A A+ A++

Anna Wasilewska-Śpioch, Dziennik Internautów: Zacznijmy od sprawy najważniejszej dla kogoś, kto nie miał jeszcze do czynienia z Waszym serwisem – co go wyróżnia na tle dostępnych w polskiej sieci słowników?

dr Łukasz Szałkiewicz, Dobryslownik.pl: Łączenie różnych informacji językowych w jednym miejscu. Zwykle dzieli się je między różne słowniki, oczywiście po to, żeby sprzedać nam ich z piętnaście. Zerwaliśmy z tym. Dzięki temu można rozwiewać swoje wątpliwości w jednym miejscu. Jeśli chcesz na przykład wiedzieć, jak odmieniać nazwę wyszukiwarki “Chrome”, jak akcentować słowo “nauka”, kiedy stawiać przecinek przed “niż”, czy poprawne jest połączenie “dużo wyższy”, czy pisać “nie jedyny” czy “niejedyny”, to po co masz się zastanawiać za każdym razem, do jakiego słownika sięgnąć? Albo po co masz tracić czas na przegrzebywanie się przez wyniki wyplute przez Google, bez pewności, którym z nich można ufać.

Kolejny wyróżnik, Dobry słownik jest słownikiem aktywnym, rozbudowywanym każdego dnia. I to przede wszystkim zgodnie z potrzebami użytkowników. Porównujemy nieraz trzech redaktorów Dobrego słownika do trzech muszkieterów, a abonentów słownika do Jej Królewskiej Mości, której muszkieterowie służą.

Z powyższym wiąże się też to, że DS to “słownik na życzenie”. Jeśli chcesz mieć należyty garnitur czy suknię, to najlepszy efekt da uszycie ich na miarę. Jeśli pracujesz ze słowem, jesteś korektorem, redaktorem, dziennikarzem, tłumaczem, copywriterem, nauczycielem itp., to powinieneś mieć narzędzie, które dopasuje się do twoich potrzeb. W Dobrym słowniku abonenci zgłaszają wątpliwości językowe, które następnie rozwiewane są w treści haseł słownika. Mogą też poprosić o rozbudowanie konkretnego hasła o dodatkowe informacje. Takie połączenie słownika z poradnią językową powoduje, że Dobry słownik dopasowuje się do użytkownika.

W Waszym serwisie można znaleźć także zbiór wskazówek, jak dobrze i poprawnie pisać…

Tak, dzięki części nazwanej Kompendium dobrej polszczyzny można dowiedzieć się na przykład, jakie są reguły odmiany nazwisk obcych. Czy przed nami ich nie było? Były, ale zrobiliśmy ciekawą rzecz: te reguły wychodzą przede wszystkim od końcowych liter w zapisie, bo to najłatwiej określić użytkownikowi polszczyzny. A potem dzielą się na różne rozwiązania w zależności od wymowy. Część reguł językowych udostępniamy też za darmo. Wie Pani, która jest najpopularniejsza? “Jak zacząć i zakończyć e-mail”.

Jedno z pierwszych haseł, które opracowaliście w odpowiedzi na zgłoszone przeze mnie wątpliwości, dotyczyło słowa “exploit”. Bardzo mi się spodobało, że podaliście w nim autentyczne przykłady użycia, pochodzące ze znanych mi stron internetowych.

Wyznaczyliśmy sobie bardzo wysokie standardy. Wszelkie wskazówki, zalecenia, informacje o poprawności i frekwencji słów poprzedzamy badaniami autentycznych tekstów, nie przepisujemy po raz siedemnasty tych samych słownikowych informacji. W ogóle Dobry słownik jest opracowywany całkiem na nowo, już samo to jest ewenementem. Słowniki się bowiem generalnie przepisuje i tworzy zafałszowany, niewspółczesny obraz języka. A w Internecie potem te informacje się bezrefleksyjnie powtarza i powstaje coś, co nazwaliśmy “łańcuszkiem nieprawdy”. Wczoraj na przykład opracowywaliśmy na nowo informacje poprawnościowe na temat wariantywności -patrzeć/-patrzyć w różnych czasownikach (np. rozpatrzeć/rozpatrzyć). Gdy porównywałem wyniki naszych badań z zapisami słowników i tym, co podaje się w Internecie, to szlag mnie trafiał. Wyznaję zasadę, że albo coś robisz dobrze, albo tego nie robisz.

Popieram 🙂

Trochę tych wyróżników chyba jest, jak Pani sądzi? A nie wspomniałem jeszcze o przyjaznych, popularnonaukowych definicjach, przykładach użycia specjalnie dobieranych wyłącznie z autentycznych tekstów, wyszukiwarce po przybliżonej wymowie. No i o interfejsie, on też chyba wyróżnia DS z polskiej sieci słowników.

Najpierw pracowaliście nad słownikiem synonimów (miałam zresztą okazję z niego korzystać). Co sprawiło, że postanowiliście rozszerzyć zakres udostępnianej w Waszym serwisie wiedzy?

No tak, jesteśmy nieraz kojarzeni tylko ze słownikiem synonimów. Ale to nie tak. Uruchamiając Dobry słownik, wchłonęliśmy słownik synonimów. To znaczy wprowadzaliśmy dane z niego stopniowo, żeby je zweryfikować. Eh, zrobiliśmy przy tych przenosinach sporo błędów w komunikowaniu naszych działań. Opisaliśmy je zresztą bardzo szczerze na naszym blogu we wpisie “Jak przenosiliśmy SYUX-a, czyli synonimy.ux.pl”. Cała baza dawnego SYUX-a jest już w Dobrym słowniku (dlaczego nie została po prostu skopiowana, o tym we wspomnianym wpisie blogowym). I już jest w znacznym stopniu powiększona, rozbudowana. I będzie rozbudowywana dalej.

A, właśnie, świeżynka. Dostaliśmy kiedyś maila, który zaczynał się “Jest żenujące, że zamknęliście najlepszy polski słownik synonimów”. Dosłownie dziś, tuż przed naszym wywiadem, ta sama osoba napisała “Zmieniam zdanie i wyrażam szacunek dla Państwa pracy oraz jakości komunikacji z [nie przynoszącym zysków] użytkownikiem, czyli mną, co jest niespotykane w dzisiejszym świecie hiperkapitalizmu”. To miłe.

Czy wprowadzając zmiany, inspirowaliście się jakimś zagranicznym rozwiązaniem? Skąd się w ogóle wzięła koncepcja Dobrego słownika w obecnym kształcie?

Nie, za granicę nie patrzyliśmy. Model słownika rodził się w mojej głowie przez kilka lat. Sama moja historia jest niezwykła. Koledzy z zespołu zawsze zachęcają mnie do jej opowiadania. Jak to student ekonomii stał się doktorem nauk humanistycznych. Ileż ja miałem w sobie zacięcia…

Ale Pani pytała o koncepcję. Więc tak, chciałem, najpierw ja, a potem chcieliśmy, jako zespół, pomagać osobom pracującym ze słowem. Ale bardzo nam zależało na tym, żeby nie powielać błędów dotychczasowych słowników. Tylko jak tu stworzyć nowy słownik w tak mało osób? Nie mamy dużego zespołu, nie mamy nie wiadomo ile czasu, nie mamy góry pieniędzy. To, co udało się nam wysupłać, poszło na zrobienie serwisu od strony techniczno-wizualnej. Pierwszą odkrywczą myślą była ta, że przecież można umieszczać w słowniku wszelkie potrzebne informacje, ale niekoniecznie wypełniać wszystkim wszystkie hasła. Pod słowem “lampa” nie musi być definicji, bo czy ktoś będzie jej szukał? A hasła “batonik” nie musi być w ogóle, dopóki nie okaże się komuś do czegoś potrzebne. I tu druga odkrywcza myśl: trzeba dać użytkownikom możliwość zgłaszania tego, czego potrzebują.

Odwołuję się często do hasła 3 X 50. Otóż, aby opracować słownik języka polskiego zawierający naprawdę wszystko, potrzeba 50 osób, 50 lat i 50 milionów złotych. Potem okaże się, że połowa słownika będzie już przestarzała, a druga połowa mało komu potrzebna. Dlatego opracowujemy te informacje, o które użytkownicy pytają, oraz te, które uznajemy za przydatne użytkownikom.

A jak wiele osób pracuje nad rozwojem projektu? Kto czym się zajmuje?

Na stałe pięć osób. Ja, dr Żurowski i dr Czesak tworzymy zespół redakcyjny. Znakomicie się uzupełniamy, Artura fascynują gwary i regionalizmy, frazeologia i stylistyka, Sebastian specjalizuje się w wymowie, gramatyce i słowotwórstwie, a ja znam się na korpusach, kwerendach językowych, pisaniu definicji. Pilnuję też jakości naszych porad, mam chyba na tym punkcie hopla. Tomek Suchanek i Kamil Frydel to nasi niezastąpieni informatycy. Tomek ma zresztą zacięcie językowe wynikające z tego, że lubi grać w scrabble. Kamil jest osobą niezwykle analityczną, dobrze zna się na bazach danych, wiele jego rozwiązań technicznych jest z najwyższej półki.

Zespół Dobrego słownika, od lewej: Sebastian Żurowski, Artur Czesak, Łukasz Szałkiewicz

Hm, pełnię też pewnie jeszcze z dwadzieścia różnych funkcji. Przy takim serwisie pracy jest multum. Mamy wiele planów, ale musimy uzbroić się w cierpliwość i mrówczo pracować. Nie wiem, czy widziała Pani taki obrazek przedstawiający różnicę między szefem a liderem. W pierwszej jego części blok kamienny ciągnie kilka osób, ubranych tak, jakby rzecz działa się w Egipcie, a na tym bloku siedzi szef i pogania ich batem. W drugiej części ta sama osoba, teraz lider, jest na przedzie i pomaga ciągnąć kamień. Tak też widzę swoją rolę.

Prowadzicie coś na kształt poradni językowej, ale możliwość skonsultowania się z językoznawcą mają tylko ci, którzy wykupią abonament. Czy dlatego, że udzielanie odpowiedzi na pytania jest bardzo pracochłonne? Jak już ustaliliśmy, zdarza się Wam tworzyć nowe hasła niejako na zamówienie pytającego.

To jest całkiem uczciwe: komu się Dobry słownik w pracy ze słowem przydaje, ten płaci, a twórcy słownika mają z czego żyć i dalej mogą go rozwijać. Zebrany przeze mnie zespół pracował na rzecz uruchomienia serwisu za darmo przez kilka lat. Uwierzył w pewną ideę, która za Dobrym słownikiem stoi. Nie jesteśmy korporacją, ani nie stoi za nami żadna korporacja. Nie obciążamy też podatników wielotysięcznymi grantami (zresztą taki model słownika nie dostałby grantu jeszcze przez jakieś 50 lat, a tyle czekać byśmy nie chcieli). Zrobiliśmy wszystko z własnych środków. Bardzo wiele pracy technicznej i redakcyjnej już za nami, ale sporo też jeszcze rzeczy kuleje. Wyciągamy wnioski i wprowadzamy poprawki.

Aha, muszę wspomnieć przecież, że bardzo dużo wiedzy dostarczamy w Dobrym słowniku w otwartym dostępie dla każdego. Między innymi definicje, synonimy, wyrazy pokrewne, przykłady użycia. Co do tych ostatnich, uwielbiam znajdować takie niebanalne nawet do banalnych słów, na przykład pod “kula” mamy: “Bóg nie może być prostopadłościanem, stożkiem czy graniastosłupem, ani tym bardziej żadną z figur płaskich. Jeśli kulę utożsamiamy z doskonałością i tajemnicą, to Bóg musi być kulą”.

I tak, odpowiadanie na pytania jest pracochłonne, gdyż naszym założeniem jest wkomponowywanie odpowiedzi w treść słownika. Dzięki temu unikamy porad nieaktualnych czy sprzecznych ze sobą. A to jest typowe dla wszelkich internetowych poradni językowych.

Dlaczego w ogóle warto wykupić abonament? Co oprócz możliwości zadawania pytań zyskuje osoba, która opłaci pełny dostęp do słownika?

Powiem może tylko tyle, że wśród opinii abonentów Dobrego słownika najczęściej przewija się mniej więcej taka oto: Świetnie, że słownik żyje, że użytkownicy mogą o coś poprosić, że otrzymują gwarancję odpowiedzi w określonym czasie i że słownik się o tę odpowiedź wzbogaca. Wczoraj dostaliśmy na przykład pytanie, które już wspominałem, czy poprawnie jest “wpatrzyć się” czy “wpatrzeć się”. I już odpowiednia informacje znajduje się w Dobrym słowniku, wraz z należytym komentarzem. Teraz każdy abonent może z niej korzystać. Często musimy dodatkowo komentować werdykty językowe, bo w Internecie, ba! w poprzednich słownikach, wypisuje się bzdury nieodpowiadające językowej rzeczywistości.

Podzieli się Pan statystykami korzystania z Dobrego Słownika? Ciekawi mnie, jak wiele osób odwiedza Wasz serwis, ilu obecnie macie abonentów itp.

Ruch jest bardzo zmienny, choć układa się w tygodniowe cykle. Serwis za kilkanaście dni skończy dopiero roczek, więc nie mamy jeszcze danych porównawczych. W każdym razie najmniej unikalnych użytkowników było 24 i 25 grudnia 2014 roku. To dobrze, że w te dni Polacy mają co innego do roboty. A najwięcej 20 maja: ponad 3000 unikalnych użytkowników. Parę dni temu mieliśmy w serwisie dwumilionowe wyszukanie frazy w wyszukiwarce. O liczbie abonentów mogę powiedzieć tylko tyle, że jest nieźle, choć nie jest to jeszcze taka liczba, żeby serwis na siebie w pełni zarabiał.

Jakie zmiany, usprawnienia planujecie wprowadzić w najbliższym czasie?

Jest tego sporo. Uważamy, że wciąż za słabo pokazujemy użytkownikom, jak działa Dobry słownik i jakie są korzyści z korzystania z niego. Szykujemy w związku z tym przede wszystkim zmiany na stronie głównej. Równolegle pracujemy nad lepszym prezentowaniem wyników wyszukiwania na stronie wyników i w ogóle poprawą działania wyszukiwarki. Nie wszystkie zastosowane w niej mechanizmy się sprawdziły i chcemy to poprawić. Pod względem językowym to oczywiście kolejne informacje poprawnościowe, nowe reguły językowe w Kompendium dobrej polszczyzny i dalsze rozbudowywanie haseł o informacje potrzebne użytkownikom.

Zamierzamy też zatrudnić Setha Godina, żeby pomógł nam rozwinąć marketingowe skrzydła. Pierwotnie miał to być Joe Vitale, ale nie chciał nauczyć się polskiego.

Jaka szkoda 😉 Dziękuję za rozmowę, a Czytelników zachęcam do samodzielnego przetestowania Dobrego słownika.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJak zwrócić uwagę wpływowych osób w polskiej sieci – studium przypadku iWisher
Następny artykułJaką znasz najgłupszą teorię spiskową?