Dzisiaj, 11 października (08:29)
Wymień najlepsze strzelanki z lat dziewięćdziesiątych. Wolfenstein, Quake, Doom, Prodeus… A nie, czekaj!
Prodeus to gra, która ukazała się ledwie kilka dni temu, ale nieświadomy tego obserwator mógłby (i pewnie by to zrobił) pomyśleć, że to produkcja wywodząca się z końca ubiegłego wieku. Autorzy tej strzelanki wykonali świetną robotę, oddając ducha tamtego okresu, ale i tworząc gameplay, który nawiązuje do klasyki, jednocześnie przystając do współczesnych standardów. A to wszystko jakieś trzy dekady po czasach, do których nawiązuje.
O fabule Prodeusa nie ma co pisać, bo praktycznie jej nie ma. Wcielamy się w kosmicznego marine, który utkwił na bogatej w surowce asteroidzie. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie to, że na miejscu dochodzi do starcia dwóch wrogich stron – jednej reprezentującej porządek, drugiej stojącej po stronie chaosu. Główny bohater nie opowiada się jednak po żadnej z nich, tylko po prostu wycina wszystkich w pień. To wszystko. Autorzy nie silili się na nic wielkiego bo byli w pełni świadomi, że gracze, którzy sięgną po ich dzieło, zrobią to wyłącznie dla gameplayu. A jest po co sięgać.
Zasady zabawy w Prodeusa są proste niczym… strzelanki z lat dziewięćdziesiątych. Ot, trafiamy na planszę pełną żądnych naszej krwi potworów i naszym celem jest przebicie się przez tę chmarę. Już w pierwszej chwili zauważamy silne inspiracje Doomem. Przebój id Software przypomina zarówno lokacja (wyglądająca jak marsjańska baza), jak i przeciwnicy (zombie, kakodemony czy impy mają swoich odpowiedników) czy typy broni (począwszy od strzelby aż po karabin plazmowy). Czy to wada? Absolutnie nie!
Przenieść … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS