A A+ A++

– Przedstawiciele banków twierdzą, że roszczenia kredytobiorów są bezzasadne. Ale okazuje się, że w sądach przegrywają. Orzecznictwo sądowe wykształciło już w zasadzie jednolity pogląd na takie sprawy – mówi Janusz Patralski, elbląski adwokat zajmujący się sprawami kredytów frankowych. Co warto o tym wiedzieć?

– Mam kredyt frankowy, nie poszedłem jeszcze do sądu. Czy powinienem to zrobić?

– Oczywiście, że tak. Warto znaleźć kancelarię, czy to adwokacką czy radcowską, by się skonsultować w celu oceny umowy. Popytać o warunki wstępne. W naszej kancelarii nie ma żadnych wstępnych warunków. Analiza umowy kredytowej klienta i innych dokumentów, np. ogólnych warunkach umowy jest bezpłatna.

Na rynku istnieją dwie formy kredytów frankowych. Jedna polegała na tym, że klient wiedział, w jakiej wysokości zaciąga kredyt we frankach, a na dzień wypłaty pieniędzy bank przeliczał mu te franki po cenie z tabeli kupna w danym banku i klient dopiero wówczas dowiadywał się, jakie ma zadłużenie w złotych. Druga forma tych kredytów polegała na tym, że klient wiedział, jaki zaciąga kredyt w złotych, a na dzień wypłaty tych środków po cenie kupna z tabeli banku dowiadywał się, jaka to jest wysokość we frankach. W obu tych przypadkach klientowi przedstawiano harmonogram spłaty kredytu we frakach szwajcarskich i klient musiał zabezpieczyć określoną kwotę w złotówkach z przeznaczeniem na spłatę wymagalnej raty kredytu, którą następnie przeliczano na franki po cenie sprzedaży z tabeli kursów danego banku. Po kilku latach okazało się, że frank, który kiedyś kosztował 1,90 czy 2 zł, nagle kosztuje 3, 4, 5 zł i klient nie jest w stanie spłacać kredytu bądź spłaca go z trudem kosztem innych, niezbędnych potrzeb.

Problem polega też na tym, że banki jako profesjonalne instytucje zaufania publicznego, miały obowiązek należytego informowania klientów o faktycznym ryzyku. Doświadczenie wskazuje, że żądanie w imieniu klienta stosownych dokumentów w tym zakresie pozostaje bez jakiejkolwiek odpowiedzi. Banki nie dysponują żadną wiarygodną dokumentacją, z której wynikałoby, że konsument został właściwie poinformowany i jest świadomy ryzyka. Takim dokumentem np. jest symulacja wzrostu kursu waluty do złotego w trakcie spłaty kredytu z 2,00 zł do 5,00 zł. Banki nie dysponują takimi dokumentami i nawet oferujący te kredyty nie mieli świadomości, że kurs tak wzrośnie. Oczywiście każdy ma ogólną świadomość, że kursy walut się zmieniają, ale nie aż w takim zakresie.

Trzeba też zwrócić uwagę, że w okresie 2006 i 2008 roku, gdy był boom na kredyty frankowe, po dziś dzień relacje pomiędzy frankiem szwajcarskim a euro, frankiem szwajcarskim a dolarem, czy dolarem a euro niewiele się zmieniły – oscylują nadal w zakresie 1:1. Dlaczego zatem złotówka z 2,00 zł spadła do 5,00 zł w stosunku do CHF w tym czasie?

– Jak w takim razie osoby, które chciałyby pozwać bank powinny się do tego przygotować? Jak wybrać zaufaną kancelarię?

– Warto zorientować się na lokalnym rynku, wśród profesjonalnych kancelarii, które zajmują się tą tematyką. Popytać zaufanych znajomych, którzy tę drogę przeszli, albo na niej jeszcze są. Pozwy można składać w miejscu zamieszkania konsumenta.

Warto, tak jak wspomniałem, zapytać się, czy są warunki wstępne i jakie są koszty prowadzenia takiej sprawy. Podstawowy koszt to tysiąc złotych, bo tyle kosztuje wpis sądowy. Kolejne koszty zależą już od kancelarii. Trzeba też pamiętać o tym, że przejście sprawy przez dwie instancje może okazać się niewystarczające, by spór zakończyć. Mimo prawomocności wyroku trzeba liczyć się z tym, że strona przegrana będzie składać skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego, a tam jest już konieczność reprezentowania stron przez adwokata lub radcę prawnego. Dlatego należy uważać z ofertami różnego rodzaju instytucji, które głównie w Internecie proponują pomoc frankowiczom, a nie są kancelariami, które mogą potem do końca klienta reprezentować.

Trzeba być ostrożnym w wyborze pełnomocnika, albowiem taki pozew wymaga drobiazgowego przemyślenia i skonstruowania. Nie chodzi tylko dokładne wyliczenie przedmiotu sporu, można też zażądać odsetek ustawowych, zabezpieczenia roszczenia poprzez żądanie zawieszenia spłat rat na czas procesu.

– W większości przypadków klienci żądają unieważnienia umowy frankowej. A co z opcją odfrankowienia takiego kredytu?

– Przewalutowanie czy odfrankowienie niczego nie zmienia, bo powstaje wówczas wiele kolejnych problemów prawnych. Sądy w większości unieważniają te umowy, bo nie da się w takiej konstrukcji umowy, po wyeliminowaniu z niej tak zwanych klauzul abuzywnych, które są niezgodne prawem, czymkolwiek ich zastąpić. Banki próbują też straszyć klientów (i to zniechęca frankowiczów do procesów), że będą żądały wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. W mojej ocenie konsumenci nie powinni się tego obawiać. Jest świeże orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z grudnia ubiegłego roku, w którym trybunał nie pozostawił cienia wątpliwości, że jakiekolwiek żądanie przez przedsiębiorcę od konsumenta wynagrodzenia jest niedopuszczalne, jeżeli podstawowy stosunek prawny opiera się na klauzulach abuzywnych. Czekamy także na orzeczenie TSUE w polskiej sprawie, gdyż Sąd Rejonowy w Warszawie zadał TSUE kilka pytań prejudycjalnych i w lutym spodziewamy się opinii Rzecznika Generalnego TSUE, co będzie wskazywało na kierunek późniejszego wyroku trybunału.

Warto dodać, że frankowicze składający pozew do sądu muszą liczyć się z kilkuletnią batalią w sądzie. Nie ma się oczywiście czego obawiać. Banki straszą, że wypowiedzą umowę, ale jeśli klient terminowo spłaca raty, to nie mogą tego zrobić. Linia orzecznicza sądów jest klarowna i jasna i powiedziałbym nawet, że z pozwem trzeba się spieszyć.

– Dlaczego?

– Banki podnoszą zarzuty przedawnienia roszczeń, bo minęło zbyt dużo czasu od daty podpisania umowy. Jest już jednak orzecznictwo Sądu Najwyższego, w którym stwierdzono, że termin przedawnienia biegnie w zasadzie od momentu, kiedy klient nabrał przekonania, że w jego umowie znajdują się klauzule abuzywne. Moim zdaniem i tego będę w sądach bronił, że taką datą dla wszystkich frankowiczów jest rok 2019, kiedy zapadł wyrok TSUE w sprawie Państwa Dziubaków.

Aktualnie, po zmianie przepisów, termin przedawnienia wynosi sześć lat, więc po 2025 roku będzie trudno obronić zarzut przedawnienia. Złożenie pozwu, o czym dokładnie mówią przepisy, przerywa termin przedawnienia.

– Co wynika z Pana doświadczenia przy prowadzeniu takich spraw?

– Prowadzimy takie sprawy od 2017 roku. Większość zawisła w Warszawie, ale od paru lat też są w okręgu Elbląga. Zapadły też orzeczenia unieważniające umowy frankowe. Czekamy na ich uprawomocnienie się. Dlatego warto przyjść, porozmawiać, konsultacje są bezpłatne.

– Czego mogą się spodziewać klienci, którzy złożą pozew? Na pewno będą przesłuchiwani przez sąd… Muszą się też nastawiać na wiele lat oczekiwania. W moim przypadku to są już cztery lata, a prawomocnego wyroku jeszcze nie ma…

– W okręgu Elbląga nie trwa to dłużej niż w innych częściach kraju. Są oczywiście sprawy, które utknęły, ale to pojedyncze przypadki i głownie w Warszawie. Banki, mimo że nagminnie przegrywają w pierwszej instancji, walczą do końca i generują niepotrzebnie koszty postępowania, które potem ponoszą.

Złożenie pozwu powoduje, że uruchamiamy procedurę cywilną. Zgodnie z nią każdy pozwany ma prawo się do pozwu odnieść. Otrzymujemy odpowiedź na pozew, potem zdarzają się wnioski ze strony banków o powołanie biegłych sądowych. Sądy często oddalają takie wnioski, gdyż istotą jest ocena umowy kredytowej. W niektórych sprawach prawnicy na zlecenie banków przygotowują różnego rodzaju opinie prawne, które są tendencyjne i korzystne dla banków. Nie są one w ogóle przydatne w tych sprawach. Najważniejsza jest treść umowy kredytowej. Sąd pyta klientów jako stronę, czy byli konsumentami w tym czasie, jak wyglądały okoliczności podpisania umowy, w jaki sposób byli poinformowani o ryzyku. Nie ma się co bać takiego przesłuchania.

Jeszcze raz apeluję o ostrożność przy wyborze firmy do reprezentowania w sądzie. Warto się spieszyć, bo frankowiczom niewiele czasu zostało na dochodzenie swoich spraw w sądzie. Nie należy obawiać się procesu w sądzie po analizie umowy i innych dokumentów z nią związanych.


red.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAfera podsłuchowa w urzędzie miejskim PREMIUM
Następny artykułSpaliny zaburzają pracę mózgu