A A+ A++

Dokładnie sto lat temu, 14 maja 1922 roku odbył się pierwszy międzypaństwowy mecz w Polsce. Biało-Czerwoni podjęli w Krakowie Węgrów. Publiczność oglądała spotkanie m.in. z… krzeseł dostawianych na bieżni stadionu Cracovii, płacąc za bilety jeszcze nie złotówkami, a markami polskimi.

W ówczesnym Krakowie było to hit. “Kraków, duchowa stolica Polski, będzie areną ważnego zdarzenia w naszem życiu sportowym: w jego murach rozegra się mecz między dwu drużynami, które jako kwiat footballistów dwu krajów zmierzą swe siły i będą walczyły o palmę zwycięstwa […] Dla Węgrów ten mecz będzie bodaj 90, z szeregu rozegranych meczów tego rodzaju. My, którzy dopiero od kilku lat cieszymy się bytem niepodległym, a drugi rok dopiero pokojem, wkraczamy po raz drugi zaledwie w szranki międzynarodowe”- donosił tuż przed meczem “Przegląd Sportowy” (wydawany jeszcze wówczas właśnie w Krakowie”).

Współzawodnictwo po zrzuceniu wiekowych kajdan

Rywal był nieprzypadkowy. Pociągiem na mecz przyjechali Węgrzy, był to rewanż za pierwsze spotkanie Polaków w historii, rozegrane w 1921 roku w Budapeszcie (0-1). Goście przyjechali w piątek wieczór, więc w sobotę, przed niedzielnym spotkaniem, zdążyli jeszcze zwiedzić Wawel gdzie zainteresowali się szczególnie miejscem spoczynku Stefana Batorego. Meczowi towarzyszył podniosły, patriotyczny nastrój. 

“Do Braci Węgrów”

Witajcie! Oto okrzyk z serca płynący, który w najbliższą niedzielę zawiśnie na ustach całej sportowej Polski. Sport to hasło braterstwa szczerego a czystego, wolnego od wszelkich duszę ludzkości karzących sprzeczności narodowościowych, politycznych i wyznaniowych […] Miło nam, że Wy, nasi Bracia, Wy, jedni z naszych nauczycieli w sporcie jesteście pierwszymi, z którymi po zrzuceniu wiekowych kajdan niewoli zmierzyć się mamy we współzawodnictwie najszlachetniejszym, bo sportowym” – mogli przeczytać Madziarzy po przyjeździe do Krakowa. 

Siłę polskiej drużyny stanowili gracze krakowskich klubów (pięciu z Cracovii, dwóch z Wisły i dwóch z Jutrzenki), jedynie bramkarz Jan Loth przyjechał z Warszawy (zawodnik tamtejszej Polonii) a łącznik Wacław Kuchar – ze Lwowa (zawodnik tamtejszej Pogoni).

Zbyt dużo hyperkombinacji

Polska nie miała szans, Węgrzy byli za mocni.

Biało-czerwoni nie zdobyli nawet gola co sprawozdawcy potrafili łatwo wytłumaczyć. “Kombinacyjna gra naszego ataku przeradzała się pod bramką przeciwnika w hyperkombinację […]. Prawie dwie trzecie zawodów spędzali Polacy pod bramką Węgrów, jednak wtedy gdy należało działać, upadali”- uważał “Przegląd Sportowy”. 

O zwycięstwie gości przesądziła skuteczność jednego węgierskiego napastnika. Debiutujący w reprezentacji Mihaly Solti z klubu Bástya FC – słaby fizycznie, lecz szybki i świetny technicznie snajper miał udział przy wszystkich trzech bramkach. W 4 minucie po jego strzale piłka ześlizgnęła się po bucie Ludwika Gintela i wpadła do bramki. Po przerwie przy strzale głową Węgra sytuację próbował ratować Stefan Śliwa, ale “wpada na słupek i rozbija sobie nos”. Zostaje jednak na boisku i to jego błąd wykorzystuje Solti także przy trzeciej bramce dla go … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTrwają testy iPhone'ów z USB-C. Sprawdź kiedy Apple pozbędzie się portu Lightning
Następny artykułSpadek pogrzebie Wisłę na lata? Skomplikowane położenie Białej Gwiazdy