8 minut temu
W Cardiff Polacy mieli okazję, aby zetrzeć złe wrażenie po meczu z Holandią. Dzięki bramce Karola Świderskiego udało się im wygrać 1:0 i utrzymać w Dywizji A Ligi Narodów, ale to jeden z nielicznych pozytyw niedzielnego spotkania, po którym selekcjoner Czesław Michniewicz będzie miał ból głowy. Przed mundialem zaświeciło się właśnie żółte światło…
W Cardiff Czesław Michniewicz zagrał nie tylko o utrzymanie reprezentacji Polski w Dywizji A Ligi Narodów, ale także o spokój przed mistrzostwami świata w Katarze. Wyjazdowe spotkanie z Walią było również ostatnią szansą na przetestowanie zawodników przed wylotem na mundial. I selekcjoner z tej okazji skorzystał. W wyjściowej jedenastce znaleźli się więc Bartosz Bereszyński, Szymon Żurkowski oraz Karol Świderski.
I to właśnie “Świder” został bohaterem meczu, zdobywając w 58. minucie jedyną bramkę – bramkę, która dała Polakom triumf. Po niedzielnym zwycięstwie Michniewicz będzie miał jednak duży ból głowy, bo gra naszych kadrowiczów pozostawiła wiele do życzenia.
Początek spotkania zdecydowanie należał do gospodarzy, którzy narzucili niesamowite tempo. Na szczęście indywidualne rajdy Gareth’a Bale’a czy próby zaatakowania skrzydłem były kasowane przez naszych defensorów. Problemy widoczne były jednak gołym okiem. Przez większość czasu grę prowadzili Walijczycy, to oni zgarniali drugie piłki, dodatkowo nie dopuszczali naszych piłkarzy pod swoje pole karne. Przez pierwsze dwadzieścia minut Polacy byli tylko niemrawymi obserwatorami ich popisów…
Przeciwko Holandii ubogo wyglądał nasz dorobek w ofensywie. Oddaliśmy tylko trzy celne strzały, z czego żaden nie zakończył się zdobyciem gola. W Cardiff nie było lepiej. W pierwszej połowie nasze ataki nie miały jakości. Świetną sytuację w 19. minucie miał Żurkowski, który otrzymał podanie od Piotra Zielińskiego, ale potknął się o własne nogi nie oddając strzału. W 25. minucie głową uderzał Robert Lewandowski, ale poradził sobie z tym Wayne Hennessey. Doświadczony bramkarz o mało nie sprezentował Polakom gola, gdy w 40. minucie przepuścił pod nogą piłkę zagraną przez własnego obrońcę, ale w ostatniej chwili wślizgiem wybił futbolówkę z linii i skończyło się na strachu.
W ostatnich dniach sporo krytyki spadło na naszego kapitana. W czwartek Lewandowski na murawie PGE Narodowego niestety zaprezentował więcej frustracji niż piłkarskiego kunsztu. Przez cały mecz machał … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS