Żałuję, że nie było mnie na EuroBaskecie, ale nie wyobrażałem sobie łączenia pracy z kadrą i klubem. W warunkach, których ja pracuję, uważam, że jest to po prostu niemożliwe – mówi nam Marek Popiołek, były asystent w reprezentacji Polski.
Karol Wasiek
Materiały prasowe
/ fot. Wojciech Figurski/400mm.pl
/ Na zdjęciu: Marek Popiołek rozmawia z Igorem Miliciciem
Marek Popiołek od 2014 roku był związany z reprezentacją Polski. Pełnił w kadrze wiele roli, na samym końcu był asystentem Igora Milicicia. Przed zgrupowaniem kadry na EuroBasket (Polacy zajęli 4. miejsce) niespodziewanie zrezygnował ze swojej funkcji, a jego miejsce zajął Michał Dukowicz (na co dzień MKS Dąbrowa Górnicza).
Nam udało się porozmawiać z 33-letnim trenerem, który nie ukrywa, że nie mógł sobie pozwolić na to, by być w reprezentacji i jednocześnie prowadzić drużynę Enea Abramczyk Astorii Bydgoszcz na odległość. Takiego wariantu w ogóle nie brał pod uwagę. W wywiadzie poruszamy także kwestię rozmów z Hiszpanami o A.J. Slaughterze i doskonały turnieju Mateusza Ponitki. Jest też wątek bydgoskiego zespołu, którego fachowcy… skazują do walki o utrzymanie w PLK.
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Dlaczego Marka Popiołka, który przez wiele lat pracował w reprezentacji Polski, nie oglądaliśmy w tym roku w kadrze? Dlaczego nie było pana w sztabie szkoleniowym na EuroBaskecie?
Marek Popiołek, trener Enea Abramczyk Astorii Bydgoszcz, były asystent Igora Milicicia w reprezentacji Polski: To była wspólna decyzja. Rozmowy były prowadzone na wielu szczeblach: z trenerem Igorem Miliciciem, prezesami PZKosz i prezesem Dzedzejem. Powiem uczciwie, że tak naprawdę nie było innego wariantu, jeśli zamierzałem pracować w Bydgoszczy w sezonie 2022/2023. Musiałem być w klubie w okresie letnim, by jak najlepiej przygotować zespół do startu w rozgrywkach Energa Basket Lidze. A do kadry… mam nadzieję, że wrócę w przyszłości.
Czyli rozumiem, że prezes Dzedzej powiedział wprost: nie wyobrażam sobie braku pierwszego trenera w okresie przygotowawczym?
Tak, ale ja go w pełni rozumiem i nie mam żadnych pretensji. Powiem więcej: ja – jako trener – jeśli mam brać całą odpowiedzialność za swoją pracę i zespół, to musiałem być od początku przygotowań. Nie wyobrażałem sobie łączenia pracy z kadrą i klubem. W warunkach, których ja pracuję, uważam, że jest to po prostu niemożliwe. Są tacy, którzy to połączyli – np. Artur Gronek w Lublinie, ale należy pamiętać, że każdy ma inną sytuację i specyfikę pracy. Ja jestem młodym trenerem, cały czas uczę się tego zawodu, a w Bydgoszczy budowaliśmy wszystko od zera, więc trudno byłoby tę drużynę zgrywać na odległość.
W I kolejce pana Astoria rywalizowała właśnie ze Startem Lublin, prowadzonym przez Artura Gronka (Start wygrał po dogrywce 101:97). Była okazja porozmawiać o łączeniu stanowisk i EuroBaskecie?
Tak. Spotkaliśmy się dzień przed meczem, trener Gronek sporo opowiadał o tym, jak wyglądała praca podczas EuroBasketu. Podkreślał, że te trzy dni w klubie przed inauguracją ligi były dla niego bardzo intensywne.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Andrejczyk na wakacjach. Wybrała nietypowy kierunek
Tak po ludzku nie było żal oglądać tak wspaniałych występów Polaków tylko w telewizji?
Oczywiście, że żałuję, iż nie było mnie na tak wielkim turnieju. Zwłaszcza, że byłem z tą kadrą – na dobre i na złe – od 2014 roku. W 2019 roku był wspaniały wyjazd do Chin, gdzie zajęliśmy 8. miejsce na MŚ. Teraz zespół przeżywał podobne chwile. Nie ma co ukrywać, że EuroBasket to wspaniała impreza, jest tam wielu znakomitych koszykarzy, trenerów i gości na trybunach. Nie ma co ukrywać, że ten turniej wzbudza ogromne zainteresowanie, każdy ogląda mecze, analizuje zawodników, skautuje pod kątem gry w lepszych klubach.
Nie będę ukrywał: informacja o pana odejściu z kadry była spora zaskoczeniem, bo był pan jedną z flagowych postaci tego zespołu w ostatnich latach.
Nie przesadzałbym z tą “flagową postacią”. Tymi postaciami są ludzie, którzy prezentują swoje umiejętności na parkiecie. Na EuroBaskecie widzieliśmy wspaniały zespół, który był w strefie medalowej. Coś fantastycznego!
Odpowiada pan skromnie, ale niejednokrotnie słyszałem, że za wieloma sprawami organizacyjnymi stoi właśnie… Marek Popiołek.
Miło, że tak pan mówi, ale proszę mi wierzyć, że są teraz w kadrze ludzie, którzy potrafią na wysokim poziomie zadbać o sprawy organizacyjne. Mam nadzieję, że przede mną jeszcze wiele lat pracy z kadrą Polski. To jest największy możliwy zaszczyt w sporcie, gdy pracujesz w reprezentacji.
Słyszałem, że to pan prowadził rozmowy z Hiszpanami na temat przyjazdu A.J. Slaughtera. Podobno mocno przydała się znajomość języka hiszpańskiego. To prawda?
Tak. Nie ukrywam, że praca dyrektora sportowego w kadrze otworzyła mi sporo kontaktów na świecie. Nie jest tajemnicą, że z Hiszpanami dobrze się dogaduje właśnie ze względu na język. Mam świetny kontakt z dyrektorem sportowym Gran Canarii, zespołu, w którym występują Slaughter i Balcerowski. Hiszpanie nigdy nie robili problemów z przyjazdem tych zawodników na zgrupowanie reprezentacji.
Marek Popiołek jest teraz trenerem w Radomiu
Aż trudno w to uwierzyć, że A.J. Slaughter przez siedem lat grał w reprezentacji Polski. To rzadki obrazek jak na naturalizowanego zawodnika w Europie.
To prawda. Nie wiem, czy w Europie jest w ogóle jakiś naturalizowany zawodnik, który przez tyle lat występował w reprezentacji. Na dodatek prezentuje odpowiednio wysoki poziom. A.J. nadal mnie zaskakuje swoją solidnością, tym jak łatwo zdobywa punkty na różne sposoby.
Gwiazdą reprezentacji Polski podczas EuroBasketu był Mateusz Ponitka, z którym jest pan w bliskich relacjach od wielu lat. Czy on pana – swoją świetną grą – nieco zaskoczył?
Muszę powiedzieć, że mocno mnie zaskoczył. Od lat jestem jego fanem, wiedziałem, że stać go na świetną grę, ale nie ukrywam, że nie spodziewałem się tego, że wskoczy na aż tak wysoki poziom. Był prawdziwym liderem zespołu, nie tylko zdobywał punkty, ale też mocno kreował grę, z czego się świetnie wywiązał.
Przejdźmy na chwilę do spraw klubowych. Pana Astoria wymienia się w grupie zespołów, które będą do samego końca walczyć o utrzymanie w lidze. Takie głosy motywują czy wręcz przeciwnie?
Takie głosy na mnie nie wpływają. Ja jestem wystarczająco zmotywowany do pracy, każdego dnia staram się tak ustawiać zespół, by ten nie bał się podjąć twardej rywalizacji z innymi drużynami w PLK. W Lublinie nie byliśmy stawiani w roli faworyta, a byliśmy o krok od odniesienia zwycięstwa. Zabrakło naprawdę bardzo niewiele. Z przebiegu meczu jestem zadowolony, mam nadzieję, że będziemy robili postępy.
Wszystkie plany transferowe udało się panu zrealizować?
Większość. Rynek transferowy jest trudny, często o jednego gracza rywalizuje kilka klubów. W pierwszej kolejności próbowaliśmy zbudować jak najsilniejszą polską rotację, dopiero później definiowaliśmy potrzeby na poszczególnych pozycjach i pod tym kątem dobieraliśmy obcokrajowców. Nie ukrywam, że finalnie jestem zadowolony.
Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty
Obserwuj @K_Wasiek
Zobacz także:
Kacper Gordon: Mam papiery na grę w PLK [WYWIAD]
Mateusz Ponitka: Bez czekania na NBA [WYWIAD]
Żan Tabak: Polska liga nie jest atrakcyjna [WYWIAD]
Tyle wydali na obcokrajowców. Kadrowicz pomagał budować skład
Jeżeli chcesz być na bieżąco ze sportem, zapisz się na codzienną porcję najważniejszych newsów. Skorzystaj z naszego chatbota, klikając TUTAJ.
Zgłoś błąd
WP SportoweFaktyEnerga Basket Liga
Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz
Polska
Koszykówka
Polska
Marek Popiołek
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS