Oczekiwania wobec lekarzy w Polsce są na tak żenująco niskim poziomie, że de facto cieszymy się z tego, że część z nich wykonuje swoją pracę zaledwie w jednej trzeciej – przekonują aktywistki z Aborcyjnego Dream Teamu.
Martyna Śmigiel: Ordynator ze Szpitala Bielańskiego opisał w rozmowie z “Wyborczą” przypadek kobiety w zaawansowanej ciąży, która zgłosiła się do aborcji ze wskazań psychiatrycznych. Była po 24. tygodniu ciąży. Lekarze zaproponowali: zrobimy aborcję, ale na tym etapie ciąży płód przeżyje, a my będziemy podtrzymywać go przy życiu. Może go pani później odwiedzać w szpitalu albo oddać do adopcji. Czy to jest w porządku?
Kinga Jelińska, Aborcyjny Dream Team: Po przeczytaniu tego wywiadu [pt. Ordynator szpitala wykonującego aborcje: “Przez okno gabinetu słyszę, że jestem Hitlerem”] chciałyśmy zaalarmować, bo najwyraźniej nie dla wszystkich jest to oczywiste, że aborcja to przerywanie ciąży na każdym jej etapie, które nie kończy się przeżyciem płodu. Wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia mówią wprost: aborcja nie powinna mieć limitów czasowych i nie powinna być warunkowana kwestią przeżywalności płodu. Ustawa aborcyjna z 1993 r., która w Polsce obowiązuje, de facto mówi to samo: w przypadku aborcji z powodu zagrożenia zdrowia lub życia kobiety nie obowiązuje cezura czasowa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS