A A+ A++

Gdy coraz więcej dziennikarzy zaczęło pytać, co robi prezydent w sprawie zakończenia kryzysu, Andrzej Duda się zaktywizował: odbył m.in. rozmowę z przywódcami państw bałtyckich i prezydentem Niemiec (wcześniej kanclerz Angela Merkel rozmawiała z przywódcą Białorusi Aleksandrem Łukaszenką w sprawie zakończenia kryzysu), odwiedził także funkcjonariuszy na granicy.

Duda: „Oczywiście, że wygrywamy”

Prezydent zaktywizował się także medialnie. Najnowszym przykładem jest długi wywiad, jakiego udzielił propisowskiemu tygodnikowi „Sieci”. Powtarza w nim narrację rządu: Polska „twardo broni granicy”, próby Łukaszenki przerzucenia imigrantów na polską stronę są „nieudane”, a żołnierze i pogranicznicy mają na granicy „mają godziwe warunki pobytu”.

– Czy my dzisiaj wygrywamy to starcie – dopytują prezydenta Jacek Karnowski i Marcin Wikło.

– Oczywiście, że wygrywamy – nie ma wątpliwości prezydent. – Dzięki odpowiedzialności i męstwu polskich funkcjonariuszy policji, służby granicznej, dzięki żołnierzom Wojska Polskiego wytrzymamy i nie pękniemy. Naszej granicy nie udało się fizycznie przełamać. A mówimy przecież o długim odcinku, kilkusetkilometrowym. Oczywiście pojedyncze przypadki przedarcia się nie są wykluczone, ale szlaku nie ma. Tam, gdzie następują ataki kilkuset czy nawet kilku tysięcy osób, powstrzymujemy je.

Prezydent przyznaje jednak, że zbliżająca się zima mogą doprowadzić do kryzysu humanitarnego – Białoruś wypycha imigrantów na granicę i nie chce wpuścić ich z powrotem, Polska z kolei nie chce wpuścić ich do Polski. W rezultacie tysiące ludzi od tygodni koczują w lesie przy coraz niższych temperaturach, a osiem osób po polskiej stronie straciło życie.

– To rzeczywiście jest problem – przyznaje prezydent. – Mam świadomość, że w związku z nadejściem mrozów mogą się zdarzyć przypadki tragiczne.

„To często dosyć zamożni ludzie”

Andrzej Duda twierdzi jednak, że Polska nie może nic w tej sytuacji zrobić.

– Bo oni nie chcą być naszymi gośćmi. Chcą iść dalej, a nas traktują tylko jako teren, który trzeba przejść. Nie możemy na to pozwolić, bo wiążą nas umowy międzynarodowe i uwarunkowania polityczne. Jeśli migrant obrałby Polskę za miejsce docelowe, to możemy mu pomóc, nie łamiąc swoich zobowiązań. Możemy go przyjąć, udzielić schronienia, zaopiekować się, pomóc zbudować nowe życie. Jeśli jednak chce tylko transferu przez Polskę, nie możemy na to pozwolić.

– Jestem katolikiem, osobą wierzącą, rozumiem zasady moralne, o których jest tutaj mowa, ale jestem także prezydentem RP wybranym przez moich rodaków i przede wszystkim muszę pilnować interesów polskiego państwa i przestrzegania przez nasz kraj prawa międzynarodowego – odpowiedział.

Zdaniem prezydenta nie trzeba jednak nad uchodźcami i imigrantami szczególnie się rozczulać.

– Opowieść o biednych uchodźcach też jest oczywiście uogólnieniem i manipulacją – przekonuje. – Komendantka oddziału Straży Granicznej, z którą rozmawiałem, relacjonowała mi swoje rozmowy z migrantami. To często dosyć zamożni ludzie, w markowych ubraniach, ze złotą biżuterią, którzy w smartfonach pokazywali jej zdjęcia ze swoich posiadłości w krajach ojczystych. Zapytani, dlaczego idą na Zachód, mówią wprost, że „kuzyn dzwonił i mówił, że w Niemczech żyje się jeszcze lepiej”.

Uchodźcy powinni mieć prawo do złożenia wniosku

Niestety, prezydent mija się z prawdą. Nie ma żadnych „umów międzynarodowych”, które zabraniają Polsce przyjąć ludzi przebywających na granicy, nawet jeśli – jak twierdzi prezydent – traktują oni nasz kraj jedynie jako przystanek w drodze na zachód. Wręcz przeciwnie – zgodnie z Konwencją dotyczącą statusu uchodźców, której Polska jest sygnatariuszem, mamy obowiązek wpuścić każdego, kto składa u nas wniosek o azyl, i rozpoznać jego prośbę.

Tymczasem – jak wielokrotnie alarmowali dziennikarze, organizacje pozarządowe i UNHCR, agenda ONZ ds. uchodźców – wnioski o azyl, składane na granicy, nie są przez polskie służby w ogóle przyjmowane.

Polska nie przestrzega także prawa międzynarodowego dotyczącego tych, którzy takiego wniosku nie składają.

– Jeśli ktoś nie chce złożyć wniosku, to nie może być siłą zawrócony i przerzucony na druty kolczaste na drugą stronę, bo to nie jest humanitarne traktowanie – mówi rzecznik UNHCR w Polsce Rafał Kostrzyński. Jak tłumaczy, w takim wypadku powinna zostać uruchomiona procedura powrotowa.

– Jeśli nie składasz wniosku o status uchodźcy lub taki status ci nie przysługuje, to znaczy, że kraj, z którego pochodzisz, jest krajem bezpiecznym. Jeśli tak, to znaczy, że można cię tam zawrócić w sposób legalny i humanitarny – tłumaczy.

– Trudno jest powiedzieć, co te osoby na granicy chcą zrobić, bo nikt z nimi nie rozmawia, nikt ich nie wpuszcza albo ich zawraca. My również słyszeliśmy raporty o tym, że cudzoziemcy jednoznacznie składali wnioski o statut uchodźcy, i te wnioski nie były przyjmowane – dodaje.

„Imigranci chcą bezpieczeństwa, nie luksusu”

Prezydent nie ma także racji co do statusu materialnego imigrantów. O przyczynach, dla których wyruszają oni w coraz bardziej niebezpieczną podróż, mówił w podcaście „8:10” dziennikarz „Gazety Wyborczej” Maciej Czarnecki, który pod koniec października odwiedził iracki Kurdystan, skąd pochodzi ok. połowa migrantów na granicy.

– Niestety znaczna część Iraku to wciąż obszary, gdzie mamy ogromne problemy z bezpieczeństwem – tłumaczył. – Panoszą się szyickie bojówki, ISIS ma uśpione komórki w różnych miastach, dochodzi do napaści, ataków bombowych. Wielu ludzi boi się wrócić do domu.

Jak tłumaczył, w Iraku wciąż jest ponad milion osób przesiedleńców wewnętrznych – a więc osób, które opuściły swoje domostwa i boją się tam wrócić. W samym irackim Kurdystanie jest 30 obozów dla uchodźców.

– To są ludzie, którzy przede wszystkim pragną bezpieczeństwa, do normalnego życia – dodawał. – Bo co to za normalne życie, jeśli cały czas boimy się, że mój 16-letni syn może zostać wcielony do szyickiej bojówki. Albo nawet jeśli mam zapewnione podstawowe bezpieczeństwo, ale nie dostaję miesiącami pensji i żyję tylko dzięki pomocy rodziny i znajomych. Tak więc to jest raczej nie ciąg do luksusu, tylko do jakiejkolwiek normalności – komentował.

Granica jest szczelna? To mit

W końcu, granica wcale nie jest szczelna. Według nieoficjalnych szacunków organizacji pomocowych około połowa przejść przez granicę udaje się za pierwszym razem.

Ci, którzy wpadają w ręce pograniczników, to często ci, którzy mniej zapłacili przemytnikom i nie mają tak dobrze zorganizowanego transportu. Często nawet – jak tłumaczy „Newsweekowi” dziennikarz TOK FM Jakub Medek, który mieszka pod Białymstokiem – specjalnie są „wpuszczani” w ręce pograniczników po to, aby przepuścić lepiej opłaconych imigrantów.

– To taki sam mechanizm, jak przy przemycie kokainy z Południowej Ameryki czy z Dalekiego Wschodu – mówi. – Tam też wypuszcza się przodem jakiegoś jelenia, obiecując mu złote góry, a bokiem idzie prawdziwy towar.

Świadectwem tego, jak bardzo nieszczelna jest granica, są dane pochodzące z Niemiec. Jak podaje dziś dziennik „Stuttgarter Zeitung”, tylko w pierwszej połowie listopada Niemcy odnotowały 2 tys. nielegalnych przekroczeń granicy przez migrantów, którzy wcześniej przekroczyli granicę polsko-białoruską. Od początku roku takich przypadków było niemal 10 tys.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWypadek z udziałem dwóch samochodów na drodze krajowej nr 38. Strażacy uwalniali osobę zakleszczoną w pojeździe
Następny artykułTest: Bajaj Dominar D400 – Pragnienie podróży