Podziemną WAROWNIĘ i program PO licealiści z lat 90. widzieli jako groteskowy film w mrocznych warunkach bojowych. Zresztą, zajęcia będące „przygotowaniem do uczestnictwa w przedsięwzięciach o charakterze obronnym i społecznym” oraz „kształtujące odpowiednie postawy obywatelskie i przygotowujące młodzież do świadomego i aktywnego uczestnictwa w działaniach związanych z obronnością kraju” podobnie wspominają niemal wszyscy Polacy, zarówno kształceni w głębokim PRL, jaki w 2012 roku, kiedy to PO zniknęło ze szkół. „Jedna wielka beka”, „królestwo absurdu”, „obrzydliwe lekcje” – mówią z rechotem, w którym ironia miesza się z nostalgią.
CZYTAJ TEŻ: Polak pojechał walczyć w ukraińskiej obronie terytorialnej
Teoretycznie praktyka, w praktyce – nudy i wygłupy
„Realizacja programu ma za zadanie przygotowanie ludności do samoobrony w warunkach zagrożeń czasu pokoju i wojny”. Ogólne założenia PO, choć napisane tak sztywno, jak sztywny może być tylko żołnierz na defiladzie, są całkiem sensowne. – To mogłoby być dużo bardziej życiowe niż cokolwiek innego w polskiej szkole. Widać to zwłaszcza w obecnej sytuacji w Ukrainie. Ale u nas od zawsze uczy się rzeczy, które trzeba zakuwać, nie mają przełożenia na życie i nic z nich potem nie zostaje – mówi Maja, absolwentka liceum we Wrocławiu. Jej zdaniem, choć PO miało być praktyczne, to w praktyce było nudną teorią, której nikt nie słuchał i ćwiczeniami, które zawsze kończyły się wygłupami. W pamięci zostają więc głównie anegdoty.
Beata: Pan od PO miał dużą słabość do nas, dziewczyn. Weszłyśmy mu na głowę, ale nie wyglądał na niezadowolonego. Jego lekcje były mega nudne. Ponieważ były to zwykle lekcje ostatnie, ja na nich robiłam makijaż.
Artur: Raz mapowaliśmy teren, czyli własnoręcznie sporządzaliśmy mapę okolicy. Skończyło się winem i przerysowaniem mapy z kiosku. Nauczyciel się zorientował, zobaczył nas w trakcie „pracy nad zadaniem”. Niepotrzebnie machaliśmy butelką do drugiej grupy, żeby do nas dołączyła. Skąd mieliśmy wiedzieć, że idzie z nimi nauczyciel?
Nieróbstwo to jedno z bardzo wielu wspomnień z PO, zaś na pytanie o ten legendarny przedmiot ożywia się wyjątkowo wiele osób. A że krajowy system edukacyjny jest zakochany w klasyfikacjach i klasyfikowaniu, wspomnienia te podzielmy na kilka zasadniczych kategorii.
Oto typologia wspomnień uczniów na temat przysposobienia obronnego realizowanego na szczeblu nauczania podstawowego oraz średniego, wraz z wybranymi przykładami.
Wspomnienia typu 1. Nauczyciel-trep
Paweł: „Peowcy” to inna kategoria ludzi szkoły, coś jak dziś „katechectwo”.
Faktycznie, w wielu wspomnieniach na czoło kolumny wysuwa się postać nauczyciela – to często były wojskowy, dość sztywny pan o specyficznym poczuciu humoru i grubo ciosanej kindersztubie.
Marysia: Nasz pan był emerytowany wojskowym. Wielką uwagę przykładał do zmiany obuwia. Chciał nawet, aby uczniowie i uczennice sprayowali sobie czerwone kropki na kapciach, żeby było wiadomo, że zmienili.
Darek: Nazywaliśmy go kapral Jasio. Kiedyś powiedział: „Dyżurny! Idź na zaplecze, przynieś eksponat w postaci szczotki i zamieć klaso-pracownię!”.
Maciek: Mieliśmy „meldowanie stanu liczebności klasy” przed każdą lekcją.
Andrzej: Pan łysy, sepleniący lekko, emerytowany wojskowy. Raczej z wojsk układu warszawskiego. Zawsze powtarzał nam, że Ciechanów, w razie ataku, jest przysposobiony do ochrony Warszawy. Bo jak pójdzie gaz bojowy, to kierunek wiatru na Mazowszu jest zazwyczaj taki, że Ciechanów zostanie ominięty, i jak się tylko rozejdzie, to ruszy stolicy na odsiecz.
Dorota: Weszliśmy do klasy, usiedliśmy, a drzwi zostały otwarte. Wtedy padła prośba nauczyciela: „Obywatelu, spowodujcie zamknięcie drzwi!”
Michał: Mnie uczył nauczyciel, który uczył również moją mamę. Miał powiedzonka w stylu: czarnulka w ząbek czesana (do dziewczyn o blond włosach), blondyneczka (do dziewczyn o ciemnych włosach), wypinamy teraz klatkę z piersiami lub bez…
Nina: Każdy musiał przynieść buteleczkę spirytusu do odkażania maski gazowej. Po lekcji, buteleczki z zawartością, zostawały u nauczyciela.
Gabriela: Pan od PO na studniówce był pierwszy do popitki i harców, prawdziwa konspira.
Wspomnienie typu 2. Dowcipasy
Wielu nauczycieli PO, choć postrzegani jako sztywni oficerowie, dysponowało dużymi zasobami poczucia humoru.
Dorota: Nasz nauczyciel mówił, że w przypadku wybuchu atomowego warto położyć się na ziemi i przykryć białym prześcieradłem, żeby zwłoki elegancko wyglądały.
Łukasz: Jak pan robił kartkówkę, to dzielił nas na grupy. Grup było tyle, ile osób, a każdy był w innej „grupie”. Potem rzucał tekst: „a teraz pytanie pierwsze, wspólne dla wszystkich grup”.
Wspomnienia typu 3. Kwestie ideologiczne
Tego typu wspomnienia przywołują niemal wyłącznie osoby, które kurs przysposobienia obronnego przechodziły w ramach edukacji w systemie szkolnym Polski Ludowej. Jak pisze o tym okresie dr hab. Ilona Urych z Akademii Sztuki Wojennej: „Głównym celem przysposobienia obronnego młodzieży było kształtowanie umiejętności i nawyków z zakresu obrony przed bronią masowego rażenia”. Dr Ulrych opisuje ówczesny zakres programowy PO, gdzie istotną rolę grała problematyka patriotyczno-obronna, tradycje „patriotycznej i bohaterskiej postawy młodzieży polskiej”, „tradycje Ludowego Wojska Polskiego” oraz czynniki rażenia różnego rodzaju broni.
Piotr, licealista w PRL: Do wściekłości doprowadziłem nauczyciela PO odpowiedzią przed tablicą. Mieliśmy zadane wykucie na blachę wszystkich formułek ogłaszania alarmu. Wziął mnie do odpowiedzi. Stoję pod tablicą i ogłaszam alarm: „Uwaga! Uwaga! Ogłaszam alarm o skażeniu. Radioaktywna chmura idzie ze wschodu…” Gdy tylko padło „ze wschodu” nauczyciel dostał białej gorączki. Zaczął na mnie krzyczeć, że jestem antysocjalistycznym wywrotowcem.
Grażyna, licealistka w PRL: PO uczył major, kurdupel. W moim liceum trzeba było chodzić w mundurkach, u chłopaków zabronione były dłuższe włosy, a dziewczyny musiały mieć fartuch kilka centymetrów poniżej kolan. Ów major kazał stawać dziewczynom na ławce i mierzył długość spódnicy drewniana linią. Chłopakom przykładał dwa palce nad uchem – taka miała być długość włosów. Jak ktoś czegoś nie umiał, to wybrzydzał, że pewnie uczeń był w kinie, a tam tylko wszy człowieka obłażą.
Wspomnienia typu 4. Bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia
Paradoksalnie, zajęcia przysposobienia obronnego, które z założenia miały zwiększać bezpieczeństwo uczestników poprzez przygotowanie ich na różnego rodzaju sytuacje niebezpieczne mogące wystąpić w życiu codziennym w czasie pokoju, a także w warunkach wojennych, powodowały często sytuacje niebezpieczne. Bywały więc szkoleniami o bezpieczeństwie, które zagrażały zdrowiu.
Artur: Ćwiczenie terenowe. Chłopcy niosą rannych na polu bitwy, a pozorantkami są dziewczyny. Po drodze przeszkoda terenowa – ogrodzenie. Należy ją pokonać. Osoba ranna jest podnoszona przy płocie, przerzucana i odbierana za płotem przez drugą parę niosących. Początkowo koleżanki nie protestowały. Ale zaczęły, gdy część z nich nie została złapana po drugiej stronie. I choć wyglądały przez to wiarygodniej, chęć uczestnictwa w ćwiczeniu malała. Ale przecież nie można porzucać rannego, więc braliśmy go mimo woli. A im ciężko było uciekać, bo – jako pozorantki – miały kończyny prowizorycznie usztywnione gałęziami.
Mateusz: Prawie udusiłem kolegę z ławki, robiąc mu opatrunek głowy i szyi bandażem elastycznym. Nagle zauważyłem, że coś taki fioletowo-siny się zrobił.
Piotr: Rzecz się działa na strzelnicy. Trenowaliśmy strzały do tarczy z kbks. Leżąca obok mnie koleżanka nagle wstała i kierując lufę w stronę nauczyciela kilka razy nacisnęła spust mówiąc: „Panie psorze, ale mnie nie wystrzelił”. On padł na ziemie krzycząc: „Weźcie ją!!!”. Rzuciłem się z kolegą, który leżał z drugiej strony koleżanki, i powaliliśmy ją na glebę.
Wspomnienie typu 5. Teoria
W relacjach byłych uczniów nie ma spójności. Pewne jest, że istniały podręczniki do przysposobienia obronnego. Ich byli użytkownicy twierdzą niekiedy, że zapamiętali precyzyjne definicje. Nie jest jednak pewne czy wspomnienia te nie są pomieszane z anegdotami.
Miłka: Co to jest wzgórze i w jaki sposób? Wzgórze to wzniesienie terenu w sposób wypukły. Podręczniki do PO były inspirujące.
Wojtek: Co to jest jezioro? Jezioro to przeszkoda terenowa o 100% wilgotności.
Agnieszka: Napalmu nie zmywa się wodą.
Jan: W podręczniku do PO było napisane, żeby w przypadku eksplozji jądrowej położyć się na ziemi, twarzą do niej, a nogami w stronę grzyba, w miarę możliwości w rowie i osłonić głowę rękami. Mieli poczucie humoru autorzy…
Wspomnienie typu 6. Praktyka
Wiele zajęć miało wymiar praktyczny. Wśród nich ofensywne – rzut atrapą granatu czy strzelanie z kbks (wbrew częstej opinii nie jest to skrót od „krótki bojowy karabinek sportowy”, ale od „karabinek sportowy”).
Grażyna: W latach 60. dziewczyny były kształcone na sanitariuszki. Pamiętam, że musiałyśmy się z koleżankami uczyć robienia zastrzyków. Wstrzykiwałyśmy sobie wzajemnie wodę pod skórę.
Kuba: nasz nauczyciel PO kierował jednocześnie szkolnym chórem. Najlepsze było zakładanie maski przeciwgazowej. Brał na środek 10 osób, kładł przed nimi 10 masek i snuł historię: „Proszę państwa, w niedużej odległości dokonano ataku chemicznego. Widać chmurę unoszącą się nad lasem. Mają państwo 3 minuty, zanim dotrze ona do państwa. Czas start!” Włączał stoper, my próbowaliśmy założyć te maski. Po chwili on mówił, że wiatr zmienił kierunek, czasu jest mniej. Potem trzeba było stanąć w masce, a nauczyciel chodził z batutą w ręku. Stawał nad każdym, przyglądał się, znajdował dziurę i wkładał tam batutę z kamienną twarzą, mówiąc: „martwy”. Ci martwi musieli zaliczać ponownie.
Wspomnienie typu 7. Obrzydzenie
Wspomniane maski przeciwgazowe to najczęściej pozostająca w pamięci część szkolenia w ramach przysposobienia obronnego. Są one jednak przywoływane w różnych kontekstach. Niekiedy, jak w opisanym w ramach wspomnienia typu 5, jako intrygujący element praktyczny. Częściej jednak są elementem odstręczającym. To poczucie obrzydzenia wywoływane było również sytuacjami innymi niż konieczność zakładania dusznej, nieprzyjemnej w dotyku maski.
Grażyna: maski z taką długą rurą, w których wyglądało się jak słoń z przyczepionym do trąby pudełkiem na narzędzia, cuchnęły tak, że można było zwymiotować zakładając je na twarz.
Monika: Maski przeciw gazom wszelakim miały zmurszałe krawędzie, były stare jak świat. Moje wspomnienie to naelektryzowane włosy po założeniu tej uroczej maski. Niedezynfekowanej oczywiście. Do tego bandaże będące na nogach chyba całej szkoły i nigdy nie wymieniane.
Wspomnienie typu 8. Sztuczki i fortele
W związku z militarnym charakterem przekazywanej wiedzy, przysposobienie obronne nie u wszystkich uczniów powodowało zaangażowanie. Część młodych ludzi, by uzyskać ocenę pozytywną, pozwalającą na promocję do kolejnej klasy, zmuszona była do stosowania różnych manewrów, trików czy manipulacji.
Ola: Jeżeli ktoś chciał mieć piątkę z PO, ale niekoniecznie chciał chodzić na zajęcia, wystarczyło, że raz w roku wziął udział w zawodach medyczno-sanitarnych. Organizowały to w Gdańsku szkoły z dostępem do lasu. Na noszach kładli nam pierwszaki z poprzyklejanymi ranami. Trzeba było udzielić im pierwszej pomocy i zanieść z punktu A do punktu B. Gdy znikało się w krzakach z pola widzenia nauczyciela, pierwszak lądował na ziemi i musiał iść sam. Wracał na nosze, gdy zbliżaliśmy się do punktu B.
Agnieszka: Nauczyciel wybrał sobie dwie dziewczyny na asystentki. One mu prowadziły dziennik, sprawdzały obecność, zarządzały kartkówkami i może nawet coś wpisywały do dziennika. Robiły czasem przecieki dotyczące tego, co będzie na kartkówce. Ja chyba dzięki tym przeciekom jakoś przetrwałam, bo ta wiedza za cholerę mi nie wchodziła.
Andrzej: Nie ogarniałem tych typów broni, jednostek i rodzajów wojsk, więc miałem „komisa”. Poszliśmy za szkołę. Tam stał kontener na gruz. Pan dał mi do ręki 6 granatów ręcznych. Potem odliczył 20 metrowych kroków i powiedział: „Kontener to czołg wroga. Im więcej granatów trafi we wrogi czołg, tym lepsza będzie ocena”. Rzuciłem 3. I miałem tróję na koniec roku.
Maciej: Miałem szóstkę, bo namalowałem stopnie wojskowe na kartonie. Niczego się nie nauczyłem, bo oglądaliśmy głównie „13. posterunek” na kasecie. W 1997 r. nikt się tym nie przejmował. Nauczyciel miał jakieś 150 lat.
PO po nowemu
Są jednak osoby, które przysposobienie obronne wspominają bardzo dobrze, jako jeden z najciekawszych przedmiotów w szkole. – Nie licząc WF, tylko na PO coś się działo. Dla mnie nauka bandażowania, tamowania krwotoków, usztywniania złamań była ekscytująca. Pozycji bocznej ustalonej nauczyłam się właśnie na PO i do dziś jestem przekonana, że potrafiłabym pomóc ofierze wypadku – wspomina Kinga. Jako nastolatka wolała rzucać granatem, i robić w terenie temblak z giętkich gałęzi, niż uczyć się o kwasie dezoksyrybonukleinowym. – Ze szkoły pamiętam tylko nazwiska wieszczów, tabliczkę mnożenia i cały program PO. Ale tylko to ostatnie może mi się naprawdę przydać – podsumowuje Kinga.
Ponad dekadę temu przysposobienie obronne zniknęło z planów lekcji polskiej młodzieży. Zastąpiła je edukacja dla bezpieczeństwa. Zgodnie z zapowiedziami ministerstwa, w przyszłym roku szkolnym do programu przedmiotu zostaną wprowadzone elementy dawnego PO. Jak informuje resort, będą to „ zagadnienia związane z przygotowaniem uczniów do zachowania się w sytuacji zagrożeń związanych z działaniami wojennymi”. Tak jak do tej pory, uczniowie VIII klas podstawówki i I klas szkół średnich będą mieli jedną godzinę tego przedmiotu tygodniowo. „W pracach nad przygotowaniem zmian Ministerstwo Edukacji i Nauki współpracuje z Ministerstwem Obrony Narodowej. O szczegółach i zakresie proponowanych zmian będziemy informować wkrótce” – podaje Adrianna Całus, rzeczniczka prasowa MEiN.
CZYTAJ TEŻ: Jak zmieniła się ukraińska armia?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS