A A+ A++

Miał dzisiaj Real Madryt trochę problemów, by poukładać sobie starcie ligowe z Mallorcą. Przez moment zapachniało nawet na Estadio Santiago Bernabeu sensacją. Ale jak już się „Królewscy” rozkręcili, to można było tylko cmokać z zachwytu.

Real Madryt – Mallorca 4:1. Fenomenalny gol Valverde

Real Madryt chciał ten mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść dzięki koronkowym wariantom rozegrania akcji. Taki był plan. No i trzeba „Królewskim” oddać, że zdominowanie rywali przyszło im dość łatwo. Podopieczni Carlo Ancelottiego szybko i swobodnie rozgrywali piłkę, dynamicznie wymieniali się pozycjami, z łatwością przesuwali się pod pole karne Mallorki i generalnie przeważali pod każdym względem. Problem polegał jednak na tym, że nie szły za tym konkrety w postaci klarownych sytuacji strzeleckich. Real, być może z uwagi na nieobecność kontuzjowanego Karima Benzemy, nie potrafił ukąsić przeciwnika, mimo że ten momentami ustawiał linię obronną we własnej szesnastce. Inna sprawa, że w grze obronnej Mallorki nie było desperacji. Jedynie pełna koncentracja.

Koncentracja i poświęcenie. Sześć zablokowanych strzałów Realu tylko w pierwszej połowie – ta statystyka robi wrażenie.

Mało tego, to goście wyszli w dzisiejszym starciu na prowadzenie. W 35. minucie doskonałą piłkę ze stałego fragmentu gry dorzucił Kang-In Lee, obrońcy madryckiej ekipy stracili kontrolę nad Vedatem Muriqim, a rosły napastnik głową wpakował futbolówkę do sieci. Chciałoby się rzec: klasyka gatunku. Faworyt kombinuje, klepie piłeczkę, naciera raz za razem i nic. A z drugiej strony jedno dobre dośrodkowanie z rzutu wolnego i od razu bramka.

Być może dało to do myślenia graczom „Królewskim”. A już na pewno ukłucie frustracji poczuł Fede Valverde. Świadczy o tym akcja urugwajskiego pomocnika z samej końcówki pierwszej odsłony spotkania. Valverde otrzymał piłkę na własnej połowie, po czym… przebiegł z nią pół boiska i huknął nie do obrony.

Czasami geniusz tkwi w prostocie. Bierzesz piłę, dzida, strzał i gol.

Real Madryt – Mallorca 4:1. Brazylijskie popisy

Po przerwie Los Blancos znów potrzebowali trochę czasu, by rozmontować defensywę Mallorki. I znów niewiele brakowało, by dali się zaskoczyć we własnym polu karnym. Zresztą raz jeszcze w stosunkowo statycznej sytuacji, bo po wrzucie z autu. Przyjezdni okazji do powrotu na prowadzenie jednak nie wykorzystali, no i od tego momentu na boisku istniał już tylko Real. W 72. minucie fenomenalną dwójkową akcję przeprowadzili Rodrygo oraz Vinicius Junior, gola zdobył ten drugi. Kwadrans później na listę strzelców wpisał się natomiast pierwszy, po naprawdę genialnym dryblingu. Dzieła zniszczenia w doliczonym czasie gry dopełnił Antonio Rudiger. Mallorca długo broniła się dzielnie, lecz w końcowej fazie spotkania rozpędzony Real przejechał się po niej jak walec.

Istnieje zatem w stolicy Hiszpanii życie bez Karima Benzemy. Real miał wprawdzie trochę problemów ze znalezieniem właściwego rytmu w ofensywie, ale kiedy już najbardziej kreatywni i błyskotliwi zawodnicy „Królewskich” – na czele z Rodrygo – złapali luz, to z przeciwników nie było co zbierać.

Piąty mecz ligowy, piąte zwycięstwo. Real się nie zatrzymuje.

REAL MADRYT – MALLORCA 4:1 (1:1)

F. Valverde 45+3, Vinicius Jr. 72, Rodrygo 89, A. Rudiger 90+3 – V. Muriqi 35

CZYTAJ WIĘCEJ O REALU MADRYT:

fot. NewsPix.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułStal Mielec dwukrotnie lepsza od LOS-u Nowy Dwór Mazowiecki
Następny artykułSmakowite święto kociewskiego piwa