Zabierając głos z okazji 60. rocznicy inauguracji II Soboru Watykańskiego, australijski purpurat wychodzi od soborowej konstytucji duszpasterskiej “Gaudium et spes”. Podkreśla jej nowatorstwo oraz wezwanie do odczytywania znaków czasu. Zauważa też pewne braki – jak na przykład milczenie na temat zagrożeń komunizmu, który przemocą zwalczał religię. „Milczenie na temat komunizmu, który aktywnie prześladował chrześcijan w całej Europie Wschodniej, Rosji i Chinach, wypaczyło perspektywy Soboru. Walka dobra ze złem, która zawarta jest w sercu Ewangelii, a której przykładem jest zabicie naszego Odkupiciela, ciągłe zagrożenie i intrygi Złego, walka Światłości z ciemnością (J 1,4-5) oraz nienawiść świata do Chrystusa i Jego naśladowców (J 15,18-19) – tego wymiaru nieco brakuje, zwłaszcza w tym dokumencie” – stwierdza kard. Pell. Jednocześnie przypomina, że odczytywanie i interpretowanie znaków czasu zawsze winno mieć miejsce „w świetle Ewangelii” (GS, 4). Dodaje, że trudniejszym, ale niezwykle ważnym zadaniem, jest rozpoznanie obecności i działania Ducha Świętego, a następnie modlitwa o mądrość, aby konstruktywnie budować w chaosie.
Były arcybiskup Sydney odnosi się także do drugiej części dokumentu, traktującej o małżeństwie i rodzinie, o właściwym rozwoju kultury, życia gospodarczego i społecznego, o wspólnocie politycznej, o pielęgnowaniu pokoju, o tworzeniu wspólnoty narodów. Jest też w niej rozdział poświęcony wojnie, możliwości wojny nuklearnej i wyścigowi zbrojeń. „Wszystko to stanowi wysokiej jakości wkład w dialog między ludźmi dobrej woli, ale moim zdaniem przecenia naszą zdolność do angażowania się na równi z potężnymi wrogimi siłami wokół nas, obecnymi w każdym społeczeństwie, a już na pewno na współczesnym Zachodzie. Nie stanowi to idealnego przygotowania do wojen kulturowych, na skutek których doszło w wielu krajach do demontażu judeochrześcijańskich podstaw prawnych małżeństwa, życia i rodziny. “Humanae vitae” papieża Pawła VI z 1968 roku było bardziej prorocze i zawierało bardziej trafne spostrzeżenia dotyczące tego, co nas czeka. Misja i zmaganie są ważniejsze niż dialog, ale każde z nich ma swój właściwy czas i miejsce” – zaznacza australijski purpurat.
Jego zdaniem, 21 soborów powszechnych w historii Kościoła katolickiego to przykłady działania Ducha Świętego, Bożej Opatrzności, pomimo i poprzez ich niedoskonałości, jak również poprzez oczywiste korzyści, które przyniosły. Sobory nie odbywały się zbyt często. „Także synody nie powinny też odbywać się zbyt często, stawać się konkurencją dla modlitwy, kultu i służby. A historia przypomina nam, żebyśmy byli ostrożni, nie budowali fałszywych oczekiwań, nie wyzwalali sił, które mogą wymknąć się spod naszej kontroli. Proces synodalny rozpoczął się w Niemczech katastrofalnie, a sprawy będą się pogarszać, jeśli nie będziemy mieli wkrótce skutecznych papieskich korekt dotyczących np. chrześcijańskiej moralności seksualnej, święcenia kobiet na księży itp. Nie znajdujemy w historii katolickiej precedensów aktywnego udziału ekskatolików i antykatolików w takich ciałach. Na Vaticanum II mogli głosować tylko ojcowie soborowi, prawie wyłącznie biskupi, a wszyscy obserwatorzy byli chrześcijanami. Papież Paweł VI szanował autorytet i niezależność Ojców Soboru, rzadko interweniując, gdy pracowicie tworzyli oni swoje dokumenty, wypracowywali konsensus, w pełni szanując magisterium i Tradycję. Pomimo całej tej troski i uczoności, a także w dużej mierze z przyczyn niezależnych od Kościoła, historia posoborowa nie jest historią chwalebnego sukcesu” – uważa kard. Pell.
Następnie wskazuje on, że „każdy synod musi być synodem katolickim, związanym Tradycją apostolską, tak jak związane są nią sobory. Pozwalanie na niezakłócone trwanie poważnych herezji podważa i niszczy jedność jedynego, prawdziwego Kościoła, a także nie jest zgodne z wezwaniem “Gaudium et spes” do zaangażowania się we współczesny świat w «świetle Ewangelii», lecz jest z nim sprzeczne. Nie może być pluralizmu w zakresie ważnych doktryn wiary czy moralności. Nasza jedność nie przypomina luźnej federacji anglikańskiej ani wielu narodowych Kościołów prawosławnych. Niektórzy wierni niemieccy katolicy mówią już nie o drodze synodalnej, ale o drodze samobójczej. Musimy pracować i modlić się, aby się mylili, aby nigdzie w Kościele we współczesnym świecie nie doszło do takiej katastrofy” – apeluje były arcybiskup Sydney. Pisze, że św. Paweł VI dobrze poprowadził Sobór, ale “jego pokłosie stanowi ostrzeżenie przed potężnymi wrogimi siłami, które nas otaczają”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS