka mała tajemnica.
Piotruś bardzo się zmartwił tą wiadomością. Nie chciał by jego przyjaciele wyjeżdżali. Długo myślał co zrobić . Pewnego dnia usłyszał wewnętrzny głos – „wymagaj od siebie Piotrusiu , choćby inni od ciebie nie wymagali…” Nie do końca wiedział co to oznacza i skąd wziął się ten głos w jego głowie… ale postanowił działać. Już wiedział co zrobi – ukryje swoich przyjaciół! Poszedł do babci Julci by wtajemniczyć ją w swój plan i prosić o pomoc. Nie musiał jej długo przekonywać. Babcia zgodziła się od razu. Pomogła mu opróżnić szafę, która ze sceny teatralnej stała się tajemniczą kryjówką. Przesunęła ją w kierunku schowka na szczotki, małej , niskiej wnęki gdzie składowane były miotły i wiadro na węgiel. Udało się nawet powiększyć miejsce schronienia przez wyciągnięcie drewnianego tyłu szafy i zastąpienie go dwoma kawałkami dykty. Tak by wyciągając jeden umożliwić łatwy dostęp do schowka za szafą. Wszystko było gotowe. Babcia Julcia wzięła na siebie rozmowę z rodzicami Moszego i Natana. Zgodzili się, ale tylko połowicznie. Pozwolili na to by ukryć chłopców, oni jednak musieli wyjechać. Piotruś bardzo się ucieszył że zostaną z nimi. Był naprawdę szczęśliwy! Czuł, jakby ratując swoich kolegów ratował cały świat!
KONIEC
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS