A A+ A++

25-26 marca prezydent Joe Biden przybywał z wizytą w Polsce. Amerykański przywódca odwiedził m.in. ukraińskich uchodźców oraz spotkał się z prezydentem Andrzejem Dudą. Zwieńczeniem wizyty było przemówienie na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie.

W czasie przemowy Bidena nie padły żadne jednoznaczne deklaracje, a jedynie ogólnikowe twierdzenia potępiające Rosję oraz wyrażające wsparcie dla Ukrainy. Wielu komentatorów nie kryło rozczarowania postawą prezydenta USA.

Fogiel: To ważny sygnał

Radosław Fogiel podkreśla znaczenie faktu, że przemówienie zostało wygłoszone w Warszawie chwilę po zakończeniu szczytu NATO. – To ważny sygnał dla naszej części Europy, dla Ukrainy i również dla Rosji. I oczywiście kolejny raz podkreślenie tych najbardziej absolutnych fundamentów NATO, tego że NATO-owska ziemia będzie broniona, że artykuł 5 jest święty, to są oczywiście bardzo ważne deklaracje, które mają swoją wagę również polityczną, ale i odnoszącą się do całej architektury bezpieczeństwa – mówił polityk PiS w „Sygnałach dnia” PR1.

Jego zdaniem z punktu widzenia Ukraińców istotna była deklaracja o przyjęciu części uchodźców przez USA, jak również zapewnienia Bidena, że Ukraina nie może upaść i nadal będą sojusznicy zachodni ją w tym wspierać.

– Oczywiście po tym wszystkim można było debatować czy to wystarczy, czy nie trzeba byłoby czegoś więcej. Pewnie każdy liczyłby na coś więcej. Prawdopodobnie rozmowy są nadal w toku, nie tylko ze stroną amerykańską i ukraińską, ale również ze wszystkimi sojusznikami w ramach NATO. Też doskonale rozumiem, że nie wszystko ogłasza się i nie o wszystkim mówi się w takiej formule otwartego wystąpienia, transmitowanego przez wszystkie telewizje świata – podkreślił wicerzecznik PiS.

Agresja Rosji na Ukrainę

Pod koniec lutego Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę. Formalnie jest to według Kremla „operacja militarna” prowadzona w odpowiedzi na prośbę przywódców samozwańczych republik Donieckiej i Ługańskiej, które wcześniej Rosja uznała za niepodległe i podpisała z nimi umowy o współpracy i wzajemnej pomocy. Jej celem jest także „demilitaryzacja” Ukrainy.

Po początkowych sukcesach armia rosyjska wytraciła impet i ofensywa zatrzymała się na wszystkich frontach. Trwające walki nie przynoszą zdecydowanych zmian ani przełamań linii obu stron.

W wielu miastach Rosjanie ostrzelali cele cywilne. Ucierpiał m.in. Charków, a najgorsza sytuacja jest w Mariupolu, gdzie walki od kilku dni toczą się w mieście. Według szacunków ONZ, od początku wojny zginęło prawie 1000 cywilów, w tym ponad 120 dzieci. Miliony Ukraińców uciekły z kraju, najwięcej do Polski (2,2 mln).

Przypomnijmy, że atak Rosji na Ukrainę to drugi etap konfliktu, który trwa od kwietnia 2014 r. Wojnę poprzedziła rewolucja na Majdanie oraz tzw. kryzys krymski, który doprowadził do aneksji półwyspu przez Rosję. Osiem lat temu rosyjskie siły zbrojne rozpoczęły okupację Krymu. W obecności wojska przeprowadzono referendum, a następnie ogłoszono, że Krym wszedł w skład Federacji Rosyjskiej.

Czytaj też:
Dlaczego Kaczyńskiego nie było na przemówieniu Bidena? Fogiel: Nie ma sensacji
Czytaj też:
Zełenski gotowy na spotkanie z Putinem. Wyklucza trzy lokalizacje

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTo było wezwanie do obalenia Putina? Biden odpowiada
Następny artykułŻegnamy obowiązek noszenia maseczek. Są jednak wyjątki