Jak jest się młodym kotkiem, wszystko cieszy, bo wszystko dzieje się pierwszy raz i ma energię wiekopomnego odkrycia. Gdy stajesz się kocurem wyliniałym i spasionym, radości również nie brakuje, tyle że zamiast nowości znajdujesz wspomnienia. I to jest naprawdę wyjątkowe, a poza tym – zupełnie niedostępne dla żółtodziobów. I wtedy czuję się jak stary kot Bonifacy z kaprawym oczkiem spoglądający na sztubackie ekscesy Filemona.
Miło jest odwiedzić niedawno reanimowaną restaurację Syty Chmiel, ale jeszcze fajniej cieszyć się nią, wspominając mieszczącą się tu za dawnych czasów Świteziankę, w której gromadzili się pracownicy redakcji i drukarni „Życia Warszawy”, mieszczącego się po drugiej stronie Marszałkowskiej.
Oryginalne źródło: ZOBACZ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS