Z tamtych czasów Patryk pamięta policję. Często pojawiała się w jego domu. Bał się. Alkohol, imprezy, kłótnie. I pogrzeb. Tato targnął się na swoje życie. Co wówczas mógł rozumieć mały, zalękniony chłopiec? Na pogrzebie pojawili się oni. Małgorzata i Tomasz Górscy mieli kilka chwil na podjęcie decyzji, czy pierwszym dzieckiem, jakie trafi do ich rodziny zastępczej, będzie właśnie Patryk. Ważna decyzja zapadła po modlitwie. Byli na tak, chociaż mieli w sercu lęk. Kto się nie boi dziecka, które pochodzi z rodziny po przejściach? W dodatku te liczby: poród w 23. tygodniu ciąży, waga 700 g, być może wrodzony FAS. Na szalach rozum i serce. W serce Bóg wlał miłość, Duch Święty obdarował mądrością, a Jezus poprowadził. Dlatego wracali z tego pogrzebu z Patrykiem.
Czerwony samochodzik
To było miłe, gdy przekroczył próg ich domu, a Kacper dał mu na powitanie prezent. Mały czerwony samochodzik w rękach zapłakanego dziecka to był dobry początek. Mikołaj ciągle go pocieszał. A wieczorem przyszła mama, ta prawdziwa. Mocno go przytuliła i powiedziała, że bardzo go kocha. Wtedy w sercu Patryka tliła się jeszcze nadzieja. Myślał, że to wszystko szybko się skończy i że wróci do domu. Co prawda bez taty, ale z kochającą mamą. Bo każda mama kocha, nawet ta, która ma problemy… Każdy kolejny dzień spędzony w nowym domu jednak coraz bardziej pokrywał to marzenie pyłem zapomnienia. I żal był coraz mniejszy, bo miłość, którą Patryk został otoczony w nowym miejscu, powoli wyciszała rozdygotane serce i poniosła ku nowemu życiu. A nowe było piękne. Bracia, bo szybko tak zaczął myśleć o trojgu, a potem czworgu biologicznych dzieci Małgorzaty i Tomasza, byli dla niego dobrzy. Tak zwyczajnie, jak w rodzinie. Tata (kiedy tak zaczął myśleć o Tomaszu? Chyba dość szybko…) wieczorem czytał bajki, mama całowała na dobranoc. I jeszcze te nowe dla niego momenty, kiedy rodzinnie klękali do modlitwy, prosili Boga o dobry dzień, noc, dziękowali i wielbili. Z czasem już nie tylko usta, ale i serce Patryka zaczęło się włączać w ten rytuał podniosły, dla małego dziecka niezrozumiały, ale z czasem potrzebny, jak woda potrzebna maleńkiej, wzrastającej roślince. Dobrze pielęgnowany, wzrastał w tej miłości, do Tego, który dał mu nowy DOM.
Nic bez Boga
Małgorzata modliła się, by umiała mądrze prowadzić to darowane im życie. Żeby nie zagłaskała, bo kobiety tak mają, zwłaszcza gdy czują, że komuś stała się niewyobrażalna krzywda. Tomasz, ojciec pięciu chłopaków, musiał tak po męsku, jak przywódca stada poprowadzić tę rodzinę przez trudy życia. A trudy były. W mieszkaniu zrobiło się ciasno. Życie toczyło się w niewielkiej kuchni, bo pokoje przeznaczono na sypialnie. Ale Pan błogosławił, bo widział, że było dobre to, co czynili. Dom znaleźli… cudem. Od momentu przeprowadzki ciągłe remonty, ale przestrzeń znacznie większa, już wszyscy mieścili się przy dużym stole. Tomasz marzył, by na emeryturze usiąść przy kominku w bujanym fotelu, poczytać książkę, wyciszyć się. Usiądzie, bo kominek jest, nawet bujany fotel się znajdzie, miejsca też dużo, tylko książka chyba będzie bajką dla dzieci, bo choć najstarsi synowie już weszli w dorosłe życie, to w domu pojawiają się kolejne maluchy. Kolejne zalęknione serduszka trafiają pod ich dach. I trzeba zaczynać wszystko od nowa. Ale to dobrze, bo nie traci się sensu życia.
Szalone dziewczyny
Miały zostać rozdzielone. Wiele osób chce dziecko, ale mało kto od razu troje. A trzy szalone małe dziewczynki nie budziły entuzjazmu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS