A A+ A++

3 sierpnia 2019 r., prawie dokładnie rok temu, po raz pierwszy wyprowadzili pieski na spacery. 32 wolontariuszy z ekipy podzielonej na mniejsze grupy (ich nazwy w tytule) wytrwale melduje się w płockim schronisku dla zwierząt na dyżury w środy, soboty i niedziele.

Im więcej osób jest zaangażowanych w te działania, tym lepsze efekty. W zaledwie 12 miesięcy wolontariusze doprowadzili do 81 adopcji psów, w tym 10 psich seniorów. W przypadku najstarszych podopiecznych ścigają się z czasem. A jeśli już dochodzi do adopcji, te są bardzo przemyślane.

– Czasem decydują się pojedyncze osoby, innym razem rodziny z dziećmi. Ktoś zobaczy zdjęcie i po prostu się zakocha. Wiek psa nie ma wtedy znaczenia – podkreśla szefowa grupy wolontariuszy Marta Krasuska. – Owczarek niemiecki Fredie zamieszkał w województwie dolnośląskim.

Kobieta przyjechała specjalnie 440 km z Lądka-Zdroju!

W płockim schronisku dla zwierząt Fot. Tomasz Niesłuchowski / Agencja Gazeta

Wolontariusze – mistrzowie świata

Na mniejszym wybiegu stoją budy i przeszkody do treningów, są miski z wodą, ławeczka. O wiele więcej przestrzeni zobaczymy na drugim, także ogrodzonym wybiegu. Po założeniu smyczy możliwy jest spacer po okolicy.

Czekamy na psy. W międzyczasie kierowniczka schroniska chwali wolontariuszy.

– Wiadomo, szczeniakom łatwiej zauroczyć nowych właścicieli. Znalezienie kogoś, kto weźmie staruszka, w dodatku do dobrego domu, to już mistrzostwo świata. A wolontariusze, podobnie jak pracownicy, naprawdę mają odpowiednie podejście i serce dla zwierząt – dodaje Wioletta Chiszberg. – Docieraliśmy się. Teraz jestem zadowolona, skoro przede wszystkim zwierzęta są zadowolone.

W płockim schronisku dla zwierzątW płockim schronisku dla zwierząt Fot. Tomasz Niesłuchowski / Agencja Gazeta

Kubuś Puchatek i jego czworonożni fani

Jak przekonać do siebie psa? Zaczyna się od pracy przy kojcu. W weekend można zobaczyć siedzącego na krzesełku wolontariusza, który kilku psom jednocześnie czyta książkę o Kubusiu Puchatku.

– Jak one słuchają! Leżą, łapy wystawiają. Na początku niektóre w ogóle nie chciały wychodzić z budy, a teraz zaczynają spotykać się z człowiekiem – cieszy się Dominika, jedna z wolontariuszek.

Na przemianę zwraca również uwagę Wioletta Chiszberg: – Na początku zwierzę jest w kiepskim stanie, boi się ludzi, chowa się przed podniesioną ręką, kryje się w budzie na dźwięk kroków. Później zaczyna stopniowo otwierać się na ludzi.

Marta Krasuska nawiązuje do słów siedmioletniej dziewczynki, która w ubiegłym tygodniu odwiedziła schronisko: – Po wejściu powiedziała: „Mamo, pamiętaj, na spokojnie i bez stresu, nic na siłę”. Ta rezolutna siedmiolatka wiedziała, że trzeba dać suni czas. Zostawmy psu przestrzeń. Nie rzucajmy się z okrzykiem „Kochany pieseczku”, tylko wpuśćmy na mały wybieg. Jeśli podejdzie, sprawdzimy, czy jest między nami chemia. Pies sam pokaże, czego chce.

Pani Jadwiga proponuje jeszcze, by podejść do psa bokiem, nie patrzeć w jego stronę. Niech będzie neutralnie. Tak, aby zwierzak poczuł, że nikt nie zamierza wyrządzić mu krzywdy.

Marta KrasuskaMarta Krasuska Fot. Tomasz Niesłuchowski / Agencja Gazeta

A Beata dostaje bany

Najwięcej czworonożnych szczęściarzy w starszym wieku jak dotąd przebywało właśnie pod opieką pani Jadwigi.

– Za to Beatka ciągle na różnych grupach dostaje bany. Bo gdzie tylko zdoła, publikuje ogłoszenia. Ale są efekty, przybywa adopcji z innych miast – kontynuuje Marta Krasuska.

Ważny jest wywiad z potencjalnym przyszłym właścicielem.

– Pytamy, gdzie pies będzie mieszkał, czy będą dzieci, czy ktoś ma ogródek, czy jest on ogrodzony, czy są inne zwierzęta – dodaje Krasuska. – Zbieramy jak najwięcej informacji od danej osoby, aby dobrać jej odpowiedniego psa i uniknąć zwrotu. Bo są to psy z historią, gdzieś tam już swoje przeżyły. Musimy zgadywać, jak się zachowają. W przypadku adopcji Oliego bałam się, jak będzie z kurami. A tu proszę, nie ma problemu! Z kolei przy adopcji teriera Jackiego nie udało się, nie zaakceptował kota. Niestety musiał wrócić.

W płockim schronisku dla zwierzątW płockim schronisku dla zwierząt Fot. Tomasz Niesłuchowski / Agencja Gazeta

Zawsze razem

Pierwszy do furtki dochodzi Serdelek, drugi idzie Hak, 12-letni senior. Obaj wciąż czekają na swoją szansę na wyjście ze schroniska.

– Łagodne, grzeczne, kochane… – wspólnie opisują wolontariuszki.

Wioletta Chiszberg: – Po przyjściu na wybieg lepiej je zostawić samym sobie. Pochodzą, pobiegają, powąchają, kto tu był przed nimi. A człowiek? Zaczyna być ważny dopiero na drugim etapie. Kiedy wychodzą na zewnątrz, po mordkach widać, że są szczęśliwe

O Haku opowiada wolontariuszka Dominika: – To taki spryciarz szukający okazji, by przecisnąć przy siatce i zwiać z wybiegu. Korzystamy z rady behawiorystki. Trzeba stanąć i powiedzieć „odejdź”. Nie można odpuścić, tylko pokazać, kto tu rządzi. On to musi zaakceptować.

Marta Krasuska dodaje: – To pogodny, spokojny, grzeczny, cieszący się na widok człowieka pies. Z każdym się zaprzyjaźni. Bardzo nam zależy, aby Hak i Serdelek znalazły wspólny dom. Dobrze się ze sobą czują, a dla nas jest to strasznie przykre, kiedy z takiej parki jeden pies odchodzi, a drugi zostaje.

W płockim schronisku dla zwierzątW płockim schronisku dla zwierząt Fot. Tomasz Niesłuchowski / Agencja Gazeta

Kadzi i Dełko

W schronisku mają takie „parki”, chociażby dwa małe pieski. Wołają na nie Kadzidełka. Są nierozłączne, trafiły do schroniska z jednego domu.

– Tuż po przyjściu pachniały kadzidełkami. Nazwę rozdzieliliśmy na pół, Kadzi i Dełko – tłumaczą nasi rozmówcy.

Na nowy dom czeka również mająca ok. 12 lat Babunia, która jeszcze kilka lat temu samotnie błąkała się po lewobrzeżnej części Płocka.

– Piękna, łagodna, tylko uciekinierka – stwierdza pani Jadwiga. – Kiedy z nią byłam na małym wybiegu, wspięła się po siatce. Doszła do samej góry. Krzyknęłam i na szczęście zeskoczyła. Z nami dopiero zaczęła wychodzić, była na czterech spacerach.

Psie wędrówki

Diana, nazywana żoną Bastera, po adopcji trafiła do miejscowości oddalonej od Płocka o 40 km.

– Uciekła nowym właścicielom i wróciła tu! Troszkę się bała wejść, ale długo się nie zastanawiała. Tak znów została razem z Basterem – dopowiada kierowniczka. Ma kolejną niezwykłą historię: – Sprawdzili czip yorka, my sami nie dostaliśmy numeru telefonu właścicielki ze względu na RODO. Ale zadzwoniła do niej pani z biura identyfikacji psów. Nie mogła uwierzyć, gdy usłyszała: „Ten pies zaginął mi siedem lat temu w Ciechocinku”.

Z kolei pewnemu panu zależało na pozyskaniu dużego psa. Przyjechał na rowerze. – Patrzymy na niego i pytamy: „A jak pan tego psa zabierze?”. On na to: „Worek mam, wezmę na plecy” – wspominają w schronisku.

Obecnie jest w nim 80 psów i 28 kotów. Mniej niż rok temu – bywało już, że do wykarmienia jest aż 160 psów.

– Po tym roku widzimy, jak psiaki przyzwyczajają się do ludzi – cieszy się Dominika. – Wolontariusze tworzą grupę prawdziwych zwierzakolubów.

PRZYJMĄ OŚMIORO WSPANIAŁYCH

Jeśli ktoś kocha zarówno psy, jak i koty, ma ukończone 18 lat, chce spędzić trochę czasu z czworonogami z płockiego schroniska, powinien to wiedzieć – właśnie będzie nabór do ekipy wolontariuszy.

Poszukiwanych jest ośmioro wspaniałych. Na czym polegałby taki wolontariat? Na minimum trzech dwugodzinnych dyżurach w miesiącu. Ale im więcej czasu zechcemy poświęcić, tym lepiej. Umowę wolontariacką podpisuje się ze Stowarzyszeniem Płock Przyjazny Psom.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTropikalne upały! Czy można bezpiecznie kąpać się w „Zegrzu”?
Następny artykułW Poraju pływa „Cała Rodzina pod Żaglami”