A A+ A++

fot. tauron1liga.pl

– Trener Andrzejewski nie tylko zebrał ludzi bardzo dobrze dobranych charakterologicznie, ale również stworzył z nas później zespół, który praktycznie wszystko wygrywał. Od samego początku miał pomysł na tę grupę i w każdego z nas wierzył – powiedział Maciej Janikowski, przyjmujący BAS-u Białystok.

Po spadku do II ligi w BAS-ie Białystok zostały wyciągnięte wnioski. Tylko rok zespół był poza I ligą. Szybko udało się wam do niej wrócić, a to nigdy nie jest łatwe zadanie. W czym tkwiła wasza siła w tym sezonie?


Maciej Janikowski:Przede wszystkim bardzo cieszymy się z wywalczonego sportowo awansu i tak szybkiego powrotu Białegostoku na mapę I ligi. Gdy spotkaliśmy się w sierpniu, właśnie taki cel sobie obraliśmy i na każdy trening przychodziliśmy ze świadomością, po co tu jesteśmy. Myślę, że naszą największą siłą w tym sezonie była po prostu drużyna. Stworzyliśmy „bandę chłopaków”, którzy świetnie ze sobą się dogadywali i w podbramkowych sytuacjach skoczyliby za sobą w ogień. To przenosiło się na treningi oraz na boisko, niezależnie od tego, kto by na nim nie był, bo przecież cały sezon rotowaliśmy składem. Drugim czynnikiem, który bym wymienił, jest trener Andrzejewski. Nie tylko zebrał tu ludzi bardzo dobrze dobranych charakterologicznie, ale również stworzył z nas później zespół, który praktycznie wszystko wygrywał. To jest dopiero sztuka. Od samego początku miał pomysł na tę grupę i w każdego z nas wierzył, dlatego dzięki niemu wszyscy czuli się ważnym elementem zespołu.

Mimo że w BAS-ie był nowy trener i prawie całkowicie nowa drużyna, to od początku sezonu nadawaliście ton w drugiej grupie. To utwierdziło was w tym, że zmierzacie w dobrym kierunku?

– Zdecydowanie tak. Przede wszystkim trzeba przyznać, że nasza grupa należała do jednej z mocniejszych w II lidze, ale to nas dobrze przygotowało do następnych etapów rozgrywek. Żadnego zespołu w tej grupie nie mogliśmy zlekceważyć. Bardzo ważne były trzy pierwsze kolejki rundy zasadniczej. Wtedy mierzyliśmy się z zespołami, które, tak jak my. myślały o awansie do wyższej klasy rozgrywkowej. Wtedy jeszcze sami nie wiedzieliśmy, czego spodziewać się po naszej grze, ale udało nam się wszystkie trzy spotkania wygrać bez straty seta i to na pewno pomogło nam w dalszych rozgrywkach. Mieliśmy przewagę punktową, dzięki czemu mogliśmy spokojnie pracować w hali i w trakcie sezonu wprowadzić kilka cięższych mikrocykli na siłowni.

Trafiliście do mocniejszego turnieju półfinałowego, ale Jędrzej Goss mówił, że to dla was dobre rozwiązanie, bo chcąc awansować do I ligi, musicie i tak pokonać wszystkich rywali. Wygrane z Aniołami i AZS-em Częstochowa zwiększyły waszą pewność siebie? Jaki w ogóle był to turniej?

– W pełni zgadzam się ze słowami Jędrzeja. Chcąc awansować do I ligi, mieliśmy świadomość, że musimy pokonać wszystkich. Turniej półfinałowy stał na wysokim poziomie, a przed nim ciężko było wskazać, kto awansuje dalej. Takie turnieje są specyficzne i nie można w nich popełniać zbyt dużo błędów, bo niestety na koniec może to sporo kosztować. Dlatego każdy wygrany mecz na takich zawodach na pewno buduje pewność siebie. Już wtedy wiedzieliśmy, że jesteśmy gotowi na I ligę.

W finałach wygrane z Arką i Astrą dały wam awans do I ligi. Były to jednostronne mecze, czy jednak nie było w nich tak łatwo jak wskazywałby na to suchy wynik?

Takie mecze już sporo ważą. Nie ma w nich miejsca na błędy, tylko na koncentrację i spokój w głowie. Jeden przegrany mecz może zakończyć marzenia o awansie. Na pewno na te spotkania czekaliśmy przez cały sezon i oglądając nas w finałach, było to widać. Nie były to łatwe spotkania. Przeciwnicy też zawsze chcieli wygrać, ale mieliśmy świadomość, że jesteśmy mocni i jak pokażemy naszą grę, to jesteśmy w stanie wygrać z każdym. W meczu z Arką musieliśmy przetrwać jej „kopanie” na zagrywce. Udało nam się to. Często graliśmy cierpliwie na wysokiej piłce, ponawiając akcje. Myślę, że przeciwnika to bardzo denerwowało. Mecz z Astrą był już nową historią. Wiedzieliśmy, że jego zwycięzca może już zapewnić sobie awans. Prowadziliśmy ten mecz bardzo dobrze taktycznie oraz świetnie zagrywaliśmy, dzięki czemu robiliśmy dużą przewagę w każdym z setów. Trudniejszy moment przyszedł w trzecim, którego przegraliśmy, ale szybka analiza naszego składu zaowocowała delikatnymi korektami w taktyce. Czwartego seta udało nam się wygrać, dzięki czemu już po dwóch dniach turnieju mogliśmy świętować awans do I ligi.

Jaką przyszłość widzisz przed BAS-em? Co trzeba zrobić, aby białostocka drużyna na dłużej zadomowiła się wśród pierwszoligowców i znowu nie spadła do II ligi po kolejnym sezonie?

– Widzę BAS przez następne lata co najmniej w I lidze. Myślę, że kolejny sezon będzie bardzo ważny dla klubu. Trzeba przygotować się do niego jak najlepiej i wywalczyć w nim spokojne utrzymanie, a kto wie – może coś więcej. Czynnikiem, który ma wpływ na wyniki, są na pewno pieniądze. Jeżeli ich nie będzie, kluby w I lidze nie będą w stanie funkcjonować na wysokim poziomie organizacyjnym i sportowym. Dlatego mam nadzieję, że po takim sukcesie dla całego Białegostoku i Podlasia pojawią się nowi sponsorzy, co przełoży się na większy budżet klubu. Zespół sportowo mamy mocny. Po lekkiej kosmetyce możemy być jeszcze mocniejsi. Ale nie wiem, jakie klub będzie przeprowadzał ruchy. To bardziej pytanie do zarządu.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNowa nawierzchnia ulicy na sosnowieckiej “starówce”
Następny artykułRadny skazany za nazwanie nauczycieli „debilami” [Czytaj w gazecie]