1:5 w Baku z mistrzem Azerbejdżanu, porażka z półamatorami z Islandii i konieczność dogrywki w Poznaniu czy też męki w Batumi i Luksemburgu to obraz, który trudno zmazać samym awansem na “turniej pocieszenia”. Na Lecha nie da się patrzeć i można to było powtarzać właściwie po każdym meczu. W polskiej lidze także jest słabiutko (przedostatnie miejsce, cztery mecze bez zwycięstwa, przegrany Superpuchar).
ZOBACZ TAKŻE: Bożydar Iwanow o Rakowie Częstochowa i Lechu Poznań. “Cześć i chwała pokonanym! Zwycięzców osądzimy… w listopadzie”
Zespół jest rozkojarzony, nieprzygotowany fizycznie i mentalnie, trener z Holandii okazuje się niewypałem, a działacze drzemali, kiedy trzeba było popracować nad przyzwoitym zestawem personalnym. Naprawdę nie trzeba być wybitnie przenikliwym obserwatorem, aby to widzieć. Wiele wskazuje na to, że od środka sprawa wygląda jednak zupełnie inaczej.
Oto Lech wbrew przeciwnościom osiągnął sukces, a źli ludzie wokół, konkurencja, “warszawskocentryczni” dziennikarze czy też eksperci uwzięli się na mistrza. I zamiast chwalić doszukują się dziury w całym.
Nastroje budujące w Poznaniu syndrom oblężonej twierdzy można było już wyczuć jakiś czas temu. Wątpliwości rozwiał późnym wieczorem po triumfie w Luksemburgu (1:1 dawało awans) rzecznik klubu.
“Mówicie, że nie zasłużyliśmy? Mówicie, że droga była łatwa? Cóż, trzeba było zostać mistrzem Polski. Dziękuje. Dobranoc” – napisał sympatyczny skądinąd były redaktor, którego lubię i szanuję.
Nad wpisem nie da się jednak przejść obojętnie, bo wskazuje on na sedno problemu polskiej piłki klubowej. Obrazuje sposób myślenia władz klubu (sądzę, że nie ma takiej możliwości, aby pan rzecznik nie zademonstrował w jakich sposób nastrojów decydentów) i postrzegania futbolu.
Tu nie ma poczucia tzw. obciachu, refleksji, że może coś zrobiliśmy źle i należałoby to skorygować. Jest za to żal do reszty świata i poczucie triumfalizmu. “Tak na nas psioczyliście, a tu proszę bardzo. Jesteśmy w Lidze Konferencji. A jak wam się nie podoba to sobie wygrajcie mistrzostwo Polski”.
W sumie się zgadza, ale przy tym sposobie myślenia to polska piłka klubowa nigdy nie stanie na nogi. Mistrz reprezentuje Polskę, nie jest prywatnym folwarkiem, podlega ocenie, można, a nawet trzeba go rozliczać i wytykać błędy zarządzającym. To coś jak z politykami, którzy wygrywają wybory, nie spełniają obietnic, a następnie krzyczą: “wygrajcie sobie wybory, to będziecie ich dotrzymywać”…
Przejdź na Polsatsport.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS