W czwartek 23 czerwca Jeremy Sochan zostanie wybrany w drafcie do NBA. Tak, co do tego nie ma wątpliwości – jeden z klubów najlepszej koszykarskiej ligi świata na pewno sięgnie po 19-letniego skrzydłowego, który mierzy 204 cm wzrostu, imponuje wszechstronnością, możliwościami fizycznymi i potencjałem. Wychowany w Wielkiej Brytanii syn Polki i Amerykanina w ostatnich tygodniach prezentował swoje możliwości na specjalnych treningach w Oklahoma City Thunder, Portland Trail Blazers, Sacramento Kings i New Orleans Pelicans, odbył też rozmowę z przedstawicielami San Antonio Spurs.
Każdy z tych klubów ma możliwość wyboru z jednym z 12 najwyższych numerów, a eksperci szanse Sochana szacują właśnie na górną połówkę pierwszej rundy draftu. Jeden z najbardziej znanych, John Hollinger z The Athletic, w ostatnim notowaniu umieścił reprezentanta Polski na ósmej pozycji. Krótka charakterystyka jego gry brzmi tak: “Możliwe, że Sochan nigdy nie wyjdzie spoza roli zmiennika wnoszącego na parkiet energię, ale możliwości jego rozwoju są na tyle kuszące, że jest wart wyboru z tym numerem”.
Od statystyk ważniejszy jest jego potencjał
O opinię na temat Sochana zapytaliśmy też Sama Vecenie – redakcyjnego kolegę Hollingera z The Athletic, jednego z najlepszych ekspertów od draftu. – Myślę, że Jeremy był znakiem zapytania, gdy na początku sezonu trafiał na uczelnię Baylor. Głównie dlatego, że jego dotychczasowa droga była skomplikowana, ścieżka prowadziła z Anglii, do szkoły średniej La Lumiere w Indianie, a potem do Niemiec. Co sezon grał gdzie indziej i ze względu na te zmiany trudno było ocenić, czego się po nim spodziewać – mówi Sport.pl Vecenie.
Ale na przełomie roku było już jasne, że pierwszy sezon w NCAA będzie dla Sochana zarazem ostatnim. – Z miesiąca na miesiąc grał coraz lepiej, a kiedy podstawowy środkowy Baylor Jonathan Tchamwa Tchatchoua doznał kontuzji, Sochan dostał możliwość zaprezentowania niesamowitej wszechstronności – mówi Vecenie.
W minionym sezonie Sochan wystąpił w 30 meczach – zdobywał w nich średnio po 9,2 punktu, miał po 6,4 zbiórki oraz 1,8 asysty. Ale od statystyk ważniejszy był jego potencjał i prezentowana umiejętność gry na kilku pozycjach – w ataku na obu skrzydłach, a także w roli środkowego, a w obronie praktycznie w każdym miejscu boiska. Atutem Sochana podkreślanym na każdym kroku jest umiejętność przejmowania w obronie rywali grających na każdej pozycji.
Najważniejsze: trafić do takiego zespołu, w którym rozwinie rzut
– Tego wszystkiego dowiedzieliśmy się o nim podczas tego sezonu, a kiedy Jeremy zgłosił się do draftu, kolejni trenerzy i skauci zaczęli oglądać jego mecze i byli pod wrażeniem właśnie tej wszechstronności – mówi Vecenie. I podkreśla kolejny ważny aspekt ostatnich tygodni: – Jeremy dużo zyskał podczas rozmów z przedstawicielami klubów, oceny jego wywiadów były naprawdę dobre, dał się poznać jako dobrze ułożony, bardzo świadomy siebie i otaczającego go świata młody człowiek, którego odpowiednio ukształtowały dotychczasowe doświadczenia w różnych krajach.
– W budowaniu jego pozycji przed draftem te wywiady były chyba najważniejsze, może nawet istotniejsze niż same treningi i pokazy koszykarskich umiejętności. Kluby NBA chcą wiedzieć nie tylko jakiego koszykarza, ale też jakiego człowieka wybierają, jak on dopasuje się do zespołu, do relacji w szatni. Ten test Sochan zdecydowanie zdał – dodaje Vecenie, który w ostatnich tygodniach zbierał opinie o kandydatach do NBA od różnych trenerów i pracowników klubów.
Ale na pytanie o to, dokąd konkretnie trafi reprezentant Polski, nawet jemu trudno odpowiedzieć. – Myślę, że z punktu widzenia Sochana najważniejsze będzie, by trafić do zespołu, który będzie miał jak najlepszego specjalistę od treningu rzutowego. Biorąc pod uwagę to, w jak wielu krajach i klubach zdążył już zagrać, nie przejmowałbym się tym, czy odnajdzie się w danym mieście, wszyscy mówią, że jest bardzo inteligentny emocjonalnie.
– Dlatego moim zdaniem kluczowy jest zestaw trenerów, specjalistów od rzucania, który pomoże mu poprawić ten element gry. Jeśli tak się stanie, to jego rozwój może nie mieć ograniczeń. Bardzo trudno jest znaleźć graczy mierzących ponad dwa metry, którzy mogą tak dobrze radzić sobie w obronie w każdym miejscu boiska, a na dodatek nieźle grać z piłką w rękach, czytać to, co się dzieje na parkiecie i podawać tak dobrze, jak robi to Sochan. Rzut z dystansu to naprawdę jedyna rzecz, którą musi wznieść na wyższy poziom – ocenia dziennikarz The Athletic.
“Rozmawiałem z trenerami, którzy byli autentycznie zachwyceni jego defensywą”
W NCAA Sochan oddawał średnio 2,7 rzutu za trzy na mecz, trafiał 29,7 proc. z nich. To niewiele, szczególnie że waga rzutów z dystansu w obecnej koszykówce jest coraz większa, a zagrożenie celnym rzutem za trzy ma wpływ na grę przeciwnika. Wiedząc, że dany zawodnik może trafić z dystansu, obrońcy muszą podchodzić do niego wyżej, co z jednej strony robi miejsce pod koszem dla innych graczy, a z drugiej – tak dynamicznym koszykarzom jak Sochan daje możliwość szybkiego minięcia blisko ustawionego rywala.
Reprezentant Polski jest świadomy, że nad rzutem pracować musi, ale też nie czuje w tej kwestii specjalnej presji, o czym mówił w maju w rozmowie ze Sport.pl. – Wiele osób mówi, że mój rzut nie jest najlepszy, że muszę go poprawić. Ja uważam, że potrafię rzucać skutecznie, ludzie, z którymi trenuję, też to wiedzą. Ale oczywiście ciężko pracuję nas tym, by ten rzut był jak najbardziej stabilny, żeby każda próba pod względem mechanicznym wyglądała tak samo. Myślę, że robię postępy. Ćwiczę, oglądam te próby na wideo, oglądam też mechanikę innych graczy. Poprawa rzutu jest dla mnie wyzwaniem, ale nie problemem.
Czego spodziewać się po Sochanie w jego pierwszym sezonie w NBA? – Myślę, że dzięki wyjątkowym możliwościom gry w obronie na pewno dostanie szansę gry, i to w całkiem sporym wymiarze czasowym. Na własne oczy widziałem, a potem rozmawiałem z trenerami, którzy byli autentycznie zachwyceni tym elementem gry Sochana – to gracz, który w defensywie może być bardzo ważną figurą całego systemu i może pozwalać na różne ustawienia – tłumaczy Vecenie.
– Konkretna liczba minut będzie zależeć od kreatywności trenera, składu zespołu, w którym wyląduje, no i stopnia, w jakim poprawi rzut przed startem sezonu – kończy amerykański dziennikarz.
Draft do NBA odbędzie się w nocy z czwartku na piątek czasu polskiego w nowojorskiej Barclays Center. Dotychczas zostało w nim wybranych trzech Polaków – Maciej Lampe (30. numer w 2003 roku), Szymon Szewczyk (35. także w 2003) i Marcin Gortat (57. w 2005 roku). W NBA zagrali Lampe i Gortat, przed nimi do najlepszej ligi świata z pominięciem naboru trafił w 2002 roku Cezary Trybański.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS