Wiadomość o nadchodzącej już wkrótce wymianie silników i kompleksowej modernizacji bombowców B-52H Stratofortress sprawiła ogromną frajdę wszystkim miłośnikom lotnictwa. A kiedy rok temu ujrzeliśmy potwierdzenie, że Stratofortressy z nowymi silnikami Rolls-Royce F130 otrzymają nowe oznaczenie B-52J, było to niczym wisienka na torcie. Teraz jednak nadeszła pora na gorsze informacje.
Jak informuje serwis The War Zone, B-52J przechodzące modernizację w ramach CERP (Commercial Engine Replacement Program – program wymiany silników na komercyjne) osiągną wstępną gotowość operacyjną dopiero w 2023 roku budżetowym. Oznacza to opóźnienie względem pierwotnych planów o trzy lata. Na domiar złego rosną koszty całego programu. Głównym winowajcą tutaj jest jednak nie jednostka napędowa, ale nowa pokładowa stacja radiolokacyjna klasy AESA.
Government Accountability Office – odpowiednik polskiego NIK-u – stwierdza w najnowszym raporcie poświęconym CERP, że program doznaje opóźnień wskutek niewystarczającego finansowania. GAO zwraca uwagę na niedoszacowane wydatki na dopracowanie projektu. Biuro prowadzące program zwróciło się o korektę budżetu, tak aby umożliwić krytyczny przegląd projektu w sierpniu 2025 roku i osiągnięcie wstępnej gotowości operacyjnej w roku 2033.
Rolls-Royce has begun testing F130 engines for the United States Air Force B-52 fleet at the NASA Stennis Space Center https://t.co/qIZpx8gTNE pic.twitter.com/oKaJAGrQnL
— Rolls-Royce Press (@RollsRoycePress) March 1, 2023
Przypomnijmy pokrótce, jak będzie wyglądał upgrade bombowca ze standardu B-52H do B-52J. Amerykanie zastanawiali się nad wymianą silników Pratt & Whitney TF33-PW-103 co najmniej od lat 70. Wtedy do produkcji weszły dwa modele jednostek napędowych zaprojektowanych dla lotnictwa cywilnego, które mogłyby zastąpić stare konstrukcje: Rolls-Royce RB.211-535 i Pratt & Whitney PW2000. Producent tego drugiego przeprowadził nawet analizę, z której wynikało, że zastąpienie ośmiu starych silników czterema nowymi wydłuży zasięg bombowca. W tych czasach paliwo było jednak bardzo tanie, a USAF spodziewał się, że do 2000 roku zastąpi wszystkie B-52 nowszymi B-1B Lancerami i B-2A Spiritami.
W ciągu dekady program B-2 ograniczono jednak do dwudziestu jeden samolotów, a na mocy traktatów rozbrojeniowych B-1B pozbawiono możliwości przenoszenia pocisków manewrujących. Konieczne stało się przedłużenie życia B-52. Wobec tego w 1996 roku Rolls-Royce zaproponował leasing silników RB.211-535. Nie udało się tego zrealizować z powodów prawnych i zawiłości budżetowych amerykańskiego systemu, w którym przełożenie pieniędzy z przegródki „zakupy” do przegródki „eksploatacja” jest prawie niemożliwe, więc łatwiej silniki kupić niż leasingować. A na zakup ponad 400 silników nie było pieniędzy. Tymczasem planowany czas służby B-52H wydłużono do 2050 roku (a przypomnijmy, że oblot prototypu nastąpił 15 kwietnia roku 1952).
Nowe silniki
Pomysł wrócił w 2014 roku. Wtedy analizowano możliwość zastosowania czterech silników Pratt & Whitney PW1000 lub pozostawienia ośmiu, ale nowocześniejszych General Electric CF34-10. Przez kolejne lata sprawa pozostawała w fazie analizy technicznej i finansowej. W trakcie prac uznano ostatecznie, że lepszym rozwiązaniem będzie utrzymanie konfiguracji ośmiosilnikowej, a z powodów ekonomicznych uznano, że najlepiej będzie wykorzystać niewielkie dostępne komercyjnie silniki turbowentylatorowe stosowane w pasażerskich samolotach odrzutowych średniego zasięgu lub odrzutowcach biznesowych. Dzięki temu można ograniczyć do minimum zmiany w strukturze płata.
Sprawa ruszyła z miejsca na przełomie lat 2019 i 2020, gdy ogłoszono przetarg w ramach programu CERP. Jeszcze przed formalnym ogłoszeniem postępowania przetargowego Boeing wraz z trzeba producentami silników lotniczych – koncernami General Electric, Rolls-Royce i Pratt & Whitney – analizował, jak poszczególne jednostki napędowe można zintegrować z bombowcem. Pratt & Whitney oferował silniki PW815 lub wydłużenie żywotności dotychczasowych TF33, Rolls-Royce oferował silniki F130, a dodatkowo obiecywał budowę fabryki w Indianapolis, a General Electric startował z silnikami CF34-10 i Passport. Bardzo ogólne prace miały dać odpowiedź, jak wymienione silniki będą pasowały do obecnych gondoli silnikowych.
Program realizowano metodą szybkiego prototypowania z wykorzystaniem techniki cyfrowej. Każdy producent stworzył wirtualny model gondoli mieszczącej dwa silniki (Virtual Power Pod Prototype), który następnie zaimplementowano do cyfrowego modelu samolotu w celu wstępnej oceny całego układu. Następnie każdy producent miał przygotować model aerodynamiczny do oceny słuszności wybranej koncepcji. Rozstrzygnięcie przetargu było planowane na początek 2021 roku, ale pandemia i różne typowe dla programów zbrojeniowych przyczyny wpłynęły na kolejne opóźnienie.
Ostatecznie we wrześniu ubiegłego roku Departament Obrony ogłosił przyznanie Rolls-Royce’owi kontraktu na dostawę nawet 608 silników odrzutowych F130 dla siedemdziesięciu sześciu B-52H.
A new @Boeing image shows the B-52 cockpit will take on a cleaner, more streamlined appearance after the #bomber completes a program of some of the most substantive changes in its 60-year history. https://t.co/68052ZILeu pic.twitter.com/IhdfYMcZtn
— Air & Space Forces Magazine (@ASForcesMag) October 18, 2022
Wedle początkowego kosztorysu umowa miała wartość 500 milionów dolarów, a w razie wykorzystania wszystkich zawartych w niej opcji, kwota mogła wzrosnąć do 2,6 miliarda dolarów. Dostawy będą realizowane przez sześć lat. F130 to wojskowa wersja silnika BR725 stosowanego w bizjetach, a także w US Air Force jako napęd samolotów wsparcia łączności E-11A Battlefield Airborne Communications Node i dyspozycyjnych C-37, na których przepracowały już ponad 200 tysięcy godzin. Zgodnie z zapowiedziami produkcja silników będzie prowadzona w Indianapolis. Poza samymi silnikami i gondolami (nowe będą większe) wymianie podlegać będzie całe związane z napędem oprzyrządowanie, system sterowania i instrumenty kontrolne w kokpicie.
Według Boeinga zastosowanie nowych silników wygeneruje oszczędności szacowane na 10 miliardów dolarów, spowodowane wyższą niezawodnością i niższym zużyciem paliwa. Zasięg samolotu może wzrosnąć aż o 30–40%, a tym samym zwiększy się również długotrwałość lotu i elastyczność w czasie misji. Ponadto wymiana silników będzie korzystna dla środowiska naturalnego. Efektywność spalania zwiększy się o około 30%, a ponadto samolot będzie cichszy.
Inne zmiany
W kwietniu ubiegłego roku poznaliśmy wreszcie „pozasilnikowe” szczegóły modernizacji. W nosie – który nie będzie już tak szpiczasty, ale kształtem będzie przywodził na myśl wcześniejsze wersje Stratofortressa – znajdzie się stacja radiolokacyjna klasy AESA. Będzie to zmodyfikowana wersja AN/APG-79 znanego już z F/A-18E/F Super Hornetów i EA-18G Growlerów. Nie tylko poprawi ona świadomość sytuacyjną załogi, ale również może zwiększyć jego potencjał bojowy dzięki możliwości sprzężenia z zasobnikiem celowniczym, tak aby oba systemy nawzajem mogły sobie wskazywać cele i przekazywać zintegrowane informacje załodze.
Dodatkowo bombowiec otrzyma nowy system walki radioelektronicznej do samoobrony, a stacja radiolokacyjna będzie używana ofensywnie – jako narzędzie WRE, a nie tylko czujnik. Wizualizacja opublikowana w 2022 roku przez Air & Space Forces Magazine (powyżej) ujawnia także inne widoczne zewnętrznie zmiany. Usunięto dwie owiewki „podbródkowe”, zawierające FLIR Hughes AN/AAQ-6 i system obserwacji w warunkach oświetlenia szczątkowego Westinghouse AN/AVQ-22, tworzące razem system elektrooptyczny AN/ASQ-151. Jego zadaniem jest głównie umożliwienie bombowcowi lotów nocnych na bardzo małych wysokościach. Pozbycie się AN/ASQ-151 nie powinno nikogo dziwić. BUFF-y, podobnie jak Lancery, już nie wykonują i nie będą wykonywać penetracji nieprzyjacielskiej przestrzeni powietrznej tuż nad ziemią.
Co zniknęło spod nosa, to wyrosło na grzbiecie kadłuba. Przeznaczenie dwu widocznych tam owiewek na razie pozostanie jednak zagadką. Przedstawiciel Boeinga w rozmowie z A&SFM wymigał się od odpowiedzi, stwierdził jedynie, że „nie są częścią naszego programu”, co sugeruje, że skrywają wyposażenie zainstalowane na żądanie US Air Force, a nie wybrane przez Boeinga w ramach własnego projektu modernizacji. John A. Tirpak z A&SFM stawia na duże, odporne na zakłócenia anteny systemu GPS. Podskrzydłowe węzły uzbrojenia przedstawiono niestety w sposób na tyle uproszczony, że trudno o nich cokolwiek powiedzieć.
Zmiany dotkną oczywiście również pakietu awioniki. W kabinie pilotów zespół klasycznych zegarów analogowych w końcu ustąpi miejsca ekranom wielofunkcyjnym. Oprócz tego dwa już znajdujące się tam ekrany – po jednym przed każdym pilotem – także będą zastąpione nowymi wyświetlaczami. Załoga będzie mieć do dyspozycji nowe systemy zbierania danych o funkcjonowaniu instalacji samolotu a sterowanie ciągiem silników będzie się odbywało za pomocą hybrydowego systemu mechaniczno-cyfrowego. Wreszcie cały płatowiec przejdzie modyfikacje instalacji elektrycznej, pneumatycznej i hydraulicznej oraz modyfikacje strukturalne.
Co dalej?
Pierwotnie zakładano, że pierwsze dwa zmodernizowane samoloty będą dostarczone siłom powietrznym do prób w locie do końca 2025 roku. Dostawy pierwszej partii samolotów do wykorzystania operacyjnego miały zakończyć się w 2028 roku, a wymiana silników we wszystkich pozostałych B-52H miała potrwać do 2035 roku. Już w czerwcu ubiegłego roku usłyszeliśmy o pierwszych opóźnieniach CERP, ale wówczas USAF zapewniał, iż są one nieznaczne i zasadniczy cel – osiągnięcie wstępnej gotowości operacyjnej w roku 2030 – jest niezagrożony.
Na domiar złego GAO stwierdziło, że USAF wciąż nie przedstawił wiarygodnych wyliczeń kosztu programu. A to dlatego, że Boeing – odpowiedzialny za integrację silników – wciąż nie przekazał siłom powietrznym własnego kosztorysu. Z zapotrzebowania budżetowego USAF‑u na rok budżetowy 2025 (który zaczyna się 29 września bieżącego roku kalendarzowego) wynika, że cały koszt CERP mógł już wzrosnąć z 8 miliardów (w poprzednim budżecie) do 9 miliardów dolarów.
We predict a windy forecast this #B52sday at #ASC22.
The #B52 Commercial Engine Replacement Program completed wind tunnel testing using similar models used by engineers in the 1950s to collect data for future flight tests. This ensures the new engines will work as expected. pic.twitter.com/33JYrx7jbD
— Boeing Defense (@BoeingDefense) September 20, 2022
Z kolei program wymiany radaru, oznaczony RMP (Radar Modernization Program), wykroczył poza kosztorys we wrześniu 2023 roku. W stosunku do szacunków z roku 2021 koszty wzrosły o 12,6% ze względu na konieczność przygotowania dodatkowych stanowisk testowych (kosztuje nie tylko sama inwestycja, ale także opłacenie pensji pracowników przez dodatkowy rok). Problemy stwierdzono w działaniu wyświetlaczy i procesorów. W 2021 roku koszt RMP obliczono na 2,343 miliarda dolarów.
W praktyce, choć to CERP przyciąga najwięcej uwagi, RMP jest prawdopodobnie jeszcze ważniejszy. BUFF-y latają od dawna z silnikami Pratt & Whitney TF33, więc mogłyby polatać dłużej. Byłoby to kosztowne, pod względem zarówno obsługi technicznej, jak i zużycia paliwa, ale w ogólnym rozrachunku wykonalne bez dużej szkody dla potencjału bojowego B-52. Ale nowa pokładowa stacja radiolokacyjna jest niezbędna dla zachowania realnego potencjału bojowego na współczesnym polu walki.
Stary, ale jary
W czasie ostatniej dekady w ramach programu Combat Network Communication Technology (CONECT) bombowce otrzymały również nowe komputery pokładowe, łącza wymiany danych taktycznych w czasie rzeczywistym i kolorowe wyświetlacze wielofunkcyjne na wszystkich stanowiskach załogi. Dzięki temu bombowce w pełni zintegrowano ze wszystkimi nowocześniejszymi samolotami i systemami dowodzenia, zarówno amerykańskimi, jak i NATO-wskimi. Modernizacji uległy również systemy łączności. B-52H otrzymały nowe łącza satelitarne odporne na zakłócenia i zabezpieczone przed skutkami wybuchu jądrowego.
Stale poszerzany jest również wachlarz dostępnego uzbrojenia. B-52 powstał w jednym celu – zrzucenia bomb atomowych na Związek Radziecki. Dzisiaj jest najbardziej uniwersalnym samolotem bojowym w amerykańskim arsenale, oferującym możliwość przeprowadzenia zarówno ataku jądrowego, jak i bezpośredniego wsparcia żołnierzy na polu walki z wykorzystaniem uzbrojenia precyzyjnego. W 2019 roku zaprzestano wykorzystywania B-52H w roli nosicieli swobodnie spadających bomb jądrowych B61-7 i B83-1, ale nadal mogą one odpalać przenoszące głowice atomowe pociski manewrujące AGM-86B, a w przyszłości być może również nowe pociski manewrujące Long-Range Stand-Off (LRSO).
Ponadto B-52H zyskały nowe podskrzydłowe belki uzbrojenie pozwalająca na przenoszenie ważącej 9 ton bomby GBU-43/B Massive Ordnance Air Blast (MOAB). Z drugiej strony trwają prace nad integracją z samolotami pocisków przeciwokrętowych LRASM. Szacuje się, że B-52H będzie w stanie zabrać dwadzieścia pocisków, podobnie jak w przypadku bliźniaczych JASSM-ów, które od dawna są przenoszone przez B-52.
Przede wszystkim jednak B-52J w kolejnych dekadach będzie wykorzystywany jako platforma do odpalania pocisków hipersonicznych. Bombowiec nie ma wielkich szans na przetrwanie nad terytorium równorzędnego przeciwnika we współczesnej wojnie, za to duży zasięg, długotrwałość lotu i udźwig czynią zeń idealnego nosiciela broni tej klasy. Bombowiec będzie mógł pełnić długie dyżury w wyznaczonej strefie poza zasięgiem obrony przeciwlotniczej, a w razie otrzymania rozkazu – odpali pociski hipersoniczne.
US Air Force / Senior Airman J.T. Armstrong
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS