– Jeśli przypilnujemy wyników we własnej hali i do tego dołożymy kilka zwycięstw na wyjazdach, to możemy zakręcić się w okolicach pierwszego, drugiego miejsca, a później z takiej pozycji łatwiej nam będzie atakować w play-off – powiedział Kamil Gutkowski, przyjmujący Visły Proline Bydgoszcz.
W poprzedniej kolejce wygraliście u siebie w pięciu setach z AGH AZS Kraków. Ale chyba możecie odczuwać pewien niedosyt, bo prowadziliście już 2:0?
Kamil Gutkowski: – Zwycięstwo cieszy, ale martwi nasz styl grania. Po tym meczu byliśmy bardzo źli na siebie ze względu na jakość naszej gry. Wiemy, że możemy prezentować się dużo lepiej. Mamy jednak świadomość, że liga dosyć mocno pędzi. Nałożyło nam się sporo spotkań w krótkim odstępie czasu. Oczywiście, nie marudzimy. Z pokorą przyjmujemy te dwa punkty. Za kilka tygodni nikt nie będzie pamiętał o stylu tego spotkania. Liga jest bardzo wyrównana. Trzeba bardzo mocno pilnować meczów we własnej hali, w których nie powinno się tracić punktów.
A z czego wynikał ten wasz przestój w trzecim i czwartym secie?
– Chyba zabrakło nam trochę koncentracji. Wpływ na taką sytuację miało także to, że byliśmy zmęczeni. Wydaje mi się, że zmęczenie najbardziej daje o sobie znać wtedy, kiedy zaczyna brakować koncentracji. Myślę, że to było głównym czynnikiem tego, że nie zamknęliśmy tego meczu w trzech setach. Oczywiście, trzeba pochwalić chłopaków z Krakowa, którzy się nie poddali. Należą im się ogromne gratulacje, bo pokazali, że serduchem w tej lidze też można naprawdę dużo zdziałać.
To może ta wygrana jest tym cenniejsza, że podnieśliście się w tie-breaku?
– Doceniamy te dwa punkty. W trzecim i czwartym secie brakowało nam jakości w grze i koncentracji. Nie było łatwo wyjść na boisko po dwóch tak nieudanych setach, także cenimy zwycięstwo w tym tie-breaku. Znamy jednak swoją wartość i jesteśmy źli na siebie, że nie utrzymaliśmy odpowiedniej jakości do końca. Terminarz na przełomie listopada i grudnia był dosyć napięty, więc może więcej powinniśmy zostawić serca na boisku. Natomiast cieszymy się, bo mieliśmy pełny tydzień na spokojne treningi, trochę też nabraliśmy sił, więc teraz powinno być lepiej.
Wspomniał pan o tym, że kluczowe są mecze we własnej hali, ale wam szczególnie nie idzie na wyjazdach. Przegraliście w Siedlcach, Częstochowie czy Tomaszowie Mazowieckim. Macie więc nad czym myśleć?
– W I lidze jest dużo wyrównanych drużyn i szczególnie na wyjazdach trzeba się pilnować, jeśli chodzi o rolę faworyta. Z pokorą przyjęliśmy te porażki. Przykładowo w Tomaszowie Mazowieckim przegraliśmy sportowo. Nie ma co się w tej porażce doszukiwać drugiego dna. W Siedlcach przegrywaliśmy 0:2 i wszystko wskazywało na to, że mecz skończy się w trzech setach. Wyciągnęliśmy wynik na 2:2. W obu tych meczach mogliśmy wygrać tie-breaka. Możemy więc odczuwać duży niedosyt, ale te pojedyncze punkty też będą cenne. Jeśli przypilnujemy wyników we własnej hali i do tego dołożymy kilka zwycięstw na wyjazdach, to możemy zakręcić się w okolicach pierwszego, drugiego miejsca, a później z takiej pozycji łatwiej nam będzie atakować w play-off.
Przed wami wyjazd do Strzelec Opolskich na mecz z nieobliczalną ZAKSĄ. Mimo że plasuje się ona w dolnych rejonach tabeli, to potrafiła ograć choćby BBTS.
– Pół żartem, pół serio cieszymy się, że ZAKSA pokonała BBTS, bo dzięki temu bardziej poważnie podejdziemy do meczu w Strzelcach Opolskich. Widać, że jeśli faworyt trochę odpuści, spadnie mu koncentracja, to może skończyć się tak jak dla zespołu z Bielska-Białej. Liga nie wybacza. W ZAKSIE też są doświadczeni zawodnicy – Grzesiek Wójtowicz, Krzysiek Zapłacki, którzy grali już w PlusLidze. Dlatego na pewno nie będziemy dopisywali sobie punktów przed meczem. Oczywiście, jednak jedziemy tam po zwycięstwo. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie zgarnęli tam kompletu punktów. Boisko wszystko zweryfikuje.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS